'Jil
ZESTO SIĘ ZDARZA, źe podczas naszych uroczys* Md, na zabawach i zebraniach śpiewamy^: "Kochaj-: %y si§ bracia mili!.,./* Śpiewamy i nam si§ wydaj0> że i^szystko w potządlni. Łecz, gdybyśmy ae zasta-bowiłi^nad treśei| zawarta w słowach tej j^ieśni, gdy-_ 'bylmy starah pojąć, co śpiewamy, wówczas aiie Jeden z nas stwierdzić może ze zdziwieniem, że w słowach ^j tak J5wan6j pieśni towarzyskiej i^awarty jest fundament całej aaszej pracy spc^ecznej: wzajemnej braterr -skiej miłości
' Społeczeństwo nasze, jak zresztą wszystkie inne społeczeństwa o wysokiej kulturze, dzieli się na różne warstw|r i zawody. Obok gói^nika stoijrolnik. Lekarz, nauczyciel cży adwokat walczy ramię przy ramieniu z robotnikiem o nasz byt kulturalno-narodowy. Mamy nuędzy sobą ludzi za-jnożniejszych i taldcji, których los nie obdarzył dobrami doczesnymi. Obok ludzi bardziej wykształconych stoją ci^ któr^ ukończyli ^ol§ ludową i uzupełniali wiedzę i boga jcą rozum i serce w naszych organizacjach i świetlicach. Wszyscy oni walczą pod sztandarem, na którym n^isano: polskość. Wszyscy oni śpiewają tę pieśń: Kochajmy się Siiaeiamili!
Kochajmy sięI Jekżeż piękne słowo! Wzajemna małość zaciera ws^stkie różnice stanu, majątku i zawodu i łączy ^ nas w jedną wielką polską rodzinę w Kanadzie. Kochać slostiy i braci rodziny, nie jest tobie obojętny ich szczę śliwy czy otatny. Miłuj aiostry i braci, należących do tej .-samej rodziny polskiej, nie bądź obojętny na ich dolę lub -niedolę, a wówczas słowo "kochany Rodaku" me będzie
fe^^y^-m^ fodaka;p#iilewsż m&mM^f
lila mów źe kochasz tegt) mniejszego brata, albowiem słowo twoje jest oMudne, gdyż nie jest wyrazem czynu miłości jio brsta tv.-ego. , , .
i' Czyż to jest-prawdziwa miłość, to szczere **koehaj.j2^ się*' jeśli się kłócimy między sobą, zgorszenie siejąc do t^ .stopnia, że nasze sprawy osobiste rozgrywamy -na tereiie towarzystwa czy świetlicy? " .'tó, i jeszcze nie! Jeśli m 'mS&^mu rękę jak najpręd m\ um odczuć całemu towarzystwu sprawy prze(3w Uc(inemu<człowiekowi. Tak postępuje człowiek, łrtóry n^ mvdę pojął treść słowar Kochajmy się, bracia mili!
I^kl t>kazująć bratu rodakowi nienawiść, zabijasz w nim chęć do pracy ftiad współnąi sprawą, zabijasz w nan serce, gotowe tak jak twoje, do ofisu* dla sprawy.
Kochajmy się! Lecz kochajmy śię.nie tyllco słowem,. czynem... Tego nam trzeba: wzajemnej, czynnej i szczerej miłości braterskiej, wzajemnego wyroznmiema, a ^7 czas staniemy murem odporni na wszelkie załiusy,^z ŻYĆ będziemy, jako członkowie wielkiej naszej poMaej i-odziny, której losy żadiiemu 2 nas nie są przeleż obpję-tr e. I \7Ówcza& zą s^^czerą.radością sp^ewaJmy;*^Ko^bsa^ly s-"ę,'bł*aciajnłlil"
CHODZIŁY' TO MIEMCY.
^plśdin^ chatę, , . > Z&^dańjf- pole, B^jaesz vois^ talarów ife caluśkim stole.
—A mój Msmsze miJy, Mżże, ko&y mkzysz, Ale mojej wlH '
Scltowaj se czerwieńce . I fc!3łe talary,
Kto ziemię sprzyja Ific mszej ten wiaiy!
Bojgatyś ty Hismcze, I trzos twój chędogi, Ale na tę ziezai? ^ Jeszcześ za ubogi.
3l -
r
Póid^t twe talary ' " * 35a rolę, za płoty, —
A Łto zapłaci Zasiiiesiączek zloty? ?'
A kto mi zapłaci Za tę jasność Bożą, - Co w moje oldenko Idzie z każdą zorzą?
Za ten dach słomiany, , Co mi głowy ztrzeże, Za ten dzwon, co dzwoni HanMem na pacłeze?
Za te lasów szimiy, Za te poltie kwiaty Za ten krzyż, pochyły. Co mi.strzeźe-chaty?
A kto mi zapłaci V
Zasłodkość tego miodu. Co. pszczoły ją niosą Do z ogrodu?
Za cmentrz rozkv/ity
, _ Cłóąd^d jak^sady,^^,,
Ojcowie i dziady?
A toćże i mnie tam Gospody potrzeba. Gdy Pan Bóg zawoła: —Chodź clilopie do nieba!
A toćby'ml iŁriecr Pa nocach tęslaiiły. Nie wiedząc^ gdzie szukać _ Ojcowej Mogiły! /
Nie sprzedam: ci roli! . Weź, Niemcze, talary: Kto ziemię sprzedaje. Nie naszej ten wiary!
Wysila misdawno Snrdzo c^kav3£Ł| starał się, żeby chłopi pfli przy każ-
W roku 1935, we wszystkich szko łach kanadyjsluch było 2,484.877,
.dzieci i 84.000 nauczycieli,. Ogulny koszt utrzymania edukacji wynosił
4136.^40,000.
, ■ 0 ty: t» .'o ©
ŁKasto Toronto położone jest na łobszarze 34 mil kwadratowych an--jgielskich. Czyli tworzy obszar 6,613 4jkrów.
o o o o o Wszystiue, liczne elekttowme ka nadyjskie, V7ydziekłJQ rocznie 43,700. OflO parowych koni siły.
.''y,' ® el.,«^,<Sl!v,■;■ W rokut" 1933 t^-yproduko^mo
fów, do których ye ciąga j^SŚ roku ry zastodU 1^7,173,4^9^ -
px7edstewte^si|^ 000. które nafjoj^ się nii-Tu^^b drzewnej miaz^ ' / ,■
książka Heleny NcJęcz-OstEowsIdej '*S fiztejóo^ dbyc23?|a xr PoIssk". An-
dawnego życfe ^^sSmM^^^_xss^z chłopów i pogard^ dla. izrieszczEra onł2r pijafissSwch: 2iB=%iek £aas!^ p>* ES3g[ę^!z3^-; ''^jno^; -. .-i^^iśtaini^, >' pozónE^ dalekimi, wykazana jest Cr Łśą^
0» E2a Gd]s& cSfisponr do pijań-f gtwa?,.Ano olcazuje się, że zwi^k^ tu bsS hsa^zo Ś2fe3y. Ssiichcic pędził wódkę "w srwojej gorzelni^ &a hsssaf Oes^p^^iście &i chłopów^
posiadały'; §78pi^^||^^i|i^<s&^
?oku
a936,' '617,842,<Mc5^3itó|f^^
dej oStazji: wesela, durzfti, stypy po-tgrze&owe odbywj^ się w karcz-fnach £ wódld na nich nie kraHo. CM:^ jćktdli @>tów&ą a czasem Wiesiami, które dos&awali we dwp^ rz^ za robjoły daSaf&cr^ (poza pań-(Ssasaną)- Te kwifld; tylko w karcz-miia można byloi-TsyiS::^ "^9*^ się za
nfe ^h>, i pik^ - -
: Taki to był zw£^e&~iniędzy ucis-. Idea' diłopów xr -Ptolsce szlach^' kiąj a pijaństx?2Ba. Jalc widzjmy,
;6Btó^em^rwią?:^cy» ■ z-'cłdo|®tt
'■zaiaadałO';;.lrarcm -^.l^tmsdi&l^^^^^; ■ ch!ó^^i.;:-ć6:&^ sam wielmożny dziedzic Hvód?jf[K^, swój zasofe^ zostawialL Ale
Podole!'zaote jabłko, podzielone na dwie połowy. Po tamtej stronie Zbivxa&: Kamieniec FoSolski, W5ń-iiicay Bracław, Hiemirów, Antoniny i wiele innych, niegdyś war róiraych grodów i d^srorów polskicłi, opasanych siedą dochodowych cu-'l^OTtc?|Ut ^zaMadów przemy^wyfih ^jj&^acych ogrodów i innych oaz do brohiitu Pokikóf^ kresowych. .,.|^o;ioiastach i miasteczkach stare ?jatószyska i historyczne kośridy^.a
W Jarach fu i ówdzis ukryte osiedla i Tff^śfifaTilri s:<^checkie, których m^e-ęzk^ńcyw bukowych pergaminy
nadające im przywileje szlacheckie, -podpisane jeszcze przez królów polski^
zsL Dniestrem, w najźyauej-szycłi okolicach Podola tulą się w tajemnicqrch lasach i jarach takie znane miasta, jak: Jampoł, Raszków Mohylów, Kitajgród i tyle innych, które sięgają aż hen do '^stepów Akerraańskich", nadsłuchując w milczeniu co dobrego niosą wiatry stepowe od Odessy, Krymu i niebotycznych gór Kaukazu? Caiy bo-wiim urok tych śem polega na ich wiecznym cierpieniu, tęknotach i pieśniach — ku lepszemu jutru?...
Od czasu do czasu czytamy w "ga zetch", że jakiś tani csiowiek został zabity przy pi:zepravnie przez Dnie-ster lub Zbrucz, źe jakaś tam wieś została zrównana z ziemą, a ludność jej wywieziona została na Syberię, Mimi woli przypominają si^ czasy Katarzyny i Potiemkina, Idedy to po zdobyciu "Noworosji" czwarta część ludności tego kraju została przesiedlona ną^ daleką p^oc. Dzisiaj są już tylko echa tych pierwowzorów z dawnych rządów despotycznej ''Semiramidy Północy", a jednak i one wystarczą, aby z żalu i trwogi zadrżało serce polskie, bo jednak tam tak niedawno jeszcze lała się ofiarna krew polska w myśl naszych szczytnych haseł: "Za wolność naszą i waszą!". Romantyzm? Sienkiewiczowskie reflekcje — po przeczytaniu trylogii? Nie!*To nasza świeża jeszcze tradycja walb wojsk polskich, to krwawe wysiłki i ofiary tylu ludzi z p. O. W. i wielki szlak potężnego pochodu i rycerskich zmagań n Korpusu, a następnie 4^ej DjTwizji gen. Żeligowskiego . Na południowy zachód od Zbrucza
Kia&owa,: Katowic, Poznania, Gdv ni. Łodzi, Warszawy i Wilna bies ną Jinfe żelazne, a po nich'mk£ wygodne pedjjgi, pj^e wydeS Mnieztm i kuracjuszólsr z Zalesrizw riJkolic. Po.białych i^dkich £ sach'unoszą sutońiobile szcztóiimp paire i .mm so^l^inaaSmiejąee eg', oczy, ogoizafe lica, radosne ohtzsu i pieśni polskie- świadczą o p^| radośa 'iydd, o mzęśtóu, zdrowia i dobrobytjia, ofcywóteU Rzeczypospo-li^, któny, żyją, pracują i zarabia, ją w Initturahaych warunkach- few rzystając ze zdoł^rczy zachodniej cywilizacji i wysilkn polskiej nauki technki i pra<gr. TPakl Świecimy jednak przyk3ad«n, dobrze gospodarując pa tej stroni Podola, w dzisłej-?zym wojewódstwie' tarnopolskiemu' Zrasta się Rzeczpospolita w sobie po zadanych ranach i bliznach z czasów niedawnej wojny!...
Zacierają się Tqźnice i odrębności dzielnicowe, konsoliduje się życie społeczne i państwowe na płaszczy, źnie ekonoKacznych i kulturalnych
Dniestru i Seretu, w stronę Lwowa,
potrzeb Narodu i Państwa.
Nic tedy^ dziwnego, że do tej krai-ny "mlekiem, miodem i winem pty. nącej" — jadą rodacy na wywczasy i wycieczki, a we >yrześniu masowo odwiedzają Podole, aby uczestniczyć w qrmbolicznym święcie winobrania, urządzamy z inicjatywy i staraniem Podolskiego Towarzystwa Krajoznawczego w porozumieniu z Towarzystwem Rozwoju Ziem Wschodnich. V/ wędrówkach po Podolu poszczególne grupy poza Zaleszczykami, Horoszową, Jagielnicą, Buczaczem, Czortkowem i Trembow lą, zwiedzają często Zbaraż, Zborów Pomorzany, Brzeżany, no i oczywiście, stolicę województwa — Tarnopol.
Do najbardsaej jednak malowniczych ołolic zaliczyć należy: Okopy Św. Trójcy, Zwanie, Czerwonogrćd, a po stronie Rumuńskiej — Chocim i Czemiowce, na jednodniowe wycieczki. Gdziekolwiek jednak będzie turysta, wszędzie podbije do czar tej pięknej ziemi, urok prastarych grodów, Wzruszenie niezliczonych pamiątek historycznych po tych czasach'''górnej i-chmurnej przeszłości, które tak barwnie opisał Sienkiewicz.
Michał Szamota-Gonerko
i rzemiosło^ Istaialo na\sraa pijcacji że;;Żaia«*tdc,'^]^^
:dle|ń.: M>: m*tósgbm,;^tr^ '-szIacSi^ ctwo. Ale można było bgs n'
•^żęnł^;:2qir«M®^^ ■ i: :do: a4®j3J«h! laej. , • .,Ff;
';ku -na^któiym ,;;pjjste-,
■'A3fe^i^..Ę3a^i^A do fffn'
gorzałki i nikt sobie_ tego za grzech i ^zbrodnię'nie uważa. Ludek bawi się, jak w dawniej Polsce szlacheckiej i po wsiach i po miastach. Niema bez wódki ani chrztu, ani wesela, aiu pogrzebu, ani zamówin, ani żadnego interesu. Jakżeby to przyjąć gościa ^bez wódki? Nie wypada, wyśmieją, pomówią gospodarza o skąpstwo. Więc choćby się zapożyczyć, a wódki postawić. Dawny o-hyczaj. PByło przyłowie szlacheckie: zastaw się, a postaw się. Ta głupia, szkodliwa tradycja wżarła się w nasze społeczeństwo.
Boć dawniej uietylko cliłopi pili, ale i mieszczanie, i szlachta. Tylko każdy pił swojei chłpi gorzałkę, a sżladita miód i wino. Mieszczanie teź wino, ale pośledniejszych gatunków iw skromniejszych winiarniach. Jednego przestrzegano: aby s^chdc nie siadał do jednego stołu z mieszczanami i cMopem. Było nawet prawo, że jeśliby go przj? wspólnym piciu chłopi lub ihieszćza nie pp^b^, to liie może ich podać do^dn; ho to wstyd dla szlachcica.
Ale jeśli się z drugim szlachcicem pobire sjablami po pijanemu, to źa den'wstyd. Szablę szlachcic zawsze tom, więc jak mu kto ''przymdwił"' io-jej dobywał i zaraz swoje rschun lazalatwiaŁ Cięli się szablami nie gorzej, jalc dąś się pijacy rżną no-^iSM szfcichetna tradycja się ut-t^i^e i razem z demokracją prze ćhada jfta cały naród. , .^ielli^ jest siła tradycji i ojco-wie dzidom opowiadają, jak daw-ńf^^yło za driadów, odżywa u wnu kóp. Klasa robotnicza wogole tra-
dycji iiió lubi; mói^ią; że ^lie odchodzi ick przesiość, tylko przyszłość, którą chcą budować tak, żeby \rezy skim było dobrze. To się mówi, a w życiu utrzymuje się najgłupszą, najpotworniejszą ' tradycję — obyczaj upijania się przy każdej uroczystości. ' ^ ■ : .
Więc autorka biada nad tym, że ten niy obyczaj, że ta przeklęta tradycja Polski szlacheckiej utrudnia dziś do niemożliwości pracę działaczy, którzy walczą z plagą pijaństwa. Wykazują, źe alkohol prowadzi fio choroby, do zbrodni, że wynaturza dzieci alkoholików, że marnuje zdol ności, kompromituje ludzi w pracy politycznej^; niszczy rodzinę, jest • grobem miłości ...^ Nic to nie pomaga bo jakże się bawić bez wódki?
Drogie czytelniczki, tę bezmyślną tradycję tylko kobiety mogą zwalczyć, Kobieta jest panią w domu i jak się uprze, to swoje przeprowa-
azL
Uprzyjmy-się wssystkie i umów my się z sobą, żevby nie stawiafi gościom wódki Zmienia się moda pa,suknią na kapelti^S, na potrawy, nichże się zmieni i ha wódkę, W rodzinadi naszych 'ustanawiamy nową modę: Wesela' bez wódki, wszelkie przyjęcia i uroczystości bez, wódki. Zabawy organizacyjne bez wódld.- ' ' ^
Mojówki i wycieczki bez wódki Owoce, woda 2 sokiem, lemoniada-A co zamiast tego? li^ej mięsa, a więcej jarzyn i s^t,' a poza tym zdrowa proletariacka' wesołość, Mew naszych pieśni robotniczycli, deJdamacJa i teatr robotniczy.
Ł
igam.
nis tmi^ "Prawda.'
^g%dliwe;-iBt|i^^
Szekspir.
^śajoziiiB?^^ usta
fil