m
™iAZKOWIEC" WRZESIEŃ (Sepłewber) SroJa, 11 ^ 1957
1^
i
'NT
j)oKojony zszedł na dół, znalazł w lodów-, ię piwa i na'stojąco wypił ją duszkiem. ^ Tiak na zamówienie, leżała otwarta pacz- { ^śrósów. Usiadł więc, lv) nogi poaęły się ' uginać, i zapaliwszy, .zaciągnął się głę-cręciło mu się w głowie. Pierwszy, pa- ' 24 godzin smakował i działał, jak naj-^zampan. Eo cłiwili zaczął z powrotem ! Znalazł cłiwilowo schronienie r- na jak ^nak bezpiecsie?-Mieszkańcj^ domu mo-chwila powrócić i co wówczas? Spraw-zabrany policjanto)j^|5i;^olwer jest ńa-[połozył go przed' śobi ńa stole; ByPw [ili jedynym jego sojusznikiem, radykał- sacja urosła' do rozmiarów przypominającycłi tor, docliodził do wniosku, iś na miejscu Stań-Icarstwem na wszelką ewentualność, wo- najlepsze gangsterskie czasy. leya tak samo by postąpił Przypuszczał nawet,
pednak nie używać; by nie zostawiać za Inspektor Macdonald przyjął podaną mu że gdyby przesłuchanie Zabawy nie dało pozy-Sszych śladów. Musiał Więc działać szybko, niezwłocznie wiadomość o napadzie spokojniej, tywnych wyników również, w mniej oczj-wiś-jeszedł do halu, gdzie ną małym stoliku sam, się tego; spodziewał; W grę wchodziły cie dramatyczny sposób, dałby mu uciec, lub
unikat radiowy nadany ^na policyjnej ib"nizował-w-ctąguHciłkunastu-minut-ca=-opolitalną policję torontońską i zaalar-
Macdonald:a imogłąona odegrać jfćszcze^całkiem' szczególną thlę w tej całeji afeiae^i wobec tego nie należało jej przedwcześnie wystraszać, tójr t^z Zabawie lub Innym dać do poznania, że jest przedmiotem' zainteresowania policji. '
Gdy policja na mieście przeprowadzała obławę za zbiegłymi bandytami, bezskutecznie poszukując Marka Zabawy, Stanleya Dirk$onaJ Franka Lewisa, którzy zniknęli jak'kamfori-h-inspektor Macdonald układał swoje^ m^chiawel-skie plany.
Nakryty poduszką telefon \y pokoju Marty Lizzak naprózno dzwonił, nikt- go bowiem nie słyszał i nikt więc nań nie odpowiadał.
Hanka Wysocka, o niczym jeszcze nie wiedziała, ale; przeżywała ponowny napad depresji.
nSM -enct{
potrafili.popełniał^; s7aVn<;twą __
; Marek Zabawa znowu' był na wolności, mą-póUcje prowmcjonalną. Donosił, o krwa- drzejszy o jeszcze jedno doświadczenie^a 'więc padzie, dokonanym z bronią w ręku, w trudniejszy do schwytania i bardziej zdecydówa-ieh 1 w środku miasta na samochód po- ny na wszystko. Miał szczęście — a ono, jak
..TPdna fyiko rzecz niennkn.ł. pn. Wiedział ^y^y^^c się z domu. „Jakaś osa ją w tej z raportów i akt dotvc^cvch całpj afprv 7o~^^^'^ Ugryzła u", przyczym-osą lą był oczy-z raponow i aKi ooiyczącycn całej aiery, ze Warplc Zabawa którv nawpł nlP rar?vł 7a.
zamteresowane są w mej jeszcze i inne źródła. !?:„!:..^rA^7A„^^
E
iosl
Avi.|
ty ods
Inim lem.
HES
'C.
ur6
130 ;« Toi
3
mi
mm
tgenei erek
St. )
im
Wvwiad sowiecki .czv kSntSprnwr^kT A^i^Ł^^ "apM Hiłnkę: Musiał O jiim czy-, ...................~............... . - ........... X'kZycŁ7„'e^dt~V^^^
w którym wieziono na przesłuchanie wiadomo, me jest dobrym doradcą ryzykantów, o spbie i nic nie wskazywało, by interesowali ^s^Hn^-ł^ k j«
nego poprzedniego dnia Marka Zabawę, Inspektor me sądził, by popełnił błąd, nie prze- się Zabawą. Czyżby o jego „misji" mc jeszcze nie !^em Cóż wiec dm SoSaTa^^
ego o podwójne morderstwo. Więzień suchując Marka zaraz po aresztowani^ go. wiedzieh lub tez uwazah ją za niepoważną? S wvLdoS^ałrnf ^s^^^^^
czasie strzelaniny zbiec. Z eskortujących Nawet zastosowanie maszyny do wykry^yania Czyżby mieli własne informacje, ze posiadana geoię wyfaaowywafa na wszysiKicn wokoio.;^ ■
jantow jeden był ranny w ramię, drugi kłamstw me zmusiłoby Zabawy do wskazania, przez niego książka nie jest tym poszukiwanym George Chmiel natomiast chodził w pełnej
mana nogę, trzeci prawdopodobnie pę- S^^^ ukrył swoją ksiązke — a przecież ta właś- kluczem do skarbów' Tłumaczyłoby to ich nie- swojego podbitego oka, a o jego byłych
zaszke. Napastników było pięciu: Jeden me wiadomość była istotna, a nie udowodnienie obecność w wypadkach rozgrywających 'się wo- Wzewagach sportowych musieli obecnie słuchać
bity 1 znaleziono go w samochodzie, mu zabójstwa dwóch gangsterów, dokonanego kół Zabawy, brak ich „oczek" w otaczającej go wszyscy ci, których one dawniej nic me obcho-
bandyci przybyU na pole walki. Rozpo- (inspektor był prawie tego pewien) w samoobro- sieci Mogło to jednak być również dowodem, <^2ił>' a którzy teraz chcieli dowiedzieć się o na-
o natychmiast jako od dwóch dni poszu- nie. Marek Zabawa, bez ksiazki,którąk wiózł, ze działają z ukrycia, ze gansterzy są tylko .P^^zie „z pierwszej ręki'. Fakt, ze Hanka ,była
o „Slick" Martina. Pozostali (prawdopo- interesował bardziej policję kryminalna niz sprytną pokrywką dla kogoś innego lub tez, ze nmedysponowana" i wobec tego me chciała -
jeden lub dwóch z pośród nich zostało - Mounted Police ktos stojący z boku czeka, az wyciągną z ognia "™ rozmawiać, me popsuł mu humoru i sai
i) uciekh innym samochodem, który po Napad, mający na celu umożliwienie mu kasztany, by im je potem,odebrać. *
zyjechał w kilka minut po rozpoczęciu ucieczki, musiał byc przygotowany zaraz po jego Zdawało się, ze inspektor wyszarpie wszyst-
iny... Komunikat,nakazywał.natychmiast:. aresztowaniu i prawdopodobnie nastąpiłby przy kie włoski z krótko przystrzyżonych wąsików^
policyjną w promieniu jednej mili od pierwszej sposobności, gdy tylko noga Zabawy Zagadnienie, które przełożeni zwalili mu na
napadu oraz blokadę wszystkich dróg opuściłaby komisariat.. Zastanawiającym jednak kark, było skomplikowane i wymagało natych-
acych z Toronto; podawał dosvc szcze- był fakt., ze w napadzie tym brał udział „Slick" -"i—.
1«
\ ADWOKAT — 08R0*^CA ' NOTARIUSZ; .
1.437 Que«n W. ~ Torońk
Micszt: 0akvilie VI 5-1^1^
f^ówł po polsku , ^,
"KULTURA''
"WłfiDOMoscr"
(fondyńłklo)
Stale posiadamy na składzie
numery bieżące Przyjmujemy prenumeratę na powyższe periodyki po cenie nominalnej .Egzemplarze okazowe
"Wiadomości" przesyłamy na żądanie.
Księgarnia "Związkowiec" ]475 Qu«tn. Sr. W. Toronto, On»..
!0
samopoczucia. Tłumaczył to sobie tym, ze po takim przejściu nawet najbardziej odporna kobieta ma prawo mieć „boi głowy" i w samotności czekać, az będzie mogła zdjąć z buzi mało atrakcyjne plastry.
Marek Zabawa wreszcie, niczym osaczony
-acycn z loronio; poaawai aosvc szcze- oyt law ze w napadzie tym bral udział „Slick" .miastowej decyzii Co robie dalej'Instynktownie • . vrxv,o^...v., v.oav^«..j
opis samochodu, w którym uciekli ban- Martin Wskazywało to palcem na Stanleya Dir- czuł ze najlepiej* byłoby me robić mc i wzorując f^'^* jaknajszybciej zreorganizować
az bardzo chaotyczny opis samych ban- ksona i Franka Lewisa^ Inspektor był tym za- się ńa innych mniej w środkach przebierających, s^^-oje plany, czy tez zbudować nowe. Niestety
uzyskany od wystraszonych świadków skoczony, nie spodziewał się bowiem, ze ostrze- czekać z otwartymi oczyma Zamiast szukania ^.^ impiowizowac — a czasui na lo mai
■ ■ ■> j ■• ■ nie wiele:
zarządzał wznowienie obławy, teraz juz na skale za Markiem Zabawą i — co było •haiacych gO; policjantów największa chy-acią .— nakazywał aresztowanie Stanleya a 1 Franka Lewisa, podejrzanych o zoranie napadu. Ostrzegał, wreszcie, ze poszukiwani są uzbrojeni i na końcu dał podanie w ciągu najbliższych minut rozkazów? oraz dokładmejszych danych cych zbiegłych bandytów.
mieście zaroiło się od policjantów i cy-detektywów. Gdy w pol godziny po na-, lejscowa stacja radiowa przerwała nagle imianie słuchaczy o. nadzwyczajnych właś-
ksona 1 Franka Lewisa^ 'Inspektor był- tym zaskoczony, nie spodziewał się bowiem, ze ostrzeżenie, jakie 48 godzin przed tern rzucił w nos Stanleyowi; wywoła wręcz odwrotny: skutek. Czyżby.me,znał się na ludziach?...
Trup „Slick": Martina, przeszyty na wylot dwoma kulami rewolwerowymi, w połączeniu z faktem, ze zabity był „salesmanem". Stanleya i-zainteresowanie, jakie zarówno on jak -i jego boss wykazywali aferą Zabawy; były na oko wy-starczajatymi dowodami. A i powody były całkiem zrozumiałe. Stanley mógł liczyć na wykrycie tajemnicy skarbów Hitlera tylko przy pomocy samego Zabawy. Z chwila,.gdy ten wpadł w ręce policji, cała sprawa z punktu widzenia -gangsterów była przegraną — chyba, ze Zabawa znalazłby się ponownie na wolności. Dopomogli mu więc — czy jednak zdołali go sami schwy-
Zabawy^ odkomenderować ludzi,' tak bardzo również gdzieindziej potrzebnych, cofnąć się na Właśnie ze złością cisnął słuchawkę., .Zuzy dawne pozycje, skoncentrować.tylko na obserwą- nie było w domu. Powinien był o tym wiedzieć, cji Kattelburgera. — Ten przecież bez książki Pracowała przecież a biurowego, telefonu — minie nie zrobi, ale bez niego książka jest nic nie mo nalegań nie ,dała. Przeszedł do kuchni, warta. — A więc czekać chwili, gdy inni zainte- wyciągnął.z lodówki jeszcze jedną butelkę.piwa resowani odnajdą Zabawę i jego „Mein Kampf" i powrócił z nią do. telefonu. Pozostawała mu 1 dopiero wówczas uderzyć pewnie i znienacka, ostatnia deska ratunku w postaci Hanki Wysoc-Stanowisko takie: miało poważne minusy, mogło kiej.. ' • ;. • bowiem popróstu nie udać się, niemniej było lepsze, niz szukaniś po omacku, rozpraszanie sił 1 uwagi między Zabawę, jego książkę, Kattelburgera, gangsterów, hitlerowców, sowiecki wywiad i Bog wie kogo jeszcze, łakomego na spadek po Fuhrerze.
Inspektor wytarł pot z czoła, zapalił wy-
ch nowej pasty do zębów, aby . nadać
>y komunikat wzywający mieszkańców tac, hcząc, ze mają lepsze od policji, metody na gasła fajeczkę i zdecydowawszy na taką właśnie
.n,.-H. ,..h'.w^n,. w.;pik.r.h .r.dkńu; wydostanie Z niego wiadomości, gdzie ukrył „bierna" politykę, 'hmychmiast porozumiał się
książkę.' z policją, w rezultacie czego, między innymi za- łym, prawić słodkie słówka. Nakazywałaby to
. Czy tez może 1 im wyślizgnął się z rąk? padło . postanowienie pozostawienia w spokoju polityka. Na czułości jednak :czy politykę nie
z policją.: ben- Im dłużej zastanawiał się nad tym, Inspek- Hanki Wysockiej. W przekonaniu inspektora miał czasu. — Powiedziałaś o ranie policji? : v
isciado zachowania wszelkich środków Dsci 1. nawołuiący świadków napadu, by last porozumieli się z policją :, Sen-
Tym razem szczęście mu dopisało. Usłyszał w słuchawce jej głos. ' -T- Marek... Co się z tobą dzieje?
— Czy możesz swobodnie rozmawiać?
— Tak. Jestem .sama w domu. Marek... Czemu wczoraj nie telefonowałeś, 'Słyszałeś przecież o napadzie. ,
— Słyszałem, ale telefonować nie mogłem. Zdawał sobie sprawę, ze powinien być czu
$WC0ZBNi6 SKÓRY Maić Ztma Zema na swcdzente tkdry i egzemo. Pnynoslf natychmiastową ulgę i poprawę. Cena; 'stoik -1 uncja — $1.50 (przesyła bezpłatnie),.Do n|i-bycia w kaldej drogerii {Dtug Storę) luh w zama z«ma of Canada,l7 Wtst Lodga Av». Toronto^ Tal. LB M«».
poiłki tkład rowop^w ialatnyeh, fifb, naciyA tcuehannyctt orax' prxybor6w wodocl«sowyeh I: ogrMwania. ' : J. & J. HARPWARB J. Stefanlaki właściciel 745 Oueon St. W. - EM 6-4863 SoUdnn ohBhiea, NlsWo ceny. >-BcjEptatDc porady w sprawacnlcanB-/ ' lIzBCjl I ocnwwnnla, ■ 8
ANNE PHOTO STUDIO 865 QUEEN ST. W.
Wykonuje rotograflc wctelno ł po^ irely óra% wypotycxa weselne atrojo dla WPanóW. WłaM. W. TRACZ ItprasM Sie telcfonoNvttć po polaku. Biuro EM e-3Mr • Mlaiik, RO^ł^M Toronto. 27-P-2B/8fl
Sale na bankietv
SHOWER . PARTY, iLUBNB ,1 ZARĘCZYNOWE PRZYJĘCIA
' najtaniej w Domu S.P.K,
206 BEYERLY ST. Rodzinna atmo-sfera.-; Wygoda. TEL. WA 17612.
38.W-90
Al
ZER
iKlil
tZNI
)
tez pan Albin szalał tej nocy szalał!^ i kelnerzy baru "Serenada" nie pamię-miłego gościa, A ile wypił? Ile się na-kujawiakow, tang, oberków? )rawdzie niektórych panów, bawiących na zniły jego nagłe wybuchy śmipchu, dow-. uwagi rzucane zbyt hałaśliwie, a nawet
Orkiestra, jak zwykle o tej porze, - zaczęła ciągnąc węgierskie, melodie. Cygan, czarny jak smoła — chluba "Serenady" — wysunął się ze skrzypcami na środek sali. • Woatruiac się w Łotocia,. rozmarzonego w tej chwili u boku młodej brunetki, wziął ich za parę zakochanych. Wolnymi krokami zbliżał się do nich i wyspie-
szy rzut oka wydawał/Tylko niepotrzebnie jiległa ła.a.z oczu, utkwionych w jeden punkt wyzierał jego namowom 1 opuściła lokal przed godziną przestrach. Az sama się zlękła. '> czwartą. Mozemiec za to porządną burę od dy- - ' —Co panu?-., — wyszeptała, rekcji, co me jest pożądane w próbnym miesiącu , Pan Albin siedział oblany potem, po chwili pracy. nerwowym ruchem wydobył chusteczkę i wy-
— Hm . głupio zrobiłam pomyślała cerał zroszone czoło.
Zerknęła na mego ukradkiem i stwierdziła — Cicho.. zaraz, zaraz . — mamrotał bez-raz jeszcze, że jest wcale znośny. Już nie raziły- ładnie. .— Tylko proszęme patrzeć w tamtą ja tak bardzo jego pucołowate policzki, uwy-^^^^?-
datmone przez szramy na szyi — pozostałość po Odruchowo spojrzała na salę, lecz nie zau-wycięciu gruczołów. ważyła nic szczególnego.
— I nawet oczka ten pan ma zabawne, jak u małego prosiaczka^ Mozę trochę za gruby, ale wiek swoie robi..-; Bądz jak bądź, można się z mm pokazać, me wszędzie,, ale tu i ówdzie: — zaopiniowała.
Tymczasem grajek oddalał się od nich, a w
— Cóż tam?
— Wlazł tu.., ot i nieszczęście... o, stoi tam przy barze... — bełkotał pan Albin ukosem ust, jak liczniak, który rozmawia na lekcji, mając oczy utkwione w belfra.
Podążyła za jego wzrokiem i zobaczyła opar-
wai chmurni piwosze popijający w sa- wywał'na strumach rzewną piosenkę, wezbraną melodię zaczynał wstępować wigor. W załoś iwy tego o ladę bufetową siwego pana w dostojnie
iTozY zerkał nanana Albina z wyraźna łzami szczęścia i tak smutną zarazem^jak chwila smętek, wskakiwały jedna za drugą, weselsze, skrojnym fraku. Stała przed mm butelka konia-
a al; tn iM7 t^k Tywa ze lak sie jeden rozstania na zawsze Pod działamem tonów, od Porywiste nutki Smyczek zabiegał raźniej i szyb- ku. kieliszek i filiżanka kawy, z której samotny
ralie toTnni nie slź tegi rad ! Oczy których miękło serce, pan Albin przezywał w ''^i' f "blicze Cygana-yozjaśmał jakiś wesoły gość popijał w zamyśleniu.
nnf.Ł " V. c^ttAlł/in ludzka myślach ostatnie momenty triumf Przechodził w skocznego czardasza. _ Czy w.esz, kto lo jest'... - wyszeptał
CH
1
REE
[powodem złych spojrzeń była tu ludzka ita zazdrość -—o pieniądze, którymi sypał vo i lewo — i o kobietę, urocza towarzy-hućznej biesiady. Zresztą po pewnym iwaj otyli panowie, opiwszy się piwa do zapłacili i wyszli, a pan Albin spędzał noc beztrosce i miał niezachwiane po temu
I
Ul 0.1
e «4
iie? Nietrudno się domyśleć w dzisiej-zasach; bo:Czvż może byc słuszniejszy pre-8o libacji. Jak nie raszczytny awans w I dla narodu? Ba, mało tego, wyrwał^słę^ z cji do stolicy z piękną nominacją. Zaiste . . .
rto szukać'głębszego uzasadnienia dla sprawa jest załatwiona, me; kolacji. Przecież po to są właśnie "
bażanty i melby, na to w restauracyjnej 'czekają, omszałe butle tokaju a benedyk-[ysilają swój kunszt, w uszlachetnianiu [ likierów, wszystko po to, ażeby można [zcić moment tak radosny, jak objęcie sta-wicedyrektora "Departamentu projek-kstycyjnych" w "Ministerstwie Finansów'' bana Albina Łotocia.
myślach ostatnie momenty
Tak. Jeszcze wczoraj łopotała mu w piersiach trwoga, gdy czekał na ostateczną decyzję. Tyle razy obsunęła mu się nogana szczeblach kariery, tak wiele JUZ doznał nagłych rozczarowań, ze do ostatniej chwili, uczuwał dławiącą niepewność. Bo, licho wie, co się może zdarzyć... Na^le ktoś mny z boku podejdzie... W tej Warszawie nic nie wiadomo:.. Dziwne doprawdy, ze nie rzucił się dyrektorowi Tynieckiemu w ramiona, kiedy ten, opuściwszy gabinet ministra, uścisnął mu rękę 1 rzekł -
No,'można panu powinszować. Pańska
Cygan podszedł do ^ loży i pochylał się nad śtolikiem.łaskocząc struny palcami; Pociągnięciami smyczka—^ niby pędzla -—malował szerokie łany falujących żbpż;.. bose dziewczęta przy ogromnych stogach i woły ł)ielejące na słOnecz-nej drodze. ; '
— A teraz trzeba będzie wślizgnąć sie tu i ówdzie rozmyślał Łotoć. Grunt, żeby gładko wejść w,.sfery rządowe. Oni tu wielką przykła-była to łatwa sprawa. Wymagała wielu dają wagę do'życia prywatnego. Już mnie nawet ych posunięć i śwadcżeń wzajemnych, wypytywali w ministerstwie o koligacje... i tbtelniejszych że dotychczas oan Albin czując, ze oczy wszyslkich^becnych na sali sku-fał skromne stanowisko'naczelnika Urzędu piły się na nich z powodu cygana, ocknął się z yi.o.B„a^.aj.go . Kutnie. , ^«yś..n^ !a3:[f^a!'LftS^cU da.
zaduSJla^ jeS^inwLie i zdolności w. ktćre popl,_tał alfcoliol.
Łotoc pstrzyknał.palcami na kelnera.
— Odkorkuj pan tegt) szźmpańa! —rozkazał, po czym nachylił sie poufnie do swojej damy,
— Panno.;, panno..,
— Halino. ■ . ■
— Ach tak, panno Halino, przepraszam,;, może wypijemy bruderszaft, tym szampanem, co'
— O, me, j'a me pijam na "ty" z ludźmi, których mało znam — opierała się z godnością, • — Ale Ze mną chyba pani.wypije? — nastawa! łagodnie.
— Dlaczegóż miałabym dla pana robić wyjątek?
«..— Dlategę, proszę pani, ze ja przynoszę ludziom szczęście: jeżeli ktoś ze mną wypije na "ty", to od tej chwili zaczyna mu się dpskonale powodzić.
Spojrzała na niego z zaciekawieniem I roześmiała się, ♦
— Nie wierzę, choć jestem trochę zabobonna. A czy wypróbował pan-na kimś tej właściwości?
---^ A jakzcy JUZ mi wielu dziękowało d.ajc słowo,.. —
Łotoć drżącymi wargami.
— Kto?
— To jest., sam minister...
Rzuciwszy to wyjaśnienie, westchnął. W lękliwym podnieceniu zawiercił się na kanapie. Rozlatanymi palcami przebierał w solonych mig-dałkach.
Po chwili minister, gdyz on to był; ocknął się z zamyślenia i błądził oczami po sali,
I jakby czując wzrok Haliny,'zatnymał pa niej spojrzenie. Wytrzymała je, patrząc mu w oczy z figlarnym uśmiechem ,podczas gdy Łotoć poderwał się na drżących ^i^ogach i kiwiiął się parokrotnie w skwapliwym ukłonie.
Na twarzy ministra ,odmal(iwało się lekkie zdziwienie. Odkłonił się nieznacznie, z rezerwą, po chwili, poznawszy widać Łotocia, poprawił SWÓJ ukłon.
Pan-Albin usiadł pełen niepokoju —- Nie gap się tak na niego! — syknął karcąco,
— Dlaczego? On ml się nawet podoba — odparła 2 niewinną miną i znowu skierowała oczy na ministra.
Uśmiecbo^l^się nieznacznie.
Słuchaj, rauszęi do niego podejść i pny-
Bezpłatna próbka
łablatak na
REUMATYCZNE BOLE
Jeżeli nic zaiywsiłście jeszcze pigułek R0SS2 TABS na do-Kuczlłwp bńljŁ jwiązane^z reuma^ tyzmem, artretyzmem itpnia-czego nie spróbujecie tych pigułek DZrś na nasze ryzyko? Pigułki tc zażywało tysiące ludzi podczas ubiegłych 36 lat w Kanadzie I Stanach Zjednoczonych'
BEZPŁATNIE DLA CZYTEINI-KÓW TEGO TYÓOONIKAI
Z radością wyilemy dp ■ yłah pełnej wielkości paczkę bezpośrednio do ,Wa.szcgo domu, Za-ż żyjcie 24 PIGUŁKI BEZFŁAT* NIE. Gdybyście nie byli całko-, wicie zadowoleni z poprawy po użyciu naszych' ipigułek, zwróćcie nam niezużyte 1 NIE PRZYSYŁAJCIE NAM iAO> NYCH PIENIĘDZY.
ROSSĘ PRODUCTS,CO. D«pt 0-14 '
Box 772, ChiMgo 90, tllinoU.
Wynylamy z. kanadyjikłe^o^Bitira .z Ciem Opłaconym, ' ;
— No, to niech pan się dowie, ze ja na od _
ZiLT^TJ^uti nJ^nr!^ ryzykować, - slThri^^^Bóg w{^^co"s^^^^^
Ostrzegła z żartobliwą przekorą, _ KZPntał nan Albin deroeracko -Tymczasem kdner odkorkował butelkę, któ- aespewcKo.
H~iMiłirT>zepibolSyg^
Sięgnął do kieszeni i wręczył piehłądze graj- napełniał kieliszki . l^^a. biedaczysko nie ma gdzie sled^liiT
j-- j • - -„™K..'/łntiv miasta Bięgnąi uo MCiicm 1 wręuiiyi płciił^otc gTdj- »»«i|rełUMii nj^uatn.. ^ ^ , ,i
me W dwednme rozbudowy mwsia, ^^^^ ^^^.^ _ ^ ^^^.^ wypijmy "bTudra" tylko — No, tak... będę''musiał to zrobić, pro
ano w listjr polecające do wpływi^cn ^ tego życzył —'ale zaczął wyciągać snbtelne na ten'wieczór. No, zgódź się już, piękna Halin- forma. Na petfrno nie przyjmie zaproszenia,,- ale
SCI ale wszystkie usdowajnia «>stówa^ pianissima. Rozsnuwał przed wyobraźnią słucha- ko! - błagał, trzymająckieliszek. - w rarfe gdyby tu przyszedłto uważaj... j^l tu
a Dopiefo pirtkownik Łuska-dawn^^ v omglony horyzont pusrtv/owianej bezrałer- - Dobrze, niech będzie. . paa Albin, nacb/^ony^ j?ad nią,, rtówlł, z^^mcl-
573
SPORTOWE ŚfZWRTY