NR 36
"ZWIĄZKOWIEC" MAJ (Mav> wtorek, 8 - 1973
STR. y
Wiadomości montrealskie
★ NouvelIes de Montreal ★ Montreal News ★
Biuro redakcji i administracji: 4617 Park Ave,, Tel. 288'195B
Redaktor: Adom Jutyk__
Przedstawiciel: W. MAZURKIEWICZ 4926 Dunn Av., Cote St. Paul, Montreal 205, P.Q.
Tel. 766-6489 Przyjmuje prenumeraty i ogłoszenia
La Polonoise
.Pod wdzięczna nazwa ~^La -na podobieństwo-muzyki.. bo PRL p. B;. Piaskowski z. mał-i , Połónaise'\odbyła Sie w Mont- przecież ■kwiaty:.-realu .34 wiosenna .wystawa wszędzie, te same w tym cza-: kwiatów; jako zwiastun zbliża- Sie. w - Montrealu i. Warsza-jącej sie wiosny. Wystawa od- wie".
bywa' Sie stale .w oranżeriach miejskiego Ogrodu ■ Botanicz-:
W tym mniej więcej duchu, wiosny, i. radości'życia, prze-
nego. urządzana przez de- przedstawiciele mia-
; Gości, Udających się na ,wyr stawę . kwiatów poza mniej, więcej uroczymi'^hostessami:' witały pikiety :"dobrowolców" walczacvGh o ocalenie drzew
APARTAMENT DO WYNAJĘCIA
•2 pókoje.ii kuchnia, umeblo: wane, łazienka; lodówka, 2 balkony z frontu i^d ogródka; Dla.dwóch starszych osób, lub małżeństwa bezdzietnego; To!. Montreal, 729-2583.
36,37
Pod znakiem "Diologa"
Praca
partament parków miejskich -^^ j • - honorowy aro- ] '9'^''' ^S^^u Botanicznego,
Zarządu m Montrealu. Zgod- ^^^.^^ości ambasador PRL p. którym.grozi zagłada przy bu- —
: nie z .tradycją wystawa po-t.f>'„„f p....... y-,i„.:A„„^-^o^^ przyszłej potrzebna • .doświadczona, pomoc
świecona jest c:p rok. innemu montrealskiej. Na
.krajowi, albo wielkiej metro- zumiałemu'zadowoleniu fran- raz'e mówi się o wjTÓŻnieniu p°°k6i^^^^^^
polu światowe). niskiei niihlic7nośpi "Wemi-- dorosłych klonów, o re- Dobry"dom w'cote st. luc. Referen-
CUSKiej pUDilCZnOSCl. *Vemi- : eje. .\o«oprzyjezdnę mlle widziane
W obecnvm roku kolei saz kwiatowy' zgromadził w f^™.^'^ miiczj. laeow pi .^eiefon 488-2448 Montreal, po m
przypadła na Polskę stąd ha--przeważającej Ur.w.. ...h kietnicy wręczali ładnie skom- ™a.
Jeszcze jedna z inigatyw : dialogowychi', czyli^ usiłowań i dążeń, do wzajemnego poznania się różno-etńicż-nych grup z autochtoniczną ludnością quebecką odbyła się.w czasie ubiegłego weefc endu ■ w miejskich ośrodkach rekreacyjno-kulturalnych <^ "Centrę Regional St. Denis" oraz; "Polyyalente Pere Mari ąuette'', znajdujących się w dzielnicach ■ zamieszkatych przez .Franko-Ouebecerów,;
Wystawa rękodzieła ł sztuki ludowej; odbyła się .w ośrodku "St. Denis" przy 5115 Rivard. St. Ekspozycja obesła-LJJLapnez grupę polską, ukraińską i chorwacką.
Polskie "stoisko prezentowało się należycie dzięki wy-, stawieniu' pięknych i. jirygi-nalnych wycinanek ludowych,; szczególnie kurpiow^ skich, kilimków i bardzo; in-; teresujących rzeźb w.: stylu prymitywnej sztuki ludowej, poza innymi drobiazgami. Eksponatów użyczył p. S; Makuch ze swojego zbioru.
stu są ,za mało ekspres5'VFne, nie wywierają ; należytego wjraźenia na widzu. .
W dużej hali gimnastycznej tego ośrodka odbywały się .praktyczne pokazy tańców "bałkańskich" i francuskich z. udziałem zgromadzonej,; młodzieży, a wieczorem dancing; z prezentacją .narodowych ;.strojów: Podobny program był w; niedzielę, ale wieczorem, w ośrodku ."Polyyalente PereMarąuette" w czasie galowego wieczoru od-był: się > wokalno-taneczny koncert muzyki; pieśni i tań-
I ców ludowj'ch: ąuebeckich; ukraińskich. chorwackich, polskich;i:żydowskich (sefar-dyjskich).f W. koncercie tym występowały "Biedronki" pod kierownictwem: p. Marii Żejmówny-Revelins.
Sponsorami' '-Dialogu" by-' li: Wydział Sportów i Rekreacji ; zarządu; miejskiego
OLBRZYMI PROJEKT
BUIX)WLANY
Campeau Gorp. w Montrealu przedstawiła plany wzniesienia ' centrum handlowego oraz dzielnicy mieszkalnej w tym mieście.. Ogólny koszt tego projektu obliczono na co najmniej $750,000,000, począ^
"ANIKI" DLA STANÓW ZJEDNOCZONYCH
Northern Electric Co. Ltd. w Montrealu podpisze, prawdopodobnie w najbliższych dniach kontrakt ;z zakładami Hughes; Aircraft Co. w; Kali-; fornii :na budowę systemów elektronicznych dla 4 następnych, z kolei kosmicznych po-
Montrealu! Sekretariat Sta: i jazdów łącznościowych typu nu (''in.theperspective.ofj"Anik''.; które użyte zostaną Multi-Culturalism): Dotacja !przez Stany .Zjednoczone! ną : .tę , imprezę 'wyniosła j Wartość tego ; zamówienia $8,000. I wyniesie przeszło $6.000,000.
Biuletyn prasy harcerskiej
Ukazał się drugi kolejny de wszvstkin ludzi parają-
numer biuletynu ^wydawane. cvch się dokumentacja -go w Vancouver przez d. Ze- • i
nnn. R„P,o«-cv;„a/„^ "p;.! współczesnej historii pol-
tek prac przewidziano.na. bie Niestety, wystawa ogólnie 'żacy rok, zakończenie w 1976 nie odznaczała się niczym, roku. Na obszarze 146 akrów specjalnie interesującym i w powstać ;ma 8.000; jednostek zasadzie należałoby unikać mieszkaniewj'ch..2 wielkie ho-
liczbie gości
sło wv.stawv brzmiało' milo franko-ąuebeckich. sporo poidła polskiego' ucha '"La Polo-1 skich osób. oraz szereg anglo-naise". Poza tą nazwą spę- Jez\oznych osób ze sfer inte-:cjalnych cech,;połsklch: sama iłektualnych. -; W odróżnieniu wystawa nie miała, a dekora-' od normalnvch przyjęć, wer-cyjna makieta budynku mo- „.^^^ „^.gj^^,^. .^^^ p^i^^^j. gla;.ledwie-.przypominać pen- -sjonatow piański. pozycj
wiosennych raczej natchnęła rzami przyjęcia byli dyrektor licznych^bccnych gości na-'^ chć.mpagne i konsul gen. strojami wpólnoty ludzkiej.-,
organizowania podobnych dorywczych: ekspozycji. Po pro-
"Łańcuch pomocy"
ponowane ulotki. pod tytułem ;-^ "La . Polona ise" : Exposition i
florale. .w której piszą na I ■ ........ . -
wstępie — "Uczestniczycie w ramach "powstałego, z W. Oczechowskiego złożył
dzisiaj w otwarciu pięknej inicjatywy Polskiej Kasy $10.
\v7stawy kwiatovyej mającą za Oszczędności "Łańcucha Po- „ ,. - . ^„stawiać na
temat Polskę". Dalej piszą. ,ocy- na rzecz "Jasnej Gó- _^g^er" o/the Re"urrec
tele Z' 1:750? pokojami., cen trum konwencji i zebrań.oraz 19,800;miejsc parkingowych.
ZAGADKOWY ZAAAACH
nona.Buczewskiego pt. "Biuletyn arcTiiwum prasy skąu-towo-harcerskiej",wobj(^to-ści, 12 stron- arkusza Sł/akll" ilustrowanego odbitkartii. tytułowych :;stron. : publikacji harcerskich,.; stanowiących dziś "białe kruki" w tej liter raturze i; publikacjach.' ;.To-' warzyszą:- im rzeczowe .opracowania: p. Z. Buczewskiego, lub przedruki . opracó\v'ari. Materiał zawarty w najripWr' szymrBiuletynie: należy ;.iiwar żać za niezwykle cenny, 'ińie tylko z punktu widzenia .literat ury; li a rcers ki ej, : a ic;.: że. względu na: polskie piśniieh--nictwo- młodzieżowe odzwierciedlające .ruchy i działalność, piśmienniczą, w tej;dziedzinie .W latach dość. już odległych. -;Biuletyn godny; jest .uwagi, miał .nie tylko harcerzy, ale prze-
skiej.
H. STUPNICKI
HERBARZ POLSKI
i 'imionopis' zaslułonych w .Polsce.ludzi wszystkich: . : .słAn6w i czasów. ;V
,. . : Na podstawie •
, Herbarza Niesieckiego .;
Lwów 1855 .Zawiera ponad' 700 stron druku, .ponad lO.OOU nazwisk .i imion, 461 wzorów .herbów. 3 łomy W: jednym oprawionym ■ w sztywną okładkę. . .
, W.vd. luitsusowe.....
.Cena $39.00 plus >2.00 na porto polecone i opakowania ■'• Zamówienia kierować . na adics: NEW CITIZENS AID SERVICE
P.O. Box 844 — Sł. "B" Montreal 110, Que. Canada
(Adres wyciąć■ — .zachować) 36,42
TEHILE EXPORT
Sky, krępolina, zamsz i inne atrakcyjne materiały.
Ceny eksportowe. .— .Dosko^ nała jakość. Wielki wybór: Wysyłamy paczki; do Polski, gwarantowany przelicznik , 200 ri. za 1 dolara
TEXTILE EXPORT
; 112 St. Paul St. West, Room 200, 2 piętra ■ Montreal, Qu». T*l: 844:692a"
' 8-S lOJ
DO CZYTELNIKÓW!
Uprzejmie podaję do wiadomości, że posiadam jeszcze nieduży już zapas egzemplarzy KALENDARZA.ALMANACH; bogatego W treść i po. święconego rocznicy ; Kopernikowskiej. -• .
Telefonować: 766^9 _ W. MAZURKIEWICZ l)i7.edst. Związkowca
ZmartwychwsiauKi:,. ■ ., .■; Aińritreal 130 panuje mistyczna zmowa, gro-, j. Romanowski w odpowie-żąca zniszczeniu Ogrodu Bo-jdzi na wezwanie Z. Jawor-tanicznego. jednego z naj-'skiego wpłacił $10 i wzywa ^
Tajemniczy zamach miejsce w redakcji dziennika francuskiego '"Łe Devoir"; w .i Montrealu. Do pokoju- zajmo-| wanego przez reportera Pier-
re Gharbonneąu wszedł jakiś ■ w ośrodku rehabilitacyj- stopniu panującą nad :mias-' osobnik i oddał .do. niego, trzy nym w.- mieście Quebec nasta- tern burza; strzały z rewolweru, raniąc piła a nieustalonych dotycli- Skutki wybuchu okazały się go w ramię,.po :Czym zbiegł, .czas przyczyn katastrofalna; tragiczne --^2;osoby poniosły.:
Tragiczna eksplozja
Różne
piękniejszych \v Ameryce Pół-: .irii: w.-Kędzie nocnej. Czy koniecznie trzeba żetiia daru. ożywić- płomień olimpijski] .-j.. Korż:.wezwany, przez.Z. drzewami z .Ogrodu Botanicz-.'Jaworskiego wpłacił $10 i księga .przeznaczeń, obejmują, nego? - pjtają słusznie i in- wzywa J. Świerczka i P. Ha- 1™in, za^dTLSii, Imfi
tehgentnie..
TADEUSZ KONBRAT, ba, llm.
ADWOKAT
..' :dawn. Warszawa, Kopernika ' 11 60. St^JacquesOi. Montreal . Tel. 842-5504
wieczorami Tel. 6844532
MODA I URODA
Komitet. Pomocy Dzieciom Polskim. przypomina o swej ■wiosennej-: imprezie towarzyskiej,- na której będzie,, prezentowana . rewia mody pt;-"MODA i URODA". Wieczór, jak zwykle w takich okolicz-; nościach • rewiowych,;. silnie nawiedzany przez liczną, publiczność, odbędzie :się już w: ten piątek - w Vićtoria: Hall przyu 1. Sherbrooke St.. W., poczynając od godziny 6. wieczorem.
fin n0fltr7VTnania chiromancji (czytanie z rąk) i szereg ao poairzjmanjd j^^^^^ w>raźny druk dobr>' pa-
li ckiego
.■■Łańcucha Pomocy". i picr. llczne i ilustracje. s5.00 New
B. Ciastek wezwany przez ^^^^ ,1^„,^e\7 Que^°- ^""^ smi"
Rannego dziennikarza odwicr złono do szpitala.
Nie; jest wykluczone, iż zamach ten był zemstą ze strony świata podziemnego za działalność: Charbonneau w demaskowaniu • przestępczości na obszarze Montrealu.
Śp. Maria Krystyna DUKSZTO
; Naj ukócHańsza Żona, wypróbowany Przyjaciel, zasnęła w: Panu w dniu 21. kwietnia 1973
w Montrealu.
W środę o godzinie 10-tejranO'została odprawiona Msza Św. w kościele Matki Bot skiej, po czym Ciało odprowadzono na cmentarz Cote des Neiges, , ■ Wszystkim Przyjaciołom i Znajomym składamy serdeczne podziękowanie za uczestnictwo w pogrzebie i serdeczność okazaną nam w tej smutnej ceremonii. \ .
Pogrążeni w nieutulonym żalu MĄŻ, BRAT i BRATOWA
Jan Kryński
Prawa autorskie zastrzeżone Copyright, by Polish: Alliance Press Ltd. -'
WIDMO
20
DOKTORA BRAUNSA
^ Aspirant. Stanisław. Promyk; nie należał do , ludzi, .zrażających, się- przeszkodami ...i.■ niepowodzeniami. Nauczyła-.g -mło-
. :dość.:chmurna i ciężka.. Od najmłodszych
...ibowiem lat szedł- przez życie o własnych--.siłach. Ojciec jego. wieśniak, posiadający zaledwie parę mórg ziemi i do tego jesz-.;
. cze mało; urodzajnej, nie był w możności dać mu tego.:do czego dążył-i czego prag-.-.
.nął ambitny-chtopiec.; A pragnął przecież
.tak niewiele":^ uczyć się. za wszelką cenę uczyć się..; Mimo jednak biedy i.niedostatku dopiął :ce]u — otrzymał maturę. Nie
: dojadł, nie do.^pał. po godzinach nauki w.;
. szkole .uczył, innych, udzielając korepetycji; nocami ślęczał nad iksiążką;. ale zwyciężył.; Takim to człowiekiem był -Promyka twardy; nieustępliwy, dążący wytrwale do celu..
I teraz nie założył rąk i nie czekał tez-.czynnież Nie wierząc .'W dobre intencje doktora Jerzego Braunsa. miał. jego wille .wr Milanówku pod. stałą obserwacją. Śledzony był również i, sam doktor,, nic jednak godnego uwagi, jak do tej pory^ nie zakomunikowali, mu 'agenci: Brauns raz tylko w-tygodniu bywał zazwyczaj w War-, szawie. Przyjeżdżał, rano, od wiedział jedną z aptek na Mazowieckiej; następnie telefonował do Promyka z; zapytaniem ;:czy nie potrzebuje czasem jego pomocy, por tera spożywał samotnie obiad w pierwszo-: rzędnej restauracji na ulicy Widok, ^ałatr; wiał w sklepach różne drobne sprawunki . i wracał: swym samochodem do domu;
Czasem zostawał dłużej i \\ówczas od-wiedzałmlbo Teatr Wielki albo jakiś inny, w którym grano poważne sztuki; o du- . żych wartościach artystycznych. Poza pacjentami, przychodzącymi (w godzinach .przyjeć> nie bywał; nikt więcej u doktora , Braunsa. nie prowadź ł on również żadnej korespondencji i dlatego właśnie:osoba je--' go wydała się Promykowi podejrzana: ~ ■ Ąle jakiże dowiedzieć się czegoś bliższego ó nim; któż mógłby wy-jaśnić chociaż . odrobinę kim ten człowiek jest w,istocie — czy samotnikiem, będącym na usługach "cierpiącej ludzkości; czy też sprytnie: zamaskowanym przestępcą? Te; oto pytania ; niev dawały spokoj^u^ambitnemu.aspiranto-.
• wi., postanowił .więc za; wszelką .cenę uzy--. skać na nie odpowiedź! Tymczaserii jednak .'Zaszedł inny wypadek.: który odwlekł na
pewien czas jego zamiary. Pan Mikołaj, dozorca domu.^w^którym
■ zamieszkiwał redaktor Turski; spojrzałna ■ zegar, wiszący w jego izbie na ścianie. Izba ta znajdowała się po prawej stronie sieni, wchodziło się .do: niej -po paru schodkach, a drzwi wejściowe miała u góry
. szklane.. aby dozorca mógł kontrolować; .wchodzących i, wychodzących z kamienicy ■ Dom był:pięciopiętrowy, o: czterech klatkach schodowych, pracy więc było dużo,
, . a ponieważ dozorca był bezdzietnym wdow-cem. dlatego; też wziął sobie do pomocy
■ swego ■■■siostrzeńca. siedemnastoletniego'.
. chłopca, którego dziś właśnie zwolnił:.na; .: trzy dni, w .celu odwiedzenia■ rodziców: : Stary wahadłowy zegar, nakręcany. łań-. ;cu.3zkiem, wybił wolno godzinę jedenastą ' :;;Wieczór;:Dozorca ziewnął, wziął dużych rozmiarów, klucz i poszedł zamknąć bramę. Po chwili powrócił, zdjął marynarkę i spodnie, po ciym jeszcze raz ziewnął głośno, zgasił światło i rzucił się na posłanie.' W parę minut potem rozległo się w izbie potężne chrapanie.
.: Dozorcy warszawscy; śpią bardzo czujnie ,; i mimo głębokiego snu, budzą się za lada szelestem nawet i natychmiast zdają sobie sprawę z rzeczywistości.
.JDochodziła w
.Mikołaja zbudził, gwałtosuiy. dzwonek i silne: dobijanie się do bramy, zei-wał;^eaj-ięc na. równe nogi, zarzucił na siebie {rfaszcz i poszedł otworzyć. Jakież było jednak je-
,;go zdziwienie;. gdy zobacżj-ł, że przed wejściem do kamienicy nie ma nikogo. Sądząc, że; to ijakjś- niewczesny żart, wyszedł na^ ulicę,;:rozejrzał się wokoło,-wypatrując żartownisia, którego miał zamiar przyłapać i natrzeć : porządnie uszu, k przynajmniej powiedzieć parę słów - prawdy, wszędzie jednak; panowała pustka i cisza; Z dala tylko dobiegałj; dźwięki klaksonów-i szum. motorów samochodowych.
— A to szelma — mruknął dozorca — żeby nie dać nawet człowiekowi spokojnie
' pospaćj ale poczekaj' bratku jeszcze ja cie kiedy przyłapię, wtedy jednak to ja ci po-:
•dzwonię i popukam, ale po plecach :.i po głowie.
Dozorca \\TÓcił wolłiym krokiem -do . swej dyżurki i ponownie położył się spać. Nie zdążył jednak zmrużyć nawet oka, gdy . rozległo się energiczne pukanie do drzwi dyżurki, a" równocześnie ozwał się jakiś męski głos:
■ — Niech pan nie zapala światła i: nie;
wstaje z łóżka, .dopóki nie polecę, panu-
otworzyć bramy. Prócz tego niech pan nie, V śpi, bo za piętnaście minut będę już z po- , : wrotem, a nie lubię budzić ludzi po no-'
cy. ' -
Z chwilą gdy przebrzmiało ostatnie sło-. wo, pan Mikołaj usłyszał najwyraźniej , kroki nieznajomego, idącego po schodach. . Zegar wybił dwunastą godzinę w nocy.
— Ki diabeł? — pomyślał dozorca,
; wstając cicho - z łóżka z: postanowieniem; sprawdzenia co to za jegomość chodzi po nocy, w jaki sposób znalazł się w sieni i jakie są jego zamiary. Na wszelki -wy- ; padek wziął z kąta grubą. laskę dębową i Ciszkiem^ po omacku ruszył za nieznajomym. Kiedy znalazł się na pierwszym pię- ; ; trze; poczuł nagle uderzenie w tył głowy.
'Zdążył jeszcze krzyknąć:;"Ratunku" i stracił przytomność; Gdy ją odzyskał leżał rozebrany w swej izdebce w łóżkU; Paliło się światło.
■ V — A to mnie sen zmordował r— szepnął do siebie. — SwiaUa nie zgasiłem. Co to jest? Przecież wczoraj nawet kieliszka gorzałki nie miałem w ustach...
Dozorca: uniósł się, aby. zobaczyć która godzina i".w tejże chwili poczuł dojmujący ból w głowie. Przesuń^ ręką po włosach.'
. Poczuł pod palcami .jakąś lepką . decz. ^ « Spojrzał — była to krew.
— W imię Ojca i Syna — przeżegnał się głośno..To nie sen, to prawda! Mam zranioną głowę!
Zegar wskazywał pięć 'minut po północy. Pan: Mikołaj nie należał do ludzi tchórz-- li wy ch, ale w momencie gdy uprzytomnił ■' sobie to wszystko co mu się zdarzyła: w niespełna dziecięć minut, taki go ogarnął , strach, że'zamknął tylko drzwi od izby, na klucz, podparł je deską i nie-gasząc świa-', aa wskoczył do łóżka, nakrywając się kocem na głowę. Oczywiście doT świtania nifi mógł zmrużyć oka, przejęty do żywego' i przeżydami ostatniej nocy.
Gdy wstał przede wszystkim przyłożył sobiekompres z mokrej wody na-rozdętą .głowę; po czym uważnie rozejrzał się ■; po izbie. Zauważył łn-akdębczaka w kącie, oraz klucza od ł)ramy. HisA zapasowy mógł więc na czas ją otworzyć.
Z kolei rjjiszył pan Hiki^j na pierwsze piętro, d o miejsca:: swego : nieszczęśliwego • wypadku i tu dopiero aż tłsta otwortył z wielkiego zdziwienia. Drzwi od mieśzkaiiia
eksplozja na: II piętrze budyń--śmierć na miejscu, 10 odnio-ku. Siła jej.:była tak wielka, sio poważne-'obrażenia.. . iż.uszkodzila"poważnie ściany Prawie wszystkie te ofiary i powyrywała wszystkie drzwi znajdowały sie w warsztacie
i okna. Powstały pożar z tru'- '^^^ ^' '^^^^y'" eksplozja
„j • •■ ^3 miej.sce. Reszta ze
dem tylko udało się ugasić,znajdujących sie w bu-poniewaz akcja . ratownicza' dynku osób w>szła bez szwan-utrudniona była w wysokim'ku.
.Qd. dawna sensacyjne
LISTY CHOPINA DO DELFINY
w opracowaniu MATEUSZA GLIŃSKIEGO Są do nabycia w "Związkowcu" w cenie $6.00.
redaktora Turskiego stały otworem, a tuż; przy nich był oparty o ścianę: jego własny dębowy kij. Nie namyślając się długo, dozorca zabił drzwi dwoma dużymi gwoździami i postanowił natychmiast zameldor wać o swej przygodzie w najbliższym komisariacie.':/
- Właśnie; aspirant Promyk zastanawiał [Jeszcze jeden działacz związko-się nad tym, jak będzie lepiej — czy zjed-1 «'y. P- Czesław Flis, wiceprzc-nać sobie w jakiś sposób Bilewicza, sefcre- w.odmczący Fundacji im.. W. tarza Braunsa i uczynić zeń swego zaufa- Reymonta. Skorzystały: z. tego nego człowieka, czy też wysłać do dokto^ Delegatki j; poprosiłj- go o kil-: ra jednego ze swych agentów, w charak-i^^a słów. Zamieniły się one w terze pacjenta, gdy zjawił: się plutonowy krótkie, ale jakże ciekawe prze-Przepiórka, meldując służbiście: ' mówienie. Ponieważ znalazł .się
bodajże po raz pierwszy w tej — Panie aspirancie, plutonowy Prze- roli przed naszymi paniami, o-piórka melduje, że wczoraj o godzinie mówił pokrótce organizacje dwudziestej czwartej usiłowano dokonać Fundacji, jej człony i zadania.
xvii Walny Zjazd Kol Polek ZPwK
(Dokończenie ze śtr. 5) ■
słowa uznania. Kołom .Polek za ich;wieloletnią i niezmiernie'.o-fiarną,. pracę nie tylko, dla nas samych, ale dla Polonii, Kanady i Polski.
.Odwiedził także Walny .Zjazd
włamania do mieszkania redaktora; Turskiego na Mokotowskiej.
— Taaak? — zdziwił się Promyk. — A to coś nowego! No i cóż?;~:Skąd pan; wie o tym?
;•— Dziś z samego, rana zakomunikował
wspomniał" o .swoim; ";przeszło rocznym pobycie stypendialnym w Polsce gdzie badał i obserwował tamtej.sze metody i:środki nauczania i ^\Teszcie; zwrócił Delegatkom uwagę -na. ważność.
nam. to tamtejszy komisariat, udałem się' pierwszeństwo i' kolejność ce-
więc natychmiast na miejsce przestępstwa z miejscowym dzielnicowym i przesłuchałem: jedynego świadka całego zajścia .r— dozorcę domowego. — Proszę o protokół zeznań świadka.
lów jakimi się kierują ,w.swej pracy. Sugerował ofiarnym Kołom. Polek na skoncentrowanie swych wysiłków na cele; tutejsze, bliższe i może bardziej.wy-
Promyk przeczytał nader uważnie poda-VinfgaJące.zaspokpjenia.^^^^I^^
ny papier, zapisany drobnym,, ale czytelnym pismem. Protokół był spisany tak szczeg^owo; że po jego przeczytaniu aspirant miał jak najdokładniejsze; pojęcie o przebiegu vi ^wszystkich okolicznościach włamania.
— No tak, to było wszystko w stylu doktora Braunsa i spółki — rzekł Promyk Madąc protokół na 'biurku: — Czy ma pan mi jeszcze coś do zakomunikowania? .
— Chyba to że byłem w mieszkaniu redaktora, a do drzwi kazałem dać inny za-
też myśl, by Koła Polek ZCwK ufundowały swoje stypendium; które: może korzystnie zastąpi rozdrobnione cele. Słowa p. Flisa Delegatki y,przyjęły niezmiernie, życzliwie, dziękując mu za przemówienie i słuszne uwagi.
Zapowiadało się, że wybór nowego Zarządu Centralnego spra wi trochę kłopotu, ale obawy o-kazały się nie tak wielkie. Najszybciej przeprowadzono; wybór prezeski, którą, została, przez a-klamacje ponownie pani Maria
W tajnym głosowaniu na .u-rząd wiceprezeski większość głosów uzyskała pani Irena Potrzebowska z Koła Polek Gr. 5, se-
trzask i Imienić zamek. Według moich obserwacji w pokoju nic nie tknięto, co ^ ^oła Polek Gr. 2 -zresztą podtrzymuje fakt, ze doczyńca HamUton zdcrfał; zaledwie otworzyć drzwi, gdy go spłoszył dozorca. _
— Dziękuję. Jesrpan wolny... O czwac^' tej proszę się u mnie zameldować.
Aspirant Promyk, zostawszy sam, "zacis- ZZ^^t ' T^iT u T
nął Z złośd i z^ocji tak sihurpięśd, ^f"^* P'*'"'^f^^^S''!^-Z? »4 ,.A^.mn^u, » .^fii^-i^h- DcIcgatki paniĄ J. Siedleckąr z
że aż sta^ zatrzeszczały w pakadi. - ^ ^ ,
— A to dureń ze mnie:-^ szepnął. finansowej powierz}'ły.jpani Li-Kozy^mi^paść, a nie pracować w urzędzie dii Lipko; na członkinię .CZKI» śledczym.. Wszak powinienem był rozto^ pow<rfano panią A: Przybyszew-czyć opiekę: nad mieszkaniem redaktora ską.; Te dwie ostatnie wywodzą i: w dzień i: w nocy, ba, powinien stale się.t KP .Gr, 5. Korespondentr tam nocować jeden z. naszych ludzi; a na- ką została pani Maria Sawko z wet dwóch. A ja cóż? Zachowi^m się jak KP Grupy 1. ostatni laik! | Tadc więc skład Centralnego
Promyk wstał z fotela i jął przemierzać ZmąduK^ Polek uległ poważ-
pokój wzifiuż i wszerz, pogrą^nmy się w ^ębokiej zadoBńe.
nej zmianie w poróń-naniu do popizedniej - kadencji
.: przyrzeczenie od. nowego Za-' rządu pnyjął wiceprezes S:'R0.-:. goż, po któryjn pani prez. A:, Ol--' .siak- wręczyła pani .M. Kiczińa i' przewódniczącej; Zjazdu .pani ■ L;' Jaworskiej x .bu.Wcty pięknych róż. Zdjęcia fotograficzne jakie'; tutaj zami'oszcz?.my..moment, ten -utrwaiiłj-.
Następnie, uchwalono; poniższą: rezolucję:
:My, delegatki' Kół Polek; -brane navXVII Walnjm Zjeździe-po.stanawiamy: • .- .- ' -r-. Kontynuować.. v,-spó}pracę 'z :; Zarządem <Jł.,Kołami Polek:' i Gronami ,Mndzie'/y.
— Apelujemy. o. większą, współ- .• pracę Polonii ..z. ,,Fundacją:; Reymonta; która .stoi na sta-'
. ; no.\łi.sku:kn:e.'.vienia..języka'i.;', kultury polskiej. ;■
Zwracamy isie; też do Fundacji, by otoczyła opieką;Szk'o-: ły polonijne W; Kanadzie, . ;;
— Apelujemy .gorąco do. rodzi-;;. :y CÓW 0 używanie w swoich do-
. mach polskiej mowy i posy-' łanie dzieci do; szkół polonij-;; njch.
— Apelujemy do matek i. ko^ : biet Polek o nakłanianie
; młodzieży do wstępowania w ; szeregi organizacji - polskich. Rezolucja, której ważniejsze postanowienia podajemy • przyjęta została jednogłośnie.; ;•
W zakończeniu Zjazdu, w ! wolnych ^-nioskach już wicepr. S. Rogoż skierow'ał do Delegatek kilka zdań; prosząc je by w swoich ośrodkach i Kołach Por ;; lek w dalszym ciągu kontynuo-. wały społeczną, i organizacyjną pracC; dla dobra naszej organi-.; zacji i PoloniL
Dłuższą jeszcze chwilę zatrzy. mały. się panie nad sprawą u^ ; dziahi Kół Polek w pracach the i Canadian.Council' of Women^ przedstawioną przez bardzo; do^: / brze w tym zagadnieniu zorien- ' towanej delegatki z Brantford ii Hamilton^: .twreszcie ■; twstano; ; wiły ńa koniec o&yć następny Walny: Zjazd. w.:. Hamilton, -do którego ' serdecznie. zaprosiła Koła Polek pani BronisbWa Wojtala.
Podziękowaniami przewodni-CŁłcej L Jaworskiej za wspi^ pracę w obradach, jej znów>^-2a: sprawne; pneprowadzesie;; 2^a- ;-zdu. Kołu Polek i Grupie 7.'za miłą gośdnę obrady zostały zamknięte, odśpiewaniem "RiOtj;*! M. Konopnidiiej. (s)