5
fiMt* ' j*A k
Nr. 20. i
; i;-
f \
nfOJNA NERWÓW Isę mogą, dać, zdaniem pisma.
o o o
w zw%5ktt z mpr^om m- * ®^ * wschodziej^ mch, skasowali hejnał ma
tuacj^ wywołaną o^cjalnymi,^,T?y ^ajbo^żyminaj-.rjacki w Krakowie, tedy dzi dtodczemaini Zwiźjzka So-'^"^®^^^P^^^^^®^*^*^ wna jego melodja odrodziła wiecloego w sprąme gK»mc;^f {^^.^^g^^ się gdziein<|ziej. a mianowicie
««« « " w Szkocyi, w Cupar, na Móre
g« rynkii^ wygrywa . ten hejnał codziennie^ a^^:tó dzieó:"nie kijem go, lecz P^j dla upamiętnienia pobyto źrf 1^'. A racz^ nie tyle 4go". palskich w tern mieś-
pierw-: ąi*5^uł ^*Times'ą^ 2 dał się słysz^ który szczególną roli Rosji,teró^ sam hejnał na rynku Sa w Europie, star^ się uzasad- markandy, w dalekim, egzo-
Jeśli Niemcy, a patrzy to de prawda najprawSziwsza
'• _:^t.ł ii-i.?-" '----•""■■t » '
polsko " sowiedndb, p. iSm Szczyrek, w "Robotniku Pol-sJdm" z 15 marca r. b. pisze: "Najważniejszym frontem w tych niebyw^ch dotąd w dziejach iiladzkóści zapasach.
ny obowiązek zapewnienia Eu ropie bezpieczeństwa i pomyśl ności. Można na to powie-
jest CTytrzymałość nerwów. Oczywiście, zagadnienie siły
miłitamlj, wyposażenia tech- „ ... . .
Ur«/X «,vłfl«? /..r/ij prawami simiejszego. — mcznego wojsk, potęgi czd- .
gów, lotnictwa czy marynarki, talenty strategiczne dowódców — wszystko to jest niezmiemie ważne dla przebie
PaBi:ą jest artykuł z 23 marca r. b., który tę samą rolę sta ra się uzasadnić obowiązkami silniejszego. Aby zaś mniej-
gu wojny. Gdy się wojna tal^^^^^^^^^dy
czeństwa i pomyślności przez stworzenie nadrzędnej i współ kond^cir^l^eba nejorganmcji Związku Na-rodów; "Times" zaś podtrzy mu je nadal tezę o nadrzędnej roli Związku Sowieckiego w Europie. Różnice są istotne."
przeciąga, może braknąć tego czy owego, jeśli chodzi o śród lei czysto militarne. Stąd chwi lowe powodzenia, czy niepowodzenia, które wcale nie de cydują o wyniku wojny. Decy dującą jest bowiem bitwa osta tnia. Tnzeba do niej dojść w należytej
przez cały okres wojny umieć trzymać nerwy na wodzy, pa nować nad nimi. Nerwy muszą być w porządku w chwilach powodzenia i Idęsld. Może okres powodzeń jest niebezpieczniejszym na tym dominującym froncie".
"Siła nerwów polskich tyle już razy w tej wojnie wysta wioną była na próbę. Nerwy polskie wytrzymały wszystko. Z największych kryzysów, instynktem czy rozumem wie dzeni, wychodziliśmy dotąd o broniną ręką. Dzii przeżywamy znowu taki napięty moment krytyczny."
Omówiwszy poszczególne fazy wojny od roku 1939, — p. Szczyrek przechodzi do ak tualnego zagadnienia: eto^ ków polsko * sowieckich i pi-sze:
"Dlaczego rząd sowiecki w tym momencie, kiedy pokona-
zatroszczyć o swój los, aby sa
me nie mogły wytworzyć siły, "Times" zalfeca dalsze ich zró żnicżkowanie, dalszą parcelację Europy. Churchill dąży do i j^c jej, musi się dii^ć. I mu zapewnienia Europie bezpie-
tycznym Uzbekistanie. Dał się słyszeć także w związku z pobytem ż(^ieKzy polskich, ale przyczyna była inna niż w Cupar^ nad rzeką EdeiL
Cały Kraków jest jak muzyka, a hejnał, to jego solo. Melodja hejnału jest dosłow nie dziwna, bo każdy człowiek jako tako muzykalny, słucha
LONDYN. — W Rozkazie Dzienn3rra do Polskich Sił Zbrojnych z okazji święta Konstytucji 3-go Maja, Naczelny Wódz, Gen. Sikorski
Twraża przekonanie, iż w obe cnym krytycznsrm momencie, żołnierze polscy będą stanowi li jednolity i niewzruszony front przeciwko nieprzyjacie lo-wi. Wystąpią oni przeciwko wrogom Polski, którzy zdają sobie sprawę, że zniszczenie jedności walczących Polaków oznaczałoby śiniertelny cios dla sprawy polskiej.
Nawet krew naszych braci, —^ powiada premier — użyta
si zapytać, dlaczego ta melo-dja tak niespodzianie, tak na gle ur3rwa się na jiJtimś wyso kim tonie, niezakończoha, u-ciekająca, a nieuchwytna, — Suchacs podnosi głowę i cze ka. Brak mu ostatniej nuty, ale tej nuty zgubionej, nie do pisze już nikt i nikt jej nie zagra. Nie pozwoli na to legenda.
W legendy, zwłaszcza w pię kne legendy, trzeba wierzyć. Zresztą pośród legend całego
Ten strażak właściwie tak-^ źs przeszedł już do legendy—-jfedaatóe poszukajmy teraz 0-^go miejsca, w którem Icr genda wspiera się jednym pal (cem swej stopy o rzeczywis-
cko4 nie wiadomo, od czego to był guzik.
Lecz mówmy tylkto o łiejna!tośe.- Odkryła to niiej^^^ le, nie zapuszczając się zanad na dzisiejsza, mianowicie od-fo w gąszcz legend kiakow- kryla je daleko, bo o tysiące skich, zgubiliśmy się bowiem i tysiące mil od Krakowa, w w tym labiryncie. Rozmaite Samarkandzie, w stolicy Ta rzeczy mogli widzieć naslęp- .merlaną, inaczej Timura, wiel cy strażnika z czasów liszka lldego władcy Mongołji. Woj-Czamego. Naprzykład mogli na doprawdy drole de guerre, dcstrzedz zbliżających się do po całutkim świecie rozproszy miasta Prusaków, którzy pod Ja Polaków, żiawędrowali więc koniec XVni wieku przyl^ |w r. 1941 i db tej daleMąj Sa by okraść zamek lorólewski ze markandy, której mieszl^cy. WSzystKch skarbów. I mogli spojrzeli na pr^byszów ździ dostrzedz Austrjaków. I wre ^wionemi oczjrma. Spojrzeli i szcie trębacz, pehiiący shiżbę pytać zaczęli. Najpierw o to, na wieży, w dniu 1 września czy owi przybysze naprawdę 1939 roku, mógł dostrzedz pochodzą z Polski, czyli z "Le pierwszą bombę niemiecką, chliistanu". — Dalej, czy są
chrześcijanami. Potem spyta li, osy mają pośród siebie trę baczy i czy ci trębacze nie ze chcieliby zagrać na rynku Sa markandy, pod meczetem, w którym spoczywają prochy Ta merlana. Polacy byli nieco zdziwienia ale zgodzili się,
I oto na rynku Saniarkandy zabrzmiały dźwięki wojskowej orkiestry, która miała w swym programie także i hej-
^11
fi f
Lato idzie, awraz z niem po si przyczyniać się do wysiłkii trzeba przestawienia prac wojennego, czy to w miastadi
spadającą na miasto.
Dstrzegł więc i pożar ~ wzniecony przez tę. bombę, a tręba<K5 ów był zwyldjmi stra źntkięm, od dawna bowiem nie napadali już na Kraków Tatarzy, Rosjanie czy Niemcy, natomiast nawiedzały mia sto pożary. Strażnik mi^ po
prostu dyżur na wieży i już nie głosem trąby, ale telefoni cznie alarmował straż pożarną w razie, gdy dostrzegł łunę. Lecz tenże sam strażnika pełniąc pożarniczą służbę, był równocześnie sługą legendy. ]VIiał obowiązek, w określonych godzinach.
świata niema takiej, któraby, starodawny hejnał w cztery CegendJ^ będąc, nie opierała strony świata. To jakby bu-się przecież bodaj jednym pal dzik Krakowa. Z głosem hej cem^ swej lekkiej, lotnej sto- nału wstają mieszkańcy mia-py, o rzeczywistość, o prawdę sta i budzą się gołębie, miesz
* i__ .» . • 1. • została przez nieprzyjacieila, me państw W- me jest je ^^^^^^
Bzcze lak Jatwe ujawnrf swo .„aowej i złamania oporu pol-
je zamiary wobec środkowej
skiego. Nieprzyjacielowi się
jednak nie powiedzie. Jesteś-
w niedalekiej przyszłości, Fak
my dziś zjednoczeni nie tylko
w
tern jest, że sp^wa ta odbiła ^ ^ się potężnym echem tak wśród ^^^^ ^ integralną panst^ sprzymierzonych jak . Uległą Polskę. Wyczy-
i neutralnych, a specjalną 0-
ny polskie w obecnej wojnie
pielcą została otoczona P^ez ^^^^^^^^^ propagandę niemiecką. Jest
dla całego świata, że Polska zwycięży.-
widoczne, kto czyha na nasze -t^^^^Ł^^ ^„nn.™/,^ a iA \,a
,,.',„• .Jesteśmy wszyscy dziś zjedno
rozdzwięki," '
"Polskie nerwy są znowu
poddane ciężkiej próbie — i
czeni Wódz
zakończył Naczelny w jeden granit, któ
. . . , . j , ry nie może być przez nikogo przez tragiczne wieści docho- ypgbity
dzące z Kraju. Kraj trwa nie
źłómnie i niewzruszenie na -r* ir ttl. tp*.
• raz zajętej pozycji walki i nie ™f «7 W« ^S^V\ może mu zrobić zawodu emi- Uoział W Podziem-gracja. Pro domo suo dodam, nejWalce. że bardzo okrężną drogą przy byłem tu ze Lwowa; z tego pięknego, kochanego Lwowa, Nie dajmy się nikomu wjrtrą-cić z równowagi, Ani wrogom, ani spekulantom polity cnym, ani chorobliwej histo rii. Bitwa ostatnia rożstrzyg me o losach tej wojny i w niej
Niemieckie gazety w Alzacji doniosły, że specjalny trybunał w Miluzie, wydał wyrok w procesie 6 ukrywanie dezer tera z armji niemieckiej i dostarczenie mu pomocy w ucie czce do Szwajcarji. Oskarżeni byli: Józef Grze reważy rosnące ciągle i szyi ^^^^^ skazany ina śmierć, J6-]il:o siła sprzymierzonych de-i^^^ Walaszek, skazany na 8
lat ciężkich robót, oraz Maria Kwiatkowska, Olga Wimet i Joanna Makwat, skazane na
mokracyj":
« o o o
Dołączając swój głos do ca łej prasy angielskiej, amery- ^ ciężkich robót. Z opisu kańskiej i polskiej, omawiająj P^'ocesu wjniika, że pochodzą ce) dwą znane marcowe arty z Górnego śląska żołnierz kuły "Times'a" londyńskiego ^liemiecki zapoznał się z Grze
"Dziennik Polski" z dnia 24 marca pisze:
"W, artykule z 23 marca — "Times" dostrzega istnienie mniejszych państw. Więcej: fakt zróżniczkowania narodo wego Europy uważa ża źródło pożądanych i cennych war tości. Tak dalece, że chciałby wydajność źródła zasilić przez powiększenie zróżniczlcowa-nia, otoczyć jaknajtrpsMiw-szą opieki^. Ponieważ zaś opie nie Niemiec.
siakiem oraz innymi Polakami zamieszkałymi w okręgu Miluzy. Jak-podnosi wyrok niemieckiego trybunału, "demoralizujące rozmowy, jakim ^Przysłuchiwał się żołnierz w domu Grzesiaka, zachwiały je go lojalnością dla wodza i na rodu niemieckiego".
Nie tylko w iPolsce, ale i we Francji biorą Polacy udział podziemnej walce o złama-
najprawdziwszą pod słońcem. To samo powiedzieć moź na i trzeba o legendzie hejna łu marjackiego, mającego za sobą już blisko siedemset lat pięknego żywota. — Ładny wiek! ;
Wierzymy lub nie wierzy-^my, jednakże sprawa przedstawia się wedle starej legen dy, tak, że gdzieś w drugiej połowie XIII wieku, za pano wania Leszka Czarnego, Tata rzy zapuścili się aż pod sam Kraków, co zresztą nie było dla nich pierwszyzną. Trębacz wartownik, czuwający na wie ży kościoła Panny Marji, do strzegł ich i zatrąbił na alarm budząc całe miasto. — Atak szczęśliwie odparto, a wrógj jak to zawsze w legendach by wa, gęstym trupem zasłał po le czy też ulice Krakowa. Ali ści nie obyło się bez ofiar: — trębacz - wartownik padł od strzały tatarskiej. Przeszyła mu gardło, w chwili, gdy trą bił na alarm, stąd więc ta na gła przerwa w melod ji, ucię tej jakby ostrym nożem. Strażnik nie zdołał jej już zakończyć.
Czy owa legenda jest "pra wdziwa", zobaczymy jeszcze, w każdym razie, wszyscy mie sżkańcy Krakowa skłonni są bez zmrużenia powiek utrzy-ni.vwać wobec obcych, że na pamiątkę tego , i zdarzenia, szczęśliwego w skutkach dla miasta, a nieszczęśliwego dla trębacza, pieje z wieży mar-jackiej przez lat siedemset tenże sam, a pozbawiony osta tniej nuty hejnał. Wieża jest wysoka, ma bowiem jakichś 80 metrów, czyli strażnik inny już — mógł dostrzedz zbliżających się do miasta Szwedów w XVII wieku, — Mógł dostrzedz i Moskali, — którzy pewnego razu w drugiej połowie osiemnastego stu lecia odstąpili od oblężenia Krakowa, spłoszeni jednym, celnym strzałem. Jak Tatar trafił strażnika, tak naodwrÓt pewien mieszczanin, niejaki Oracewicz, trafił pułkownika
nał marcjacki. Całe miasto za marło, słuchając tej krakowskiej melod ji. Zamarło, ale i uradowało się bardzo. W tej że bowiem Samarkandzie, jak wygrywać i wogóle pośród ludów mongol skich, zamieszkujących ogrom ne przestrzenie pomiędzy Mo rżem Kaspijskiem aż po Tien tsin, żyje legenda doprawdy niezwykła. Mówi ona, że kiedyś, bardzo dawno temu, wojo
kańcy wież marjackich. Hej nał reguluje w Krakowie ca- WTiicy Timura napadli na ja-łe życie, a niektórym obywa- kieś stare i święte miasto Le telom towarzyszy aż do gro- chistanu, czyli Polski. Oraz, bu, w razie bowiem, gdy um- że ponieśli klęskę, że ich wódz rze ktoś szczególnie zasłużo- czy królewicz poległ pod Kra ny dla roiastaj magistrat u-j kowem. Oraz — i to dopraw chwalą, by pogrzeb uświetlić dy rzecz niezwykła ^ że któ melodją hejnału. Zdarza sięJryś z napastników przeszył
naszych Gron Młodzieży Pol skiej przy Z; P. w K na le1> ni sezon.
Ożywcze promienie słoneczne budzą naturę do życia.— Pola, łąki, lasy i łany zaziele niły się. Drzewa obsypują się świeżymi zielonymi liśćmi.— Człowiek pełną piersią wchła nia w siebie wiosnę, krzepnie je, czuje się jakby odrodzonym — tętni życiem i energją śmielej spozierając w przysz łość i większą mając otuchę, a ludzie wydają się sobie, jak by bardziej bliscy, lepsi.
Lato idzie!
My, Młodzież Polska — wy ruszamy na szerokie błonia, kąpać się w słońcu. Będziemy urządzali wycieczki, sporty na wolnym powietrzu, gry i zabawy, a wieczorami gawędzić wzajemnie , przy ogniskach.^
Nie będziemy mogli tak, jak poprzedniemi laty wykorzystać tego lata, jakt to mia ło miejsce ongiś, bo dzisiaj w okresie wakacyjnym, cała ńa sza młodzież będzie przy war sztatach pracy, — bo wojna przecież — i każde z nas mu-
czy to na farmach — dla zoy cięstwa.
Ale za to niedziele i święta — będziemy korzystać z bo-gactw promieni słoneeznyĄ zieleni, ciepła, wody — lazmo wego. powietrza, tego pięfoie. go kanadyjskiego lata.
Myślę, że tsMe i w powsze dnie letnie, a tak długo nie za chodzącem słońcem opromie. niałe popołudnia i wieczory bc dziemy mogli z dużym pożyt-kiem wykorzystać na gry i za ba wy sportowe — da nam to i godziwą rozrywkę i pożytea ne spędzenie czasu zarazem.
Uważam, że już teraz na-sze Grona Młodzieży Polskie przy Z, P. w K. powinny lić konkretny program pożyte cznego dla ducha i ciała spędzenia nadchodzącego sezonn letniego.
Nie duśmy się w czterech ścianach miejskich — wyjdź my na pola, łąki i w lasy, -zwiedzajmy kraj i podziwiaj my cuda przyrody pięknej na szej Kanady!
Uwaga Koleżanki i Koledzy : — Lato idzie!
W, K.' Toronto.
nawet, że ktoś z mieszczan w testamencie wyrazi prośbę o hejnał i legat jakiś zapisze.
JHejnał jest na codzień i jest od wielkiego święta. Gdy np, w dniu Bożego Ciała odbywa ją się msze przy ołtarzach, wystawionych na rynku, pod czas podniesienia odzywa się salwa karabinowa, pfo której razem z tłumem spłoszonych gołębi leci w powietrze hejnał. Ale to tylko od wielkiego dzwonu, codziennie zaś gra hejnał punktualnie, na sekun dę, obwieszczając miastu bieg godzin. I nie zdarzy się nigdy absolutnie nigdy, żeby hejnał zawiódł. Mowy o tem być nie może.
A przecież zdarzyło się raz! Raz jeden jedyny^ zaspał sobie strażnik i wstydem wielkim okrył cały Kraków. Mia nowicie, w kilka lat po wielkiej wojnie gościł w Krakowie marszałek Francji, Foch, W nocy, po bankiecie wyszedł na przechadzlcę w towarzystwie prezydenta miasta, pragnąc koniecznie nasycić uszy melodją hejnału, który w ciszy, w świetle księżyca, brzini jeszcze piękniej. Właśnie do biegała godzina dwunasta,—
rosyjskiego nie złuku, ale mu
wszyscy zatem wyciągnęli zegarki, by sprawdzić czas, Z wieży ratuszowej ozwał się ze gar, a Foch, wraz ze swym or szakiem, zmieniwszy się cali w słuch, zamarli, oczdcując melodji hejnału. Niestety, cze kali długo i bez skutku. Łajdak trębacz, zaspał sobie. Jeden jedjmy raz w historji to-tlus Poloniae urbis celeberri mao od roku Pańskiego 1281! Zdarzyło się to y^łaśnie wtedy* gdy Kraków miał takiego gościa, jak marszałka Francji, Focha! Nic mógł sobie ten
strzałą z łuku gardło trażnika tegoż świętego miasta, że prze szył mu je w chwili, gdy tenże strażnik trąbił na alarm. Legenda mówi dalej, że straż nik nie-mógł dokończyć swej pieśni. I co więcej, taż sama legenda powiada, że Samar-kanda i ludy Mongol ji nie pierwej odzyskają wolność. aż dopiero wtedy, gdy trębacz świętego miasta Lechistanu zagra na rynku samarkandz-kim, pod meczetem z prochami Tamerlana, ową nieskończoną pieśń ,, ,
Wynikałoby stąd, że legen da hejnału krakowskiego nie jedną stopą, ale obiema opie ra się o jakąś reczywistość, że na niej stoi mocno, że po prostu jest '-prawdziwa". A może!, minie lat paręset, i nowa jakaś legenda osnuje się dookoła hejnału, granego na rynku miasta Cupar, w Szko cji, gdzie przebywali żołnierze polscy, walczący o wolność. Zygmunt Nowakowski
W PRZYSZŁOŚĆ!
w przyszłość! ... z postępem do szczęścia ludzkości Pójdziemy razem, niczem nie wstrzyrmni. Hasłem potężnym wzruszeni, owiania Zapalim szczykie pragnienie wolności! ...
W przyszłość! . . . Do życia pchnijmy życia fale;
Niech się rozleją ^v jedno wielkie morze,
Z szumem rozerwą ciasne hiegu łoże
I na tle dziejów zabłysną wspaniale. W przyszłość! . . . Niech mną strupieszałe bogi — Cienie przesądów, co trują świat' stary. Pierzchną, gdy wzniesiem równości sztandary, Z hasłem dalekim; "Precz z drogi! . , .-"
Zimno powszechne serc nam nie ostudzi;
Z pochodnią wiedzy, jak z gwiazdą na czele,
W boje z ciemnotą pójdziem, przyjaciele,
Nędzarzów tłumy budzić w wolnych Itidzi! A choć droga cierpieniami zjeżona Za prawdę ległych wałem się pomości. My sztandar silniej przyciśniem do łona — Z wiarą rychłego zwycięstwa w przyszłości.
Pożegnanie Gospodarza Grona Młodzieży Grupy l-szej Z. P. w K.
Nr. 20.
Pragnąc zapoznać się bli-^j z pracami Koła Polek Gru py l-szej Z. P. w K. w Toron tó, — zwróciliśmy się z prośbą' do Prezeski Koła Polek 0-bywatelki Janiny Portkowej, prosząc ją o udzielenie wywia du na temat bieżących prac Kola Polek Grupy l-szej i za mierzeń na najbliższą przysz-
}03C.
Obywatelka Portkowa, z właściwą Jej uprzejmością — zastrzegając się, że jako no-woobrana Prezeska Koła Polek nie jest jeszcze w możnoś ci skreślić na dalszy dystans projektów prac Koła, ponieważ nie przedyskutowała je|n szcze w gronie samego Koła wespół z członkiniami zamie rzeń co do przyszłości i że w niedługim czasie — poinformuje Ogół Członkowski przez lamy "Związkowca" o posta-nov/ieniach, jakie Członkinie Kola Polek Grupy l-szej powezmą — oświadczyła, że we dług Jej przekonania prace Kda pójdą W' trzech zasadniczych kierunkach:
d
2 j
l V
r l
Uprasza się Czytelników^ na szego pisma o odno%vienie pre numeraty za nasz tygodnik "Związkoimee".
........-.....TV
CIYTAIliC
strażak wybrać innego dma!
szkietUj nabitego . . , guzi- Och, że też nie znalazł się w kiem. Podobno nie legenda, a pobliżu Tatar jaMchś z łu-
Barbary Głogowskiej, z ilustracjami
Bronisława Bobaka - 220 stronic druku Do nabycia w cenie 60c wraz z przysyłką 70c. w Administracji tygodnika
'ZWIĄZKOWIEC ..700 Queen ..Street W. T^ Ont
Grono Młodzieży Grupy 1-szej Z. P. w K. urządziło w u biegłą niedzielę niespodziankę — pożegnanie, dla swego sympatycznego gospodarza Ob. Henryka Piaseckiego, gor liwego działacza młodzieżowego, który ostatnio powołany został do szeregów Armji Ka nadyjskiej.
Ponieważ nasz Heniek Pia secki był bardzo lubiany przez Ogół członkowski za swoją uczynność i gorliwość w pracy dla dobra Grona Młodzieży — zebrała się liczna gromadka Koleżanek i Kolegów, aby sprawić Mu niespodziankę pożegnalną i wręczyć upo minek.
kując serdecznie za pamięć o nim Kolegów i Koleżanek za wręczony mu piękny upominek.
Młodzież swoim zwyczajeni bawiła się wesoło przez kito godzin — życząc ulubionemn Koledze sukcesów i oficerskiej rangi, oraz całego i zdio wego powrotu do domu po zwycięskiej wojnie.
Prezeska, panna Jadzia Zi leska, dziękowała również i-mieniem Grona Młodzieży Ma musi Heńka i Jego siostm Zosi za zachowanie dyskrecji — dzięki czemu było to dla Heńka prawdziwą i miłą spodzianką, oraz za pomoc przy urządzeniu przyjęcia.
Jedna z Obecnych
1. W trosce o wychowanie w duchu polskim Młodzieży,— a więc pomoc w utrzymaniu i rozwoju Szkoły Polskiej przy Grupie l-szej Z. P. w K.
2. Niesienie tak, jak dotyeh czas niezbędnej pomocy Jeń com Wojennym Polskim, Wysiedleńcom Polskim w Rosji, dzieciom, sierotom polskim— rozrzuconym po całym świecie, jak w Afryce, Rosji, Indiach oraz opieka nad żołnie rzem Polskim — wysyłanie na czek z papierosami i upomin kami, pisywanie listów i t. p.
3. Pomoc Grupie l-szej w urządzaniu wszelkiego rodzą iu imprez, oraz organizowanie własnych imprez na cele wyżej wspomniane.
Poza tem Prezeska Ob. J. Portkowa oświadczyła, że w nadchodzącym sezonie letnim Kolo Polek będzie się również starało o organizowanie letnich imprez na świeżem powietrzu, aby dać Członkom i Czlonkinom przepracowa-nymw okresie skwarnego ka nadyjskiego lata — wytchnie nie na świeżem powietrzu — wśród zieleni. Może to nie bę
c 1(
^i
s' C
CJ
P k
I! k rr h
Całą akcję zadyrygowały prezeska Grona Młodzieży Ob. Jadzia Zaleska i Członkinie^ jak Wandzia Przybysiówna, Wandzia Stankiewiczówna, Wandzia Bogusławska i inne. Obecni byli także: Naczelnik Młodzieży Polskiej przy Z. P. w K., Ob. Fr. Głogowski prze wodniczący Rady Nadzorczej Z. P. w K. Ob. St. Wójcik, przewodniczący Komisji Gospodarczej Grupy l-szej Z. P. w K. i przewodniczący Dyrek cji Prasowej "Związkowca" Ob. Wł. Grabowski.
Heniek Piasecki, przed któ rym, dzięki dyskrecji Rodziny zdołano zachować w tajem nicy tą dla niego niespodzian kę — był zdumiony tak licznym zgromadzeniem i mimo wrodzonej mu flegmy — po-kraśniał ze wzruszenia, dzię-
Panna Frania Gałdzin ska Dziękuje.
Dziękuję z całego sercs wszystkim Członkiniom ' Członkom Grona Młodzie-Grupy l-szej Z. P. w K., P
również Panu Prezesowi
Sto
nisławowi Bogusławskiemu' Naczelnikowi Młodzieży Pf skiej przy Z. P, wK,orazn> nym Paniom i Panom, zasp»; wioną mi niespodziankę ^ dniu moich urodzin, oraz piękne prezenty.
Niespodzianka ta pozostanie mi na zawsze w pan^C''' Raz jeszcze jaknajserdec^i niej dziękuję wszystkiiO' ^ r/:-;'^./'.,.: Fr. Gałdziśs^
CZYTAJCIE IROZPOW^ j CHNIAJCiELUDOWY fJ-j GODNIK POLSKI "ZWIĄZKOWIEC"
— Nie, nie, na nieszczęście n że o tem wiedzieć, Gilbert dziec lynarki i od lat całych nie był v
— A czy dotąd służy jeszcze
— O tak, tam przypuszczają. Powinien-jednak powrócić jakn 10 go tylko wypuszczą z wiezie
Arsen spojrzał na Klarysę z wała się prz5rpuszczać, że ośwob cza łtawą, Tyniczasem po tem, drżał więcej niż przedtem o Gili
Bo jeśli Daubreąue domyśla s
przyszłości,' to nie omieszka f cia kobiety, która zawładnęła w lysa będzie musiała zostać jego długie więzienie, a może nawet 1
Nie chciał jednak dzielić z n jej zbytecznie nie przerażać.
— Wróćmy* do listy — rzekł, ment, jak będziesz mogła najdc
— Jest ona spisana na wąsk nie cienkiego,- ale też i bardzo niyślnie dla ministerjum. Taki y^' rulon, zmieścić się może w fc A zresztą mamy także bliższe d< łam do fabryki angielskiej, w ki ły szereg flakonów mniejszych są puste w środku. Obmyślił sai ^vcipnie. Korki te stanowią jak górna część wchodzi w dolną, l ale może też bjrć wyjęta. Tam w.
— Alę sam pan rozumiesz, ż< patrzonych ir talcie korki jest ( Jnika, kilkanaście, a moźe/kilfo niiemie Odmileźć ten miariówicit
— Tak, tak — powtórzy Ars*