((Ąio^iiadanie)
opowiada lędnym' otkn^ la^ mo^ to nie., z. faiakii iubaaazw90ai ale wznisBcnie. spi^. słowa- w jakiśv^iz, pnAsĄć aj grdyka diodzie awiany motor. Bece zastąpić i aziqieł-w rdaniarii, rofag radl witfzód obia-albo zapaLd-p:Qiie-rowa niederpawo-icza znaliśmy od da-pi-zyzwymjoii obu d9skakiwania a nawet "obszczcłi-
ratejadi nie aresztowali mkb^ go. obili tyDco vyvud:-z ece-so kto ine, co mla, eSae px» age, od kiedy? Jednym sisWĘpi to wszystko o cqrm samiidasko-nale wiedza.'linie nie- wzywali^ bo maże lazypuszmli, łe. nie bs^ym ri>yt grzeczny, :aleMi^
zupełnie jak wiejski
niż kiedykolwiek "ob-teraz swój temat ykrzyknikami pol^ ncuskimi. lYudno by-się dziwić, bo cała
aw^ się do jednego go przekleństwa.
do mnie nie przyszli szybko, z przejedem ej, owszem zajechali garaz^pytać czy nie ie mieszkają Peyrou: pokazałem drogę, bgło mi coś podobnego głowy?..:. Dopiero ną pani Peyrou mnie policja była u mch iwom uszom wierzyK iPeyrou, Francuz więj^ awem? Jeśli nawet żo-^Iką to nie mają prawa pytywać". Ale. jat Świecie, z nimi mieszka Jitka pani Peyrou, któ-, chała z Polski parę lat
prawo pobytu na niemniej, należy do fcmców". To o tę starą poszli pytać. Wstyd po-|rło im strasznie jak zo-to nie; tylko stanisz-osoba sparaliżowana sama nie może. To też działa .podobno: "ża-bowie, ale gdybym nalała bombę na Chnisz-Licić to bym tego nie bo co innego uchodźcy ego mordercy". Zresztą j^szyscy, jak by się umó-^ali policjantom tę wła-ledi
pana
nie rwzj-wali na
iie nie; I bardzo tego miałbym okazję pOr im parę słów. A cóż nogli zrobić? Tu, w Pi-
iządzili mi przez to niediwie^ piiy^ioSiiip Biby jak ja.teń^ wobec rodaków wy^^dam? 1^ sobie to tłumacze, że mnie zbyt dobrze na prefekturze znają, bQ kogo jak kogo ale garażyste zaa każdy, a mejeden urzędnik pr^ fdctiu; u mnie każe sobie reperować wóz. "Garażysta po-blicz^josoba" jakby powiedział Wiech. Ale sęk w ^m, iemnie od wszystkiego .odeszła raptem ochota... Jak nożem ud^ D6 Życia, do picia straciłem zupd-nie smak. Państwo wiecie jak to u mnie zwykle jest —< po dziewiątej wieczór, w "anrićre-boutigue" nieraz wesoło ieliar Płyty mam polskie/ różni nasi ludzie.ściągają do mnie wieczór nie tylko w święta ale tak ■ z byle dzin-u, kiedy bądl Sąsiadów nie man żadnych; czy u mnie śmiać się czy śpiewać — nikt mc nie może mie# do gadania.' ■
Była to prawda . i Malewicz powiedział to z pewną prze-' Chwałka w i^e: Wiedział, że mu powszechme zazdroszczono. Trzeba było rzeczywiście być szczęściarzem, żeby mieszkać tak .jak on. Garaż stał pizy naj^ ważmejszej; arterii departament tu jł wylotu .miasta; Wylot, ledwie opuściwiszy^ miejskie budynki i rozgardiasz ■ terenów pod budowę, tryskał'vod razu zielemą i przestrzenią. ; Był to jeden z tych widoków' łakby odciętych nożem i tutaj włdśilie ziemia rozpadrda się na miasta! i "resztę świata". Wspaniały widok na góry zaskakiwał i mm jeszcze oko objęło spadającą:^ dół perspektywę; juz oddech zatrzymywał się w piersiach. Droga przechodziła tutaj w szerokie bardzo regularne póUcole, ocembrowane białym kamieniem na grzbiecie wzgórza; i zdawało się; ze ten łagodny wiraż jest olbrzymią lożą dla podziwiania piękności krajobrazu. Zachodziła przytem izecz dość rzadka — rozpiętość doliny była zbyt. wielka aby traktować ją; jako "dolinę'.', ^agment, .górdtfc >s^ę;
czaftn jcyL «||aitue stał ^utał. & dniv jaśnie ińdą W". v nocy. .ja^towym kontnreni..
Cr kttey posiadali go i^^d HalewicBem, nie rolnU zbyt do-biydi interesów. Ttoyśd r zwal-^ niaH wprawdłle patrząc na iń-
rokość zaś i Iiezkresność wyzu odbierała mu ~ charakter ."wzgó: rza" — były to więc dwa piętra świata. Łączyła je. serpen-tj-na jak skok śruby. A u por
doik; ale zaopatiywall ae.w ben-j zyne pneważoie.w dwóch in-; Bsydt konkarawyjoydi ? stacjach' cti>j«c|di V odle^iośd tizedą kilometrów od zakrętu ivny_ odcinka szosy równej ja]^ stfi-Kiedy, więc ;gantt^ jia zakięde jOuzedawano, cena jego nie by-Ift zbyt wysoka i Malewicz go nabył. A kiedy po labach nada^ izyła ^mn się okazja kopna in-otg/y_ garażu, _znacznie większego w samym centrum miasta, nie zawahał. sie ani na chwilę ofertę te odrzudć. Z widokiem na góry — z tym widokiem rozstać się nie chciał. Ceniliśmy go za to szczerze i przyjenmość sprawiało widzieć go jak się po swoim "obejśdu", jak mówił, oząta i porusza krokiem człowieka, który tam jest, gdzie mu się być podoba.
Niespodziewanie ta bezinteresowna, iście polska miłość przy' ipdy opłaciła się Malewiczowi sowicie;: Najbliższą_ stację ben' zywoną zlikwidowano zupełnie a -drugą przeniesiono na inną ?'route nationale". Stało się to
tamę Bi^^ pojednł X taMm
mijW notę tny^dtfi. Im #^ to e^ak i»^t»U9K
a mnie od jalieęBi lAa^ ieśde .go państwo;b nun waiyił ostatnoBł'.' men? niednły;/ czanv,l Gldop3kr'.oc9-wiśde w widki Jament; ie właśnie- teraz będzie arniki że mn "poorbmzy? ł^"oń ^aśide
d^. łen.tydtiei,. kiedy CIbrbe-będzie w-Fan i tak.ddo. Ze swego pooktawMbeois.trochę ratji mid: Al^ dąjefań; stwti' dowo tKmoni; że dlatesom tego' nie zrobO, żebym, mo ustąpiŁ Byłbgnn postanl swoim a cUopakowi daHqnB coś .> w rodzaju-. gtatyfikacjł.
jĄfasem i^Mtaim nde.^ Ja «tedy c^m loedzej dosanło
hiechby nawet i 50 nowydi franków, i nic by nie ndiA do SB^ dania. Ale jak raz,^ przypadd: chciał, tego wieczora zajeżdża przed mój gataż Abadie Nie byle jaki Abadie, ale teb komunista, właśddd restauratji
przed czterema laty i jod tej pory Malewicz został panem drogi. Pracował dużo, dobrze i zbijał piemądze. Obok garażu wybudował dom, niski, rozłożysty; ładny, obsadził go wkoło szałwią, tak że z daleka jego stacja zdawała się płonąć od czer wiem, za domep zaś; zasadził krzak serdeczny. ..Wzruszająco swojski 1 wiejski krzak wygir nał w półobręcze swe łodygi obwieszone serduszkami, które ku ich końcowi stopniowo jna-lałya u ich spodu widniał ma^ ły biały płatek. Jako dziecko zadręczałem "nianie" pytaniem czy jest to irfaczące serduszko, czy tez przeciwnie -r^ właśnie pęka z radości, ł nigdy me byłem pewny, jakim uczuciem należy się powodować w.tym wypadku — żalu czy radości. Spotkanie z tą ruśliną, zwaną we Francji "coeurde Marie", sprawiło mi przyjeiliboSć.
— Z początku, j:)k się o tym wszystkim dowiedziałem, taka mnie chwyciła złość^^że postanowiłem' ostentacyjnie .iamkńsć garaż. Na całe dwa dni pobyitu Chruszczowa w Pirenejaiih. >fiech stracę >— wolnomi. Nie zbankrutuję, jeśli przez dwa doi nie będę pracował. Urzędnicy ;pre-
w Lourdes. Jego to ja nie lubię. Zresztą kto go lob^ Pomyślcie państwo sami:opiócz
tej restauracji w Lourdes Cół^ teres jak złoto), ma odii^ v terenach naftowych, wielkie winnice w Perpignan, dwa domy w Tarbes, ale komunista całą get-bą i na wszystkich ich zdna-niach: on zawsze^os zabien. w}idina burżuazję i aż się ślini z zachwytu nad Bosją Soiried% której na oiczy nie widział. Tta, do licha? Sami komuniśd tutejsi uważają go za dziwoląga łonie partii i jak im' wymienić nazwisko Abadie to sami tde wiedzą, na której nodze tańczyć. Mniejsza z. tym. Dość, że mi ten drab — wieUd, tęgi z taką złotą bransoletą pizy. zegaiko — zajeżdża swoim Jaguarem. Bak ma pusty. Chłopak zabrał się do roboty, a ja jakoś st^dein obok i; ten Abadie do mnie:
i — do nbotyf TM^em jńenr-sor z bcaeg<ł ni»er, ktiSiy mi «paa w reee m doić aao^e fS3 i wymaloaibni na każdym fen d(«aa ^rA' bas.;^ tiber. Co które aoto nadjcdia^ najwięcej fieołfiD — a idkorat sporo zatnymAi de tego wieczna — nale^ td. -Hipis X Upi^y^^ifftffffn siłtkośdrz 13^^ w^ wyjeżdżali ode mnb kii«^'z taką naklQk« czytdaaina qmi odleiłofć. Nazajutrz tano to samo. Możede więc .śpbi^ państwo wyobrazić, jak ładnie wy^dA :szasa upstez^ ^ ntdiomą tddamo. Zwłaszoa pay wjeidzie do ińiasta.
^ ^LHao:t■:'■■2^:^:^^^■ yi3imńgl zmaiaczył. Sie luh laz. spocłunnmiid:
— Otóż to, Jean! Jasne, że wiedziałem z »5ry; «qrm :tb wszystko padmie. ńaistęp-
'Bon soir, monsieur Malewitdi, co za niespodzianka, -to pan nie na Korsyce? Pewnie, pewnie, tu klimat jest też bardzo, pnyjem-ny a wino lepsze''- "A rzeczywiście — odpowiadam na to — ale panu najlepiej by pewnie smakowało kiTinskie". T^Iko sie roześmiał i dał mi banknot do zmiany bo nie miał drobnych, tylko same dziesiedotysiączfci
—- idę więc do garażu, do me-|Bawę Suską. Możede sobie wy-
oy dzień; a to wła&de był dńeń pobytu Chmszezowa w Fiu. oezekiwriem u siebie kogoś j poUcjL Co do Jeana, to początkowo łnwyo go to wszystko ogromnie, uważ^ to naklejanie napisów propagandowych za dobiy kaw^ Potem jednak przyszto mu do 0owy, że to jest mmej niewinna zabawa niżby pnypuszczał; i patrzył na mnie jak na człowieka pomylonego. Zapytał ninie.nawet czy nie boję się tego robić. Zrozumiałem więc, że on już się bał. No. a nazajutrz wieczór izeczywi-śde już miałem spodziewaną wizytę. Jak tylko udyszałem motocykl przed garażem, wiedziałem od razu kto i po co. S^wiłem sie tylko, że przyjechał jeden a nie dwóch policjantów, jak to jest w zwyczaju. Ten zaś mi od razu powiada, że jest pizydddony do "mojej sprawy" i ie pewnie wiem dobrze o co chodzi. Oczywiście potakn^em, a ten mi nieznact nie wskazał mchem głowy abym poidała Jeana do jakiejś rot>oty, łeby ze mną poipzmawiać bez #»iadk6w. Posłem go. 6w zaś .l^undurowy" zupełnie bez żadnego wstępu - pyta mnie, ni z tego ni z owego, czy ja znam
Jai('k«ł4a tab historia odanei
pctea*pe»pe«a. Macy g4 pi»r dłowali. pzzdcannlii; odiiali; psoezyli, jednym dowes&^^U'
go biura, żeby wydać resztę-A w biurze akurat zostawili mi puszkę z farbą i pędzle, bo lakiernicy odnawiali mi, w t^ oasie sĘflAt^^jfit^ęm. J^^icm śię" nie .itaamyślał śdcondy! -Pńh szkę i pędzel wziąlon ze' sobą.
Obrazić moje zdziwienie.' Rawę ttnską? A tak, znam rr-.- powia-
Niezbyt dobrze, ale znam. (a. to tamten się uśmiechną że on ją zna bardzo do-"No i zaczyna' \r:'najleps» ie. Okazitesie, jak
zaszedłem wóz od t]^ Wieczór foaałą od razti odgadłem, te był, na szosie nikogo. Abadie Ig^ kiedyś jeńcem w obozie w z wozu ani nosa nie wyidobiŁ Bawię Boskiej. Udekł z obozu.
pomosli. Brnefao ^ ^nim hsrło i pai? momentAw miał takidi, ie to jni tui*iŁ.:. 1 za każdym ra^ i«ni'ltoś go oratowtf. Dość. ie gdy malad się wreade ^ wc Firantjl i zdrowy, postano-wa de zrewaniować. Jak ma jakąS nkaije przyshiiyć dę kO: nułś z nas, to tej okazji nk marnuje. T^iYazem więc, dó^ wiedziawajr de o moimpojedzmy — wybijini, oznajmił na komisariacie, żie on się t4 q>rawą zajmie. Inaczej mówiąc, dcrtdł łeb wszelkim dochodzi niom i ewentualnym konsekwen-: cjom. Oczywiście, byłem mu jestem bardzo wdzięczny. Chdi^ i^.t^o dowiedzieć się kiedy; skąd dano znać na policję...:
— Bardzo prosta droga. Zar tdefonowano na policję.
— Kto?
— Tego nie wiem. Oznajmio^ no, że mówi pracownik: garażu takiego a takiego, ale nazwiska swego ten pracownik nie wymienił..
No cóż, nie będę. ukrywsl, zrobiło mi: się bardzo ciężko na duszy. Nikogo nie było.w garażu poza mną i Jeanem. Mieć u dębie pracownika, który jest donosicidem i w dodatku ma lat szesnaśde.... -
: Machinalnie zapytałem o godzinę. ; tego telefonu. Policjant podał mi ją bardzo dokładnie — ósma dwanaście. O tej porze Jean był razem ze mną, kontrolowaliśmy skrzynkę biegów, oo zabrało nam okoto kwadransa, i Było rzeczą zupełnie niemożliwą, aby .w tym czasie mógł był skądkolwiek telefonować. Natomiast o tej właśme porze Aba^ die mó0 już być w mieście i mógł był spostrzec ten nieproszony napis na swoim Jaguarze. I co za chytra . bestia. Telefonował na policję jako ktoś moich ludzi, żeby poderwać
moje zaufanie do własnych pracowników i stworzyć atmor sferę, że komumści są wszędzie "czujni, zwarci, gotowi". A co do Jeana, to naprawdę wzruszył mnie chłopak..;. Wyobraźcie sobie, w parę dni potem jak gazety pisały o Korsyce, powiedział mi raptem, ie jeden dzień chce przepracować tiezpłatnie... Za: Korsykę, rozumiecie państwo? Taki szkut. Oczywiście,'że się nie zgodziłem, ale zrobiło mi się.jakoś raźniej na duszy. To wszystko mała rzecz a temu chłopakowi Ja jesteni' ; tak wdzięczny, tak wdzięczny jakby mi kupił trzy nowe garaże..;;
/ J. M. WADWICZ.
★ MATEKUŁY BUttOWUŃfe
* OWOCE. pOMIONtOWE b«B# M
WidIM yiyh^v^^ od OaMr
392 BAY ST.
INYER.CAN
;14t2 Dunda* SK W« Tonnta
TmIo t nybko reperafemy wml-kitdamom atatdamuaMdtitnea-De. tMllo l'TV aparaty. • Wmcti kle roboty iwaraatowaiM. • wy-
. ..'■■\nU podMcl^SbnrwAw.
DnroAci* 537^4947
Adwokaci i Notariusze
A. LIUDauS, B.I.
NOTARIUSZ Adwokat i WUna. 408 Ronc«tvallt«AVw Toronto
(róc Howwd Park Ave.)
Tal. Biurot S37.I708 MIosdct 2794166
».p
Okuliici
OKULISTA
S. BROOOWSKI, O.D.
4t2 Roncosvalles Ayok _ . (bUłko Howard ;Park) Oodilny; pnyjoć od 1(>-<3I> om u telefonicznym poronimlsnlem.
Tal. 5314251
P
^sAijONypłlipn^iW^
mm
Or. M. JINOKA r
18 Spadin» ftdT^^OMI (po«yt9) nem f ^ ,
Or.T. t.
OBNTYSTA CHimiBS
sn <pMiiiw Antki
OKULISTKA
4. T. SZYDŁOWSKA
0.0., P.8.0a b«dMda oesn. doblmole izklał 1 dopMOwywanłe ^conUct lenset" — codilennie od; 10—7, aoboty; wtąeinle, w innych soddnecli u _ uprzednim poroiumlenlein.
637 St. Clair Ava. W.
Tal. 5324799
«1-P
lbkabz 0StnV5fĄ
262 Roneacrallea StS
Dr. W. SADĄjWMg _ . uiKABł ouirraTA
»lpatoujr_tav
IM. S3I<42S0 1S»lBmi
Lunski ><2-y^0i(ii^
Oczy badamy odailary defektów wzroku, na
Mdwimy po połi(^.
lierz Błahij
ITY KOŃ BOGA TRZYGŁAWA
f naszej pani magistrowej! Mówią, że |iego w miećcie Poznaniu. Cięgiem pisze. Czasami to dwa razy w
na pocztę..^ — npówiła przyglą: , się ł)ezustannie. Zachiclntała. — ot^my! Niech pan se już. wejdzie. iTjdą, to będąr— dodała otwuśając ao małego pokoju; który sprawiał ni to świetlicy,' ni to potzekainL krzesła,, na śdanacfa za fotografie z [ wykop^i^ W rogu z Ziełoriydi Swiątdc Przez. tonki si^tywało słońce i rozlewało
żółte plamy na czerwanym ko- 7; dywanie: Zwalłłem swój bagaż w ^ : przemoczony skafander^ H)utv .1 zaciąłem ćdągać skarpety. przygląidaJa nń się z progu, sobie, że ostatecznie Derkacz ^n przygotować Dń jadoś pokój wie-; przyjadę, ale me potrafiłem się na
moie dać? — zacytaio ćńlewi:
Lito dużo daćoĄ>atten nadą-ie'skan^>i"><eni sncbą koszul^ furkn^a fartucbeni i zmfaięla.
i;; nalwBiDCziiieji . stułonńsfco arclieolp-(TpraWrie dd^ była niedziela, ale ,łd6t»xma^ oę tansiącami ćóeńi daSjy: Sfma^aoBs, nie: ! znaczenia: BezinjiSiiie oglą-vnst:śQóiBdi: czsaraa sto- ^ opn, na dnieparcduumimyiii fi-wiesót pomńnnni' c ła*;
! raeflńonO^^sdcą. iJiaiiBigrdi sdjcr^ gn^pjr' atriłw^uB&wr, w;.
LZ nich raizpoźndem |iia|e8i> An*' ktbdk. niegft siab tiitaaBA<ióit^'
rstadię Bćttaca; de ob-fa&orl ir
-. ^^^Ipjnf^ • OoAztl ifai^y■•^^^: T^^iytyłiy^.■'.
Vt?^^; V^S!^';.jr/-v&';^^
— Nasz profesor tyiż lubi dużo cukru.
— Aha.
— Ale 5oii to nie lubi Powiada, że od soli to się krócej żyje.
— Aha.
— Prarwda to?
— Prawda.
—Pan t«ż może uczony?
— Nip.
— A co?
— Nic. '
— Nic? Hi, lii, ale pa& operny!
— Dlaczego tak patoieaikamyiSfi?
— Syfonia na nmie wołaiłą ~ poinformowała.: -^T^ sobie mySę, ł» pan się &raęje,;a te archełoJogi to nic,^^ taWe powabie Jak w kościele. Naiwet cię iaden nie rozeSmteJe^ ty&o: "Niedi Syfonia to; a Syfonia tamto..." Słraisznie poważne.
— Ładoe indę, ale w fc^en^oBU diyba takiego nie; ma -—poimfidńałpan diyijaj^c Iierbatę; Dziewc^na gteJlriata z tofcrtawi pod bind) I pabrźjte niebieskimi knndiba-młoooi pnijsto w modą tnuz. Bl^ kosmyk sfoći. jej i» caiłOi więc dmudm^ go w g6iv,\^wjrpitazczając dolną watifę^^^^^^^ dojrzewającej czEseśoL;:
Pewnk, ie nie mai Hndńuwsłde. Wie pan,>v Ttttliiatoiwie to ^pla taka llrsbikia, ^ a naoywali |ą S^ioaau A jed^ l*al>ia, co ona nie cb^^z nim spać. powiedzie ie o^;j^;/Wr6iltilka i czannmioa i kaz:i ją spaiić^ia «yuku przed ntną Rad) Naio-Smr\. A napSHwłg?to ja' mara. ze dntó i MarcdinsL ^ . ' ^
—la^Joie — powtędd^^cm mdnfwlo*^, ny'<^i|srfadatł. Łc^^^t^ jfatofteśa. o V Unde'$ydbiitlBodC PS^ófaĄ la ^zaty i«n«E^'". ^ inŁwt^ytogw.mafcafa igrff861nejg> tater*,
:";iW»~'«l«ałr
. ^ Gdsde to można zostawić?—- pokaia-łem na swój plecak. :
-Niech pan da, to zankw^ do pana magistra. Pan do niees. tak? — odstawfla tacę i z kieszeni fartucha wyjęlar pęk Huczy. Kiedy ztńknęła, jeszEze raz obejrz^tth. fotoigraffie na ćdaoadi i zdetydswi^em. że ipójde pieszo na wytopi. Być muże, spodkam Derkacza po drodze. Czekiem, aż dziewr cz3ma wróci, aby jej o swnini postanowieniu powiedzieć, ale coś dugo manidziłal Stałem przy oknie paląc paiióerosa. ja& sposteze^em, boczna, od nśewidkiegb ryneczku zrujnowanego wajiią,-miała' zaledwie kilka jeduopiętrowydi donów: na przeciwko zideni^ faSuzje zsmkniętego sklepu SpAdziefaii Spoiywdtar. Kodę łby na jezdni, tu i iam wablo się tmdie domy rozwleczanej przez wiatr poi friątkowym targa: Cboóuia, wąskie, hsty^^/Oe.^^ bie^o pare dticdafców, pnetźfy dwie za-gadame botńeciny z ksiąźeczksiBi. Ad -nalip-..: żeósliwa w rękadt Farotonka z:samflCiiym woźnicą zaturkotaia i znikoełi a zakrętem- Na chodniku tiiddy ^mdU^ dńefaia dsza; dc^ńeto po olissBlOflKj drzem^-ceryknie głośnik na rynku.* w gobpodzie zjawią ^e rybacy v granatoa^dh garnitu-: radl. Będą pni wóAę i ^igBK młędiy:: ćwiattkamŁ W^telii, od lynendEn, waiknę-to i strzeliło spalisibm. Na-^^dogna Uegń ; wyjechał czowony Ikntocjil. pnMadaooy prtóz miliciauta._ Sednał sitywuui z par skiem pod brodą. Zafocso-i io^ fcofe, nie' md doibijaj^c^dną oponą o tamienny
zsdddka i ficmął pnaed 1wd(yiftiiiii'BtagiŁ ; Czytaj tmcę maUme, jak tyj^ o^»M pit9'wflzy raz w łydu. Fto cłnifiB nidiyazaSem !; fnatelęde ktanlW w draaaiactii<iwjiftduwydL wyazeiBćan am napriedw. StBnBy jieilant o twifuy proboaacsa z j^tebofetc) fnowineji.. Popratwg kabnrg z pfelnWrtft^ pas i^Uwsy. pófem pasdc ppi.bndą i wS0fJ9vnsxy lasiei (c gdy ń^.jdfl^ pcmro iGipylai: — Gdzie ««te ertofti? Tbź ca umąmOgfi ńę fnpit mdp lOńe-
ittawB-, do firiJĘJcy faulifCi^fi|l|Biiilta .inłr
\:'-<.idRHloMiłiesavioo8taJriNa. jfis^j^tmsi^iti^'-:-'
ARMY & NAW i)E^A|tMEt|T STDIES
zarzucił wymysłami dziewczynę. Kolejno posądził ją o kpiny .z milicji, żarty, które będą ukarane z któregoś tam paragrafu kodeksu karnego, wreszcie już o oktawę niżej zapytał, kto ze stacji wzywał poste--■ runek gnńny do wypadku. Dziewczyna zbla ffla, wyjąkała; że nikogo w domu nie ma — Jezu, pan profesor...!— i rzuciła się do drzwi, ^e daląj nie pobiegła. Stanęła i tylko gmołła kolorowy fartuch.
r—Jald wypadek^ — zaipyta-
łem. Otiejrz^ mnie i suro/wo odrzekł; :—Nie wasza ąirawai . Po czym odwrócą się nibyna mtis^^rze i po cbwih usłyszałem ryk wyjećdl^jącego z ulicy, motocykla. Dziewczyna stała wciąż w drzwiach, wpatrzona w ścianę przeciw-lewego domu. Nie Odpowiedziała na moje Dytania, tylko dwukrotnie cblipnęła: "Pan fńofesor... pan pntfesor..'' Odsunąłem ją i niBzyiem w stronę rzeki pełen niepokoju. MySalem o wypadku, o moiaiwym obsunic-dn się oemi w wyfctfpie arohedogicznym,
0 Andnseju Oeikaczu, o tym, że jest nic dzte^ ie miastttsko jest puste, i nagle uinzytomniłem sobie, że do wypadku w?}'-wa-^ najpierw pogotowie, a nie milicję,
1 pden n^gorszydi PR7C2UĆ rzucUem się pędem w dti ulió^.
Z góry. ze szczytu gruzowiska rozbitych vśA Tnik^ domów, zobaczjrłem czatną i ]«zepastną sztolnię ancheok^icznego wykopu, potem drewniany łnidyneczek z wie-fyezką pomiaroHi^ a dopiero nad samym teegfem poroćniętym tie^ murawą^ —r grupę faidzL Od barwnej gromady odci-nał się IriigŁituoBzaiy mundur miłi^anla.:
Kiedy awiri^em: ''Andrzej!" mk^ dMolog wysuns^ się z ^upy nzprawiaiiąioej nad rzeką i poUbi^ do mnie z wydi^nię-^^lamkmamL: Twarz miał bladą, ćciągr i^ftą w oknibiy grymas; SwiecOo i^ce, <«łęc mniżji oc^, ale bez dowa arozumia-; lem, te st^ aię coś stnoEznego. — AodizeJ! Co się sfato? Podągoąt mnie do grupy łDdii\Oia$Dym kołem. irtaczd coft, czego nie mof^em. zo-bao^ć. Deitacz śdsktf mi nmic aź 4o bółŁMówttS
,JMna;'ie jesteś,-dohr2e. te jesteś, ajaa%fe jatei... _ ^ , . - iMyaudisai: pytanie* fltaEautfac
vW eflBWwongwegnaaicj; lyłtwcirip; tsjĘEn .~rTr-Zaiag po śubAłataiŁ' ftiwtoifehitr.ie gmnfalwa,' Iw nlrfleni'- x< WtenJańiiy !jw
V«neeuv«r - Idmenten - Kasina - M««r yUi^Mamir - JIHW* J|a» Dobre^towary no ucrdwej cenie. Nikt nas tta^mOami^iii jakości i tanipSci. Pfeeąe gotówka pładeie gujemy rzetelnie choć/nie udzielaiDy kredytu i nie aai^ dostawy, bo to nieraz Kosztuje więcd, nil towar. ' > -Zapewniamy zadowolAiiece waryiUdegOieok^ Po co płacić więcej gdde indziej. ' ''
W ARMY & NAWY «8«yAfc0 ao^oąb|.
462 QUEEN ST. W.. . TOltONTO; OMT^
, Obsługuitea Poloni* Kanadyi«k« «d Jaf. f'
Wysyłamy wolne od cła: lekarstwa doPoldd oracionrdłknk
i poprawUJqce ogólne Mroopoczuelt. WipiSat* «yn*y gtaau^^
«e) pomocy.' Woelki nicznle lub osobUcie;
Miła peitka obtłupa.'
i
Pijac Zioła Zakonnika - Chorób Sie Unik,
\«S _ _________
m
ZAKŁAD POGRZEBOWY tATfS & DO0DS
Gdzie całkowite koszty pogm^a^ aSanu