Nr S4
ZWIĄZICeWłEC - włerek/at pa^itwnlki W5 r.
Słr.7
Jeśli
siędziecka;
. Mamy w Ontario ustawę przewidującą, że każdej ciężarnej kobiecie niezależnie czy jest mę-żotką czy nie,, przysługuje 17-tygodniowy bezpłatny, urlop na urodzenie dziecka! Ustawa to dotyczy pracownic pełnoetatowych jdk i półetc-tówych, z zastrzeżeniem) że pracowały one \ w tej samej firmie przez conajmhiej 63 tygodnie poprzedzające ddtę .urodzenia dziecka. ł ,
Nowa matka wracając, do pracy ma zagwarantowane; prawo: do poprzednio :zdjmowanegp stanowiska lub innego, podobnego bez utraty stażu pracy lub przywilejów.pracowniczych.
Oczywiście ciąża nie chroni pracownicy przed zwolnieniem z pracy. z. uzasadnionych powodów nie mających 'nic. wspólnego z ciążą, jednak, sama ciąża nie może być;;'powodem . żWolnienia w wypadku, gdy .pracownicy; należy się urlop macierzyński. ;
Oczekująca matka powinna złożyć pisemne zawiadomienie .na' dwa tygodnie od. daty kiedy chce rozpocząć urlop macierzyński. Wolno jej rozpocząć urlop kiedykolwiek w okresie ■ 11 tygodni poprzedzających narodziny dziecka jedngk ;ńaj.mniej. 6 .tygodni jej urlopu musi przypaść po narodzeniu dziecka. Jeśli proco-dawca .chce aby pracownica rozpoczęła .svyój urlop wcześniej niż ona by chciała, musi on udowodnić, że pracownica nie jest.zdolna do; zadowalającego wykonywania swych normalnych pbowiązków. '. ';
Jeśli. pracownica , ma poza sobą, w ciągu roku F)oprżedzającego urodziny dziecka, .najmniej 20 tygodni pracy, podczas których rniała utiezpieczenie ód bezrobocia, to wtedy należą: jef-się podczas; jej urlofju macierzyńskiego wypłaty, z funduTszu bezrobocia (Uhemployment Insurance Benefits) nawet wtedy, gdy- nie zamierza ona powrócić do pracy, po zakończeniu , uriopumocierzyńskiego. Przynajmniej dziesięć z tych dwudziestu tygodni ..powinno wypaść . : pomiędzy .30 i 50 tygodniem przed .narodze-niem dziecka. ^
Jeśli chcesz otrzymać Więcej informacji na temat urlopu macierzyńskiego lub innych części ustawodawstwo procy interesujących pracującą kobietę, pisz na adres:
Ontario 20 ' Quecn's Park Toronta, Ontario
a my prizyślemy ci broszurę.
Ministry of Lobour
Bette Stephenson M.D., Minister
ta id /es#
Government of Ontario
William Davis, Premier
jeszcze, ze nie jest to ani je-. go osobiste .zdanie, ani wy- ■ 77ik obsemacji lecz po pro-»
„. ,. .. „ , j . j . . . , ,...... stu opinia jakiegoś, anonimo-
NiezliCZOTia ilośi ludzi od jących, oryginalnych t szablo- lonescu przytacza więc sta- ■y^ego, mądrzego rybaka nor-scmiego poćztfiku pojauńenia riowyeh. W ankiecie U^^^^^ rą przypowieść rybaków nor- mandzkiegó. który praićdo-się rid naszej mamusi-Ziemi li ude^^ ludzie z różnych mandzl^ch, która daje dobre' podobnie najpierw się urżnął, istoty człekokształtnej, pńede sjer,,b^óżnyrń wykształceniu rady tym wszystkim, którzy pg tymsię ożenił i ic końcu, --wszystkim różnych iilozofów i rekrMujący się z najizeróż- pragną znaleźć szczęście. Kto został księdzem, lonescu oso-i głębokich myślicieli, zasta- niejszychjawodów. Od, auten- chce czuć się szczęśUurym~lj^f,ic jg^l udania, te opinie -nawiała się}i dotychczas za- tycznego markiza dx> niewy- -przez jeden dzień — niech te i rady nieiwleią do rzełel-stanowią jakby tu zdefinio- kwalifikowaiiego ; robotnika, uńnie się w pestkę, albo jak gdzie kto boipiem wi-
■wąć pojęcie szczęścia? Co to prawie ąnalfabetyr od arcybi- kto woli_na: tnipa czy też w d^idl w pełni szczęśliwego :za-'jest2-Jak należy je wyjaśnić? skupa do woźnego magistra- drobny maczek. ' -lanego' w drobną kaszkę ja-
Jąk rozurnieć? No, słowem, ckiego.-Temat był taki,, że- Kto chce zaznać szczęścia cpjgj^csfśliwąmłod^^ jak się tó obecnie mówi, każdy miał nań coś do powie- na najwyżej frzij dni. niech okresie trzech dni i napraw-"czym to się je"l dzenia. ' się ożeni (na dłuższy okres de szćzęśihcego przez całe ży-
Przed jakimś czasem gło- Między innyrrii nadeszła od- je^^^^^ P^^yP^d^^^/i^r cic sługę Bożego?
. wiąby się zapewne, także nad powiedź, napisaita przez słą- cżej proitlematyczne). ■ Zdaniem. lonescu w życiu
tym .ważnym i trudnym do wnego pisarza i dramaturga.. Takie: osoby (jak dotych- jakiego by nie było cżłoioie-rozwikłania zagadnieniem, je- francuskieigo, pochodzenia nir czas. rada 'ta dotyczyć może ka zawsze znacznie więcej ist-den z wydawców czy też ma- muńskiego, Eugene lonescu. wyłącznie tylko przedstawi- nie je. niepoieodzeń. czyli po że ■redaktorów wychodzącego Warto tu się z nią zapoznać,' cieli płci .brzydkiej), które poetycku Mióioiac :''cierni,, we Francji popularnego pe-. wiele zawiera .bowiem słusz- pragną znaleźć szczęście na które rrdnią" i. bólu aniżeli riodyku "Le Nouvel Obser-mjch sformułoioań i spostrze- całe swe życie, tcinnypośimę- szczcś
vateur" postanowił dać się żen.Oczijwiscie na ten ternatcić. się stańoici duchoicncmn, jeżeli chodzi o nie. to iP wypowiedzieć na ten temat można by podyskutować—- inaczej mówiąc -zostać- księ- gruncie rzeczy skala jest tu ■opinii publicznej i. rozpisał có dla jednego jest słuszne dżem, pastorem,. mxiczzinem p^ - prostu 'nieograniczona, wśród licznych drzesz-swych i zrozumiałe dla drugiego czy też rabinem} Kłopoty i zgryzoty powodują
czytelników aiikietę pod tytu- może być bezsensowne i po Dlaczego — ani nieznany 'jtcipj 'iuszy.';tkim:' życie- społem "Ćo to jest szczęście"? p)ostu głupie. Toteż opiriie autor, ani lonescu tego nie łeczne, towarzijskie, duchowe, Odpouńedzi otrzyrhał całe cdnośnię jego lirypowiedzi po-'wyjaśniają. Ten ostatni po riiłośne,. światowe, samotne, mnóstwo. Mądrych, i głupich, zostawiam każdemu do jego prostu mówi, że nie ma poję- .wszelkie - pragnienia, marze-. dowcipnych i mało Mteresu-uAąsnego osądzenia. .cia. Zaznacza przy tym raz. nia (oczywiście.te nieziszczal-
■ ■■ ' ■ .'.. ■ V ■ ■. .■ ' ' ■ lie). zbytnia pracowitość, zbyt '
'■' ■■■. ■ • ■■. . ■: ■■ : ' - ,. / .. „ ■; ' wielkic zamiłowonie do leni-:
sUoa i tysiące inmjch przęsła-.-vek. ;
Komuś, kto został bardzo skrzywdzony wydaje się. iż ' ulży inn znacznie i poczuje sie szczęśliwszu. gdy będzie mu dane zemścić sie m krzy- '. ; wdzicielu. Gdy to.uj końcu na-. stąpi z rozczarowaniem- prze-koniije się i. dochodzi do . wniosku, że żadnej w gruncie rzeczy ulgi} mu to nie przyniosło i wcale nie jest ..szczęśliwy. . • .■ .. ■ „
Oczekiwanie iia coś. co po-, ■winna nastąpić: szyłiko przemienia się. z tęczoićej nadziei ■na przykre rozczarowanie, bó w większości, przypadków marzenie nie spełnia śie. a loięc znóio zamiast szczęścia daje nam jeżeli nie ból. to w każdym razie sprawia przykrość., Zastanawiając się. liad ttjm.: wszystkim łatwo dojść, do wniosku (tak przynajmniej tioierdzi lonescu: ni'e ja),]że.. kto:wie, czy nie istnieje ja-
... .Nareszcie będziemy mieli w Kanadzie prawdziwy polski teatr w pebiym tego słowa znaczeniu. Przyjedzie do" nas TEATR DRAMATYCZNY z Warszawy, cieszący Się opimą jednego
, z najlepszych teatrów w Europie.. Teatr ten przywozi nam jedną z najzabawniejszych polskich komedii Aleksandra Fredry „Zem-
■ słę".
, Prasa polonijna od dawna domagała się z Polski dobrego; teatru. Uważano, że nie raożna karmić społeczeństwa wyłączme przedstawieniami rewiowymi i estradowymi, tak j akby w Polsce- istmały tylko tego rodzaju widowiska^.
Mamy nadzieję, że Polonia. skorzysta z tej meby-wałej okazji, i wykaże, że naprawdę interesuj ą j ą nie ..tylko przedstawienia rozrywkowe, ale i prawdziwa sztuka. Zwłaszcza, że „ZEMTA", to komedia w. pełnym tego słowa znaczeniu, wzbudzająca huraga
A. Fredry "Zemsto
AMERYKAŃSKA PRAPREMIERA
i
TEATR z POLSKI
"ZEMSTA"
tycznym, w „ZEMŚCIE'-' wystę-lu .... dwóch
puje sam kwiat najlepszych pol- Wieisław GOLAS,, aktor., ó nie^ S2e??!ii awoai
kaś joima szczęścia, która za-filmów: Papkinem zaś jest :«"d^a się P? Vrostu na^^ ■ ó nie siemu dwóch zasadniczych .
skich aktorów. A.więc Cześni- zwykłej „vis: comica", ],tArego,P'^^"^if-^^-^^^^ ka Raptusiewicza gra JanŚWl- dobrze znamy "'e tylko z fil- /'"^szczęscta.: ny śmiiechu i wywołująca burze DERSKI,powsżfic"hnie uważany mów, ale i z polonijnej estrady. /, '^^^ spontaniranych' oklasków. . za współczesnego .Solskiego, ro- Bolę Klary gra ^ana Magda. fo?. C/ijyOo ,tJyt/cp oęaamesię.
lę Rejenta; Miczka-odtwarza ZAWADZKA. . : jak^e^skm^^
Sądzimy, że Polonia nie za- joaow indyjskich. _ ^
wiedzie i Uczną frekwencja wy- Wątpię, czy wielu spośród
Role w i.Żemście" są tak do-słonafe, że marzeniem i diimą każdego: akitóra jest granie w tej komedii. W Teatrze Drama-
ii:»^'-:iiiiiiiii!iiiii»i!iiiifiiiiii;^^^^^^^^
iiaiaiiiiiiiiiiiiii:-»teiiiiiiiniiiiii:«iiiiiiiiiiiiii:aaiiiiiiiiiii^
"■:' W hallu głośnik wywoływał raz po raz. to samo, nazwisko lekarza. Pudło windy otwierało się i zamykało. Gasły i zapalały się igliziki pięter. Tego nie można było
■uniknąć. Chciałem ją spotkać, musiałem ją spotkać. A .dzis wieczór... Wieczór był . harmonię, rozciągał się, grał. Może zapro-' slć ją do kina? To poirńaga, odprężenie ner-
.wowe. Jak dobrze; że nie poszedłem; do
■. Gnatowiczów. i I Dwadzieścia pięć minut. Podszedł bliżej windy;:ĆzekaL;I)rzwi .rozsunęły się. W ostrym świetle zobaczył jej twarz: ściągnięte . brwi, głęboka, podłużna fałda zmarszczki,
. opanowane, aż nieruchome mięśnie policzków, uniesiona w górę broda. .Nie zauWa-; żyła go, jej'skoncentrowane spojrzenie sięgało w głąb jej samej.. Wysunęła się z windy, szła szybko w kierunku drzwi wyjŚcio-
: -wych. ■■■■^''■'.'. ■ Zatrzymał ją. . ; .; •. . :
— Pani Hanko.
;; —- Ach — powiedziała — to pan tak długo tu czekał, nie myślałam...'.
-- Czy^coś się stało?^^^^ ;; . : . — Nie. Telefonowałam do domu. Nie ! sądziłam, nie myślałam, że pan bidzie... bardzo przepraszam. — Zapinała guziki białej, skórzanej kurtki. —-Pani była taka zdenerwowana, zmę^ .• czona.;;v, ;,'■
Pcłmęła obrotowe drzwi, wysżedł_ z nią na ulicę. Niebo było białe, ciężka,^ szara białość,nadciągającego śniegu. ; —\Może gdybyśmy poszli dp Ijina... o Spojrzała na niego poprzez ramię.
— Wieki całe nie byłain w kinie, Nie, nie, dziękuje.
, .—: Ostrożnie — powstrzymał ją na brzegu jezdni — jeszcze pani gdzieś wpadnie.
Nie, nie ma obawy.. ; A.może je«iak miałaby pani ochotę '■ na drinJfc'a? :.:':/'■.. "-'
Po drugiej stronie jezdni światła Shop-ping Center, świąteczne, świerkowe girlandy, candystripcd, laski Św. Mikołaja na lataniiach. Tam pewTiie będzie jakaś restauracja. Przeszli jezdnię, zatrzymali się przed parking lot.
— To juz tu —r powiedziała. :
V — A więc nigdzie nie pdidziemy?
— Naprawdę- dziękujtei; Jest późno, mu.-szę wracać do <)omu. A może pana jjdżieś
podrzucić? Szła między rzędami zaparko-. wahych samochodów. aż dó białego Ghry-.sler'a, otworzyła drzwiczki samochodii. .,
— To jest parking szpitalny — powiedziała — bardzo wygodnie, zamykam samochód nżi klucz,, dawniej musieliśmy par-
: 'kować na ulicy.
Myślał: Co ja zroibilem? Obraziłem ją, uraziłem? Rozmowa w kafeterii? Telefono-wąłein... Może nie powinienein był.i. To nie to... có jej. się. stało? Co jej się stało,, do jasnej cholery?
Czuł, jak zwolna od nóg aż po. szyję grzęźnie w gorącej, bezsilnej wściekłości.
—-Chętnie pana "^podwlozę, to mi nie sprawi kłopotu,: pan przecież nie ma samo-.■;Chodu.:;- ■. . ■ ■" .:->;.■
— Dziękuję — .mruknął —mieszkam niedaleko. —- Ściskał w pięści swój czarny, wdniariy: beret.
Wsiadła do samochodu, wychyliła się .przez otwarte okno.
— Zaraz — powiedziała pan przecież chciał mi coś powiedzieć, czy o coś ; się zapytać. Słucham. W czym można panu pomóc? Może coś mogłsbym?... Nawet nie spytiałam pana 6 pracę. A może jakieś książki?
-Nie obćSpdziła go w tej chwiM jego-praca. Nic go nie obchodziło. Myśltd: Niech ona nie odjeżdża.'^ i natychmiast: Niech już jedzie, niech to się już skończy. JBo nawet, gdyby zatrzymał ją, gdyby udało mu się ją przekonać.;. W kraju wiedziałby co zrobić. Ale tu? / .:
.; — Nic —. mówił — nic, dziiękuje. — Szum motoru zagłuszał jego słowa.
Zapaliła światła, w smudze reflektorów. dpstne^ pierwsze pfatki śniegu.
— Czy pan coś mówił? — zawołała. . Wzruszyił ramionami, podszedł: bliżej.
Ręce w skórzanych rękawicach oparte o kierownicę. Jej twarz wychylona ku nie-^ mu uprzejmie, wyczekująco. Żedłzeć tę uprzejmość z twarzy, piJtrżąśnąć ją za ramiona, aż stanie się znów sobą. A może jej zdenerwowanie,; przygnębienie, prośba, aby został z. nią nie były prawdziwe? A więc dlaaego ta; gra, udawanie, niezrozumiały system; postępowania? Gardło miał; ściśnięte, jdjciii odwródć odejść bez dowa, miiiknął:
. C|62 ja mogę pow^ Cbciałeip
bycz panią, cieszyłem się na ten wieczór,^ i tak ód. dawna chciałem zatelefonować, ■•ale..-. , : ■
— Ale co- :
— Nić. Już teraz nić, Rączki całuję. Dobranoc. . -.: ■■
Wyciągnęła rękę. ■ -Panie Adamie... zapomniałabym. Znajomi nasi zapraszają pana na kolację. Właściwie na obiad, na Nowy Rok;; Zatelefonuję, umówimy się, Dobrze?
Skłonił się:,— Dziękuję.
Patrzył na odjeżdżający samochód. Usta skurczyły inu się w drwiącym uśrniechu. śmiał się, wargi ścierpły mu od śmiechu:
— Zaproszenie na obiad. Wyciągnął 'heret z kieszeni, wściekłym
, ruchem obydwoma rękami. wcisnął gó sobie na głowę. Cholera, za ciasny! ;
Chciał zapiąć pasek płaszcza, zauważył, że nie ma. klamry,: zgubił klamrę. Dziadowska .robota, wszystko ha jednej.nitce. Podniósł kołnierz, był wilgotny od śniegu. Szedł wielkimi, energicznymi krokami w stronę kolumny Waszyngtona. Prezydent •nieruchomy w śniegu, w wyciągniętej ręce trzymał zwój konstytucji. Ulica była pusta, spostrzegł się, że mówi sam do siebie: Teatralne gesty, za każdym z nich drobne am-bieyjki ludzkie. Obłuda. Zaprosiła mnie na obiad, cholera, zaprosiła mnie na obiad. . •; •
W oknach domów pomarańczowo-żółte elektryczne, bożenarodzeniowe świece. Jak cmentarz, jak u nas w.dzień Wszystkich świętych, w Zaduszki. Biała warstwa śniegu leżała ńa chodniku. Jezdnią pchały się
• samoclipdy, płaskie łby, szerokie nosy, długie, ciężkie odwłoki. Szarańcza!—-otrząsnął'się. ■ .-■'■ ■\.''' —-''''''■-■■:-^'-^}■".■ _Minął-placyk z kolumną Waszyngtona. Schodził ulicą w dół. Śródmieście zaczyna-ło_j:ozkwitać, W oświetlonych witrynach sklepów dosyt kapał grubymi, ciężldmr'kro-plami. A może by tu zostać? Zostać? Nostryfikować studia, urządzić: się, zacząć od nowa? Tam się zaduszę, do niczego nie dojdę. Nawet gdyby katedra... to ile. tp intryg, zależności, ostrożności, temii nie inPzna zWróćić uwagi, tamtemu nie wolno się narazić, użeranie^ię na każdym kroku, walka o każdy przydział materiału, o każdą- zmianę w skostniałej biurokracji. A może by tu. zostać? Nię ja pierwszy, nie ja ostatni, mó^bym się porozumieć, napi-
•..•śać-do...;: ■'■ ;■ .
Wpladł nagle W samo jądro przedświątecznego ruchu. Wielkie maga^y; ziej* : światłem. Hałaśliwe, brzękliwe popychające ąię mrowisko ludzi. Wazeń-skie kombinezony ulicznych Santa Claus, kapturki kobiet-żołnierzy Saltafion Army,
; wr^ kolęd: Obcość. Oni innie tu nie przyjmą, ja się w to nie -wtopię, za późno. . A tam do czego wracać? Do zmamowane-
. go życia? Db kariery na glinianych no-
:; gach? RóWnie szybko mog^ spaść, jak i wywindoirać się.^ jed^' ffialłĄ
ani tfl, ani tam, nic iiie ma sensu. Powie-
doskonały aktor; zdobywca na-
grody Złotej Maski, Gustaw HO- —^ ^^^^^^Ir^- nas byłoby do niej naprawdę IX)UBEK,2nanynamjużzwie-.^2-^52tuka. Byłoby row^^^^ zdolnych., ■ r
■ bardzo' pożądane, aby ZEMSTĘ A w ogóle wszystko to jest obejrzało jji najli<CTiejsze gro- rsfcomp./ifcowałte i sić się. Ludzie popychali go, potrącali,, z no naszej młodzieży. sam doprawdy nie wiem po
wielkimi, papierowymi torbami w rękach,- „ZEMSTA" zostanie ; wysta- .co i "a co o tymsię.rozpisu-. obładowani paczkami bieglipodniećeni ni- wioną w Toronto dnia'25 paź- i^? .W'f" kiedy gestem szcze-by stado szaleńców.- dziemika o godz. 8 wieczorem'. simy (to rzadko) i kiedĄinie-
Po co ja tu przyszedłem? ^zirytował oraz 26.paź^
Do diabła z '.filozojowa-
się. — Co mnie obchodzą ich ^więta, nie- Po poł. i 7 wieczorem, w sali nawidżę świąt, ścisku, tłoku. Choroba za- West Toronto Sećondary Schocl
kaźna, bakcyr świąteczny,: zbiorowa histe- ^ładowne Ave. .(przy Col- '"''1^„„ „^„^.do^^s^^^ ria. Zawrócił, przeciskał się, uciekał, Mi- ^seStp.: . . JERZY ROZWADÓWbKj
nął tanią restaurację. Na ćzerwono-zielo- " '■ ~~r——— — ^~ ~~~ ~ ~ ~.
nym szyldzie Hot-Dogs-- Polish Sausage } l[t%n§artkn&l9 " Dnlniliei 7^" ; —-ifosher Cornbee/. Zatrzymał się, zawa- JlUllIClClIUld rUlUlllil ' ■ O
hał. Poszedł dialej. Ulice pustoszały, ciem- -C: , ■
niały. Śnieg tylko. Reflektory samocho- Pan Kazimierz Łukomski, cję tych rożnych poglądów i chodów. Na ulicznym zegarze godzina Jeden z ..wiceprezesów Kon-, stanowisk oraz próbę jchu-dziewiąta, gresu Polonii Ameiykańskiej.zgodnienia. Z samego załoze-
■ . ' , ; ,. .. . ... , w. obszernym artykule pole- ,nia Polonia 75 nie ma cha-
; Zmarnowałem sobie wieczór. Nie!--ro- j^j^- z wywodami różnych rakteru stanowiącego, a je: zesmiał się — w rezultacie całego wieczo- publicystów, którzy zabierali dynie konsultatywny i poro-ru uzyskałem zaproszenie na przyjęcie no- . ^^,3 ^^,,,3^ ^onferen- zumiewawczy". worpćzne. Jego śmiech był chrapbwy, prze- ^-j
szedł w kaszel. Mój system działa sam, bez wskaziiiP nrzede w3zvst- ^ oficjalnym komunika-mego udziału. Wszystko więcco czułem; co .kiri^^^Ł ; myślałem, całe moje. zaangażowane się by- KjgS PrzYDisuiac konfe- konferencji głosi m... m.: •łp częścią ustalonego z- góry, zaplanowane- JeŁif 4le organi- "Konferencja ma; charakter ;^
go rescarc/i. Moja podświadomość,' silniej-. '^Syni^ porozumiewawczy, doradczy...
sza jest od mojej jaźni. Według praw me- ■K-nnforońnia hnwipm ma jJakiekolwiek postanowienia, dycyny, psychologu, socjolongii raz rozpo- „.'^ "wymianę S będa.ce wyrazem uigodnione-częty proces toczy się sam. Jestem ofiarą Ł rS i^cff P^T stanowiska delegatów, n.e
własnego systemu.
sa wiążące dla reprezentowa-
nii w krajach; osiedlenia, u- ^^^^ Konferericji organi-
zac|i
W Shopping,Center, obok budynku dla zgodnienia postawy politycz-śtudentów cudzoziemskich, umilkł już ^ej w stosunku do Polski i . ruch i zbladły światła. Nieśmiały warkocz p2ądzącej nią dyktatury ko- Zważywszy ten charakter kościoła, podtrzymywany palcem reflekto- njunistycznej, ro zw aż a- spotkania, wydaje się iż zo-ra gubił się w tłumie atletycznych -wieżow- j g; zwołania w. terminie stało, ono przez niektórych ców.; Ich młode, anukłe ciała przerastały późniejszym światowego zja- rozdmuchane. Możnaby' rów-go i wydawały się bliższe niebu. Dziesiątld2du Polonii''. nież zauważyć iż nie jest tp
. zamgllnych oczu Perceval Norris usypiały .Łukomski stwierdza, że P'erwsza próba uzgodnienia : w monotonnej kcrfysance śniegu. W poko-uj^g^fg^encja- waszyngtońska stanowiska z Kongresem PP-ju zrzuciŁ-płaszcz, beret cisn^. na, fotel, ^ięc na celu konfronta-lońil Amerykańskiej
szarpnął krawat, odrzuca. Wszedł do ła- ' ' - ■ •■ ■ " ■ ■___^
żienki, liistfó zachichotało drwiąco. Odwrócił się. Włączył kontakt j^ld elektrycznej, postawił na niej garnczek z resztkami kurzego rosołu.; —
Zaproszenie; na obiad i oszczędzone pieniądze na samochód. No-tak, to co.ćhćia-
Z POLSKI
MATRYMONIALNE
Co za przekleństwo ciąży nad tym kra-jem? Wielkie _ aspiracje, przewrażliwione RM*owskiego: 35 m 60. ambicje, rnanio grondiosia i niedosyt, nie- Wrocławiańka, samotna Won-
nie poznać miłego pana .w celii ■:
matrymonialnym. Może - być Warsza\vianka pragnie w'yjsc^,j^^i^^^
łem. Siadł przy stoliku. Czerwony kalen-: za r w tym celu prosi o na- nadsvać do: Barbara Kry-darzyk "Orbisu" ppdszepnął: Spełnione wiązanie z nią kontaktu listo- to'w;ska, 01-426 Warszawa, uL " marzenia..: Restauraicje i kawiarnie... Mą- wego. Poważne ofierty z foto- obozowa 64 m 15. drze zaplanuj urlop... grafią kierować do: Urszula Ko-
walska, 00^02^ Warszawa, ul. Rozw-iedziona nie
winy, lat 38, szczupła i zgrabna blondynka, uczciwa i pogodne-
_ niedosyt Zostać tu. Zostać?_^oże dynk^^,^^^ to.jedja,aokazja?;Druga8ię^ien^^^ niarka dyplomowana, poszukuje ^,"^Sy^^^ JUZ nigdy może me będę miął takiej moi- męża. Kandydaci proszem są o \^ Listy kierować do- Halina liwości. Zostać? Zostać na t:^godnie,niie- składanie poważnych ofert ;na jabłońska Wrocław ul Jara-siące, może ; lata takich wieczorów, jak adi-es: Barbara Pol 50-021 Wro- ^ jg 3 '' dziś? Ale tu życie bętóełatwieJKe,-dobro- cław, uLKomandors^^ 4 ra 2. : '
byt, w inojejprofeąji pó pokonaniu p<^ w wyjść Wdowa lat 51, przystojna
czątkówych trudności, urządzę się. Nie ponownie za mąż za solidnego wars^wianka; pracuje na sta-Wiem, trzeba się zastanowić, porozmawiać pana do lat 52. Oferty z foto- nowisku wyższego urzędnika, z ludźmi. Nie wiem, to wymaga dłuższego grafiami można przesyłać dó: Prag^rile poznać -starszego pana namydu, ostrożności; Naińysłu nad czym? Władysława Giera, 50-037 Wro- o-dobrych zaletach charakteru. Jestem dziś przewrażlłwionyi pomyślę o caw, uL Kościuszki 7 n^ 12; Listy z ofertami ha zawarcie tym jutro. Teraz trzeba opano.wać się, nie ; Rozwiedziona szatynka, lat 34 małżeństwa chętnie przyjmie: wolno ulegać nastrojom, trzeba wyciągać x scnem Iatl2, uczciwa, lubiąca ^ ^z^^ Pszćzółkowską, 58-302 wn^iski iyUu) na; p<)><łstawift rzeczy kos-, teatż i ąpdcojne kulturalne iy- Wa&rzych iń. Ąrjmi^^ '.. lHeti^di. ' eie oraz mtaskę i sport, prag- 22 mi.