-.26.
ej akcji p^" ' >są gdzie
CSSEEWIUO (^E) 27 — 1943.
CEBLCCE KOTLETY.
Bierze się tyle mięsa ile po ijifm,- T" W dla rodziny, przynaj-nH^* f-' Ł'ej jeden cielęcy kotlet -JST^^J y chops" na każdą osobę.
S^^^y ^ : item soli się i pieprzy, 4 ły
lego Wy^j..; Rzymu;
prace r i^zkowyą"^
ektóre Gi!c-^
rocznyj^' ' lokalnej. ' Hodzieży.Ef
ych i róźnjii' e pracują j >żna już 5 Kasą e.-;
w;ciił ---—I - X-- -rf
Wki mąki, kartofle surowe fcajane w plastry, dwie fi anki mleka, jedna czwarta iżanki tartego sera i smal-
: W gorącym smalcu należy lażyć kotlety aż się zrumie ł po obu stronach. Posolić jopieprzyć. Następnie do ka rolki tłuszczem wysmarowa j uiożyć warstwę pokraja-ch surowych kartofli, posy c'solą i pieprzem oraz m^-i tak samo czjmić z pozo-resztą potrzebnych kar i. Na wierzchu polać mle [em, ułożyć smażone kotle-i pos3T)aĆ tartym serem..
tem suche składniki razem zmieszać i dodawać na prze-mmnę z mlekiem. Za każdym dodaniem należy wszystko do brze wymieszać i tem ciastem napełniać owe miseczki do dwóch trzecich peh.ości. Wsta wić do miernego pieca 350 F. i piec przez p^ godziny. :po-upieczeniu podawać na osobnych talerykach z ubitą śmie taną lub sosem.
SMAŻONA WĄTROBA.
'jazdu Z. pj probienj,: wielkie \^ 'łko obracaj
cza umocnił do pracy. ; wiłach dob 1 naszych 'h- Będcfif irednictwea' sedłożyć po-Ijazd — ir go, parago tucji Zwigj
Tyicryć pokrywką i wstawić I miernego pieca 350 F, na idzinę, aż potrawa będzie itowa. Podawać ze świeżą sa
PUDYNG Z JABŁEK
2 łyżki masła lub margary ^, 2 jabłka, 6 ł3rżek melasy, dna czwarta filiżanki tłusz B/dwie trzecie filiżanki cu ■u, jedno jajko dobrze ubite )} łyżeczki wanilji, jedna fi Janka przesianej mąki, jed p i pół łyżeczki proszku do eczenia, pół filiżanki mleka. Roztopić dwie łyżki tłusz-:u lub trochę więcej i w sze ;iu osobnych naczyniach na lodzie dać przynajmniej po dnej łyżeczce tego tłuszczu, astępnie umyć jabłka, obrać ze skórki i posiekać na dro ;|ft.Mwałki, .Podzielić, na ró Jne części i umieścić w sześ-|n miseczkach: w którsrch da |Bcie po łyżeczce tłuszczu.— :|a wierzchu posiekanych ja-lek dodać po łyżeczce mela-% Potem pokryć przygotowa lym ciastem, które robi się |k następuje: ■ ■ I Do jednej trzeciej filiżanki ^ i'iszczu na gładko wymiesza Wójcflc, I po dodać cukruj ubijać aż tanie się lekką masą.- Następ ie dodać jajko i wanilji. Po
aby naa; :y i Zwiąż, i iż zabierali' zdem, orez" i i popraw, i i regulanni, |dy swoiś/' terjały m one na Zje tów Gnp
idania wid 3 stanowić i!
1 funt wątroby, troclię tłu szczu z wędzonki, 2 cebule, ćwierć łyżeczki soli, pół łyżecz ki pieprzu.
Wątrobę należy polać wrzą cą wodą. Potem odcedzić z wo dy i plastry wątroby utarzać w mące wymieszanej z pieprzem i solą. W patelni roztopić przynajmniej 4 łyżki tłuszczu z wędzonki. Potem dopiero smażyć wątrobę po obu stronacłi, aż się ładnie przy-rumieni.
Następnie, poobierać cebule i pokrajać w ciężkie plastry i ułożyć na wierzchu usmażonej wątroby. Dodać łyżeczkę wody, trocłię więcej soli, przy kiyć pokrywką, zmniejszyć o gień pod patelnią i tak dusić przez 25 minut.
Do przyrządzenia tej potra wy, można użyć wątroby wo łowej, wieprzowej lub cielęcej. Najtańsza jest wątroba wieprzowa, która jednak zawiera najwięcej witamin, a jeżeli przjT)rawiona jest z ce bulą, stanowi bardzo smaczne podanie.
O
Dostarczamy wszelkiego rodzaju
I:
do drzwi i okien, zwykłe, wyrzjmane i rzeźbione. Specjcdrt/ością naszą jest szkło do drzwi oszklonych i "French Doors"
62 Palmerston Ave. Toronto, Ont.
Franie Eęksmcsek; Skórkowych
z powodu ograniczenia pły nu używanego do czyszczenia ubiorów wszelkiego Urodzaju w pralni chemicznej, trzeba; oszczędzić na tym płynie przez współpracę z tymi pral mami chemicznymi.
Otóż skórkowe rękawiczki, które jeszcze nie były czysz-jczone trzeba wyprać w domu. Przeidewszystkiem, ^podczas robienia zakupna upewnić się trzeba, czy dane rękawiczki są pralne. Najlepiej dla pewności zapytać się, gdyż jediy-nie w ten sposób będziecie pe wni, iż rękawiczki prane we dług wskazówek załączonych będą wyglądać jak nowe.
Rękawiczki należy często prać, aby nie były za brudne, gdyż inaczej przez mocne tar cie zniszczy się materjał lub też prawdziwa skóra. Łatwym domowym sposobem można te rękawiczki wypr&ć w domu. Otóż użjwać należy ciepłej, a le nie gorącej wody. Do tego zrobić gęstą pianę z łagodne go białego mydła i rękawiczki prać w tej wodzie. Wszelkie plamy i mocno zbrudzone miejsca szorować należy mięk ką szczoteczką. Po wypraniu dobrze wypłukać w kilku wo dach i zwinąć, aby w ten sposób usunąć nadmiar wody i pozwolić im wyschnąć częścio wo. Potem rękawiczki nadmu cłiać aby się nieco wypełniły i wypchać je miękkim papierem i położyć na stole, aby do reszty wyschły. Po wyjęciu papieru z rękawiczek, włożyć je na ręce i delikatnie wygła dzać skórkę, aby się zmiękczy ła, albowiem skórka zazwyczaj nieco twardnieje podczas prania.
nych znuan kłzal^o^laszać ich stare komunikaty z 40-go roku, które brzmiti:
"Pobite, rozproszone kompletnie zdemoralizowane hordy nieprzyjacielskie, ogarnie
dziką panika prą dalej na przód, a nasze wspaniałe woj ska w najlepsi^ porządku z .nieząćhwianji wiara w osta teczne zwycię^;vF0, prowadzo ne pirzez najdoiwiadceńszych dowódców świaii^ cofnęły się na nowe, mądr3mi planem przewidziana t) wiele dogodniejsze pozycje."
Taibska w IzMe Gmiii
Na Odwyrkę.
Kto i kiedy myślał, że to się nam tak przyda! — mruczy Hitler, czs^tając angielką bro szurę o ewakuacji Dunkierki rozłożoną na mapie cieśniny Kerczu.
— Ci Francuzi referowali to jednak całkiem dobrze! — wzdycha Goebbels i bez żad-
Posłowie są nieco zmartwię ni, bo Mr. Brinison, najstarszy woźny Parlamentu odcho dżi na emeryturę. Przesiedział on w Izbie'40 lat i pamięta dziewicze występy nie mai wszystkich obecnych M. P. (Member Parłiament),
Mr. Brimson, jako naczelny woźny, częstował zawsze posłów tabaką. Miał wielką srebrną tabakierkę i podsuwał ją uprzejmie. Posłowie brali szczyptę, większość rzucała ją natychmiast na podło gę, konserwaływniejsi pakowali ją sobie do nosa i kichali, krzywiąc się okropnie.
Gdy podczas "blitz'u" Par lament został uszkodzony, tabakierka, Mr. JŚrimsona prze padła. Widok woźnego ż puszką konserwową w dłoniach zabolał ChUrchilPa i wnet sprawił mu nową srebrną tabakierkę.
—Czy posłowie lubią wą-shać tabakę? —• zapytał wścib ski reporter Mr. Brimson'a.
— Ależ skąd!
— Więc to pan tylko zwolennikiem tabaki^
— Gdzie tmi, ja palę papie rosy!
— No to czemuż pan zawsze pora się z tą tabakierką?
Mr. Brimson wstchnął z po litowaniem:
— Tradycja tak każe, mój panie, 300 lat temu nie było papierosów, naczelny woźny częstował wtedy posłów taba ką, niema żadnych powodów, by to dziś, ni z tego ni z owe go nagle zmieniać ...
Wielu żołnierzy z Libji do~ niosto rodmom w W» Biyta-nji jak zawdzięczają życie śli makom.
Na pustyni jest pełni) specjalnego gatunku ślinaaków. Mają one tę właściwość, żę pod skorupą w miniaturowym rezerwuarze, przechowują du ią kroplę wody. Zabłąkani, spragnieni żohiierze zbierali ślimaki i wyduszali sobie zba wcze krople wody do ust
Wzruszeni krewni żohiierzy libijskich, wysuwają taki pro jekt:
— Należy sprowadzić na wyspę pewną ilość tych wodo nośnych ślimaków i dać im mo żność rozmnożyć się w An-glji-
Dla zacnych sworzeń pusty ni nie sposób obmyśleć przyjemniejszej nagrody.
odznaczenia! — oSwiadczyi puHcowtłik.
Sliiomny William uwaSa5» że nie warto o takim drobiaz gu opowiadać w domu.
Co Zaszł© Ważnego*
William Mayby, 18-to letni kadet lotniczy, wrócił wie czorem z lotniska do domu. Mama zapytała go jak zwykle:
— No i co dziś zaszło u was ciekawego?
— Graliśmy meczą piłkarskiego z reprezentacją lotnłs ka B i wygraliśmy 4-1! — od parł dobry syn.
— A potem?
— Booby, pies naszego do wódcy, zost^ał okropnie podrą pany przez burego kota. Mu siano go odwieść samolotem do szpitala dla zwierząt.
— Aaaa, nieszczęsne stwo rżenie . . .
— Mieliśmy egzamin z dy namo, Walter odpowiadał naj lepiej.
•— Dzielny chłopiec!
— Pozatem chyba nic ciekawego się nie zdarzyło.
Nazajutrz do państwa May be przybył dowódca lotniska złożyć im gratulacje. Okazało się, że płonący Spitfire rym-nął na pole, a syn ich William dobiegł pierwszy z narażeniem życia, zamknął dopływ benz3my i wyciągnął rannego pilota.
Przedstawimy go za to do
Czytelnicy "Daily Telegra? phu" spierajjj się co uczynić 3t Hitlerem po wojnie. Oto pa rę głosów w tej alitualnej kwestji: /
Powinien być użyty do ta petowania domów w Warsza wie i Stałigradzie,
Pomysł ulokow?ania Hitlera w Szkocji jest idjotyczny. Należy go wysłać na św. Helenę.".,-' ■.
Ludność Św. Heleny jest sympatyczna, a' klimat dosko nały. To za dobre miejsce.— ńitler powinien być wysłany na jakąś wysepkę shotlan dzką, gdzie wicher zawsze wieje.
A piekło od czego? Przy po mocy sznura i pętli należy tam skierować Adolfa.
W Brechtesgaden, które bę dzie oczywiście zajęte przez Anglików, Hitler powinien malować ściany pod przewód nictwem solidnego angielskie go majstra.
Powierzmy jego losy Rosja nom, Polakom, Czechom i Ho lendrom. Oni mu już obmyślą coś stosownego.
..Czytajciei rozpowszęch chniajcie ItidoWy tygodnik polski "Źim/^^kowiec"
...............:^
ć.
isy
Barbary Głogowskiej, z ilustracjami Bronisława Bobaka 220 stronic druku Do nabycia w cenie 60c.
wraz z przysyłką 70c. w Administracji tygodnika
'ZWIĄZKOWIEC Toronto, Ont. .700 Queen ..Street W.
ow itario
IZ
Meble
LI. ml
ra, iły
EL: ml
[rant
vłaściciel|
AD. m
; obuwie ,D. 618Ł
awiec ToKflW
Jki
a
Srocsr
er
racyfca iłomoo
' Daubrecąue wiedział dobrze, że hrabia de Mergy był liewinny, mimoi że podjął 15.000 franków, ale inni uważać [O będą na tej podstawie za nędznego sprzedawczyka.
To też hrabianka brała czynny ndział w poszukiwa-liach sprawców zamachu — pytając wciąż Prasville'a:
— Gzy być m*oże, aby nie znaleziono żadnego po nich
— Nic, lub prawie nic, odpowiedział dyrektor policji. A jednak Praśville miał w posiadaniu swem mały dro-
»azg, znaleziony w pierwszym dniu po porwaniu, na pro-ni posła.
Nie przywiązywał jednak do niego zbytniej wagi. Sły-o tem, Klarysa prosiła o pokazanie tego przedmiotu. l Podczas, gdy obecny przy ich rozmowie Arsen, siedział I ;5froinnie na rożku krzesła, jak przystało biednemu adwoka I ,^wi bez klijentÓw, uprawiającemu na starość rzemiosło \ jtajuego detektywa, Prasville wezwał go ruchem ręki. r { - Patrz pan — rzekł — oto mały ułamek jakiegoś wyro-z kości słoniowej, upuszczony przez jednego z ludzi, kto k porwali posła. Niema to żadnego określonego kształtu ^1 wyznaję, żem nie oglądał dotąd pochodzenia tej drzazgi; ;-iJ»oże pan będziesz szczęśliwszy, panie Nicol? . i ^ficol, było to nazwisko przybrane przez Arseną i poży czone mu uprzejmie przez_człowieka, który je nosił napraw «Ci mieszkał w odległem prowincjonalnen nłiaste<akuw .^Cbi Bretanji. Arsen miał kilku takich najemników, którzy rocznem wynagrodzeniem — pożyczali mu swych dokumentów. Należało tp do jego metody. . Prawdziwy Nicol żył w biedzie i szczęśliwym się uczuł,— ofiarowano mu ten łatwy sposób zarobkowama, odda-też był ciałem i duszą Arsenowi. ^ , ^
yNa wezwanie PrSsyille, mniemany Nicol wziął do ręki po °any sobie ułamek i oglądał go na wszystkie strony. - I cóż?^spytał Prasville z pobłażliwym i meco me-
<iowiei7!ającym|łlnii6ch^ Ale odpowiedź-pana Nicol wypadła m^podzi^e^ _ Panie dyrdrtorze — rzekł on — gdy przed stu laty
rzucił lekceważąco Prasyiłle.
Otóż panie dyrektorze, po upadku Napoleona pierw-
szego, pozostało we Francji kilku jego współziomków Korsykanów, których cesarz obdarzył był bogactwami i tytułami.
— Cóż stąd? — przerwał mu niecierpliwie Prasyiłle.
— Ludzie ci, prześladowani następnie za swoje przywiązanie do cesarza, musieli się z niem kryć i utworzyli rodzaj tajnego Stowarzyszenia.
— W każdym razie stowarzyszenie to nie istnieje już dzi siaj.
— Zapewne, chociaż i dzisiaj Francuzi pochodzący z Kor syki, trzymają się z sobą bardzo solidarnie.
— Być może, ale jakiż ma to związek z porwaniem Dau-brecque'a? — przerwał niecierpliwie Prasville.
— Zaraz skończę, panie dyrektorze — mówił uniżenie _^
Nikol. — Ten ułamek, ten żółtawy drobiazg z kości słonio- j^ikol' wej, jeąt pewnego rodzaju godłem.
— Czy jem?
— Korsykańskich Bonapartystów. Racz pan spojrzeć nań pod pewnym kątem — tu Nikol, raczej Arsen, począł obracać ż^tawą skorupkę przed ocz3rma zdumionego djrrek tora — i ustawił ją pod pewnym kątem, na tle białego arkusza papieru. — Następnie zrobił na papierze kreskę ołówkiem.
— Czy widzisz pan teraz, panie dyrektorze, czy rozpozna
buf ex dokonał zamachu. Wszak pamiętał jeszcze dokładnie wstrząsającą scenę nocną, w czasie której markiz włóczył się u kolan Daubrecque'a , a potem próbował go zastrzelić. —• Ten człowiek zaprzysięgnąć musiał zemstę, straszliwą zemstę, a mógłże wymyślić lepszą, jak odebranie Daubreąue owi listy dwudziestu siedmiu, wyrwanie mu żądła tej broni obosiecznej, która dawała mu taką władzę.
— Czekaj pan — rzekł dyrektor — zastanówmy się nad pańskiem odkryciem. .
— Tak jest, zastenówray się — dodała Klarysa, która z szeroko roztwartemi oczyma słuchab wywodów Arsena.
— Jeżeli margrabia odebrał posłowi listę 27-miu, to wyręczył nas niejako — rzekł dyrektor.
— Albufex nie cieszy się zbyt dobrą sławą —- zauważyła Klarysa.
— Kto wie, jaki użytek zrobi ze swej zdobyczy —- dodał
napoleon pierwszy utracił władzę
r
f
żninie Nikol.
pierwszy utracw w«aazc ... ...
Co mi tu pan zac^sz od historji Francji? Nie żą.
wcale od pana popisów erudycji. , Kiedy to jest konieczne, panie dyrektorze - odparł mie Nikol " • „
No to w Mlym razis staraj się pan być zwiędym—
jesz panr >
— Jest to jakgdyby rzeźbiony medalion — profil twarzy ludzkiej.
— Profil Napoleona — dokończył Nikol, dorysowując szybko wieniec z liści laurowych — profil cesarza uwieńczonego wawrzynem, podług znanego biustu.
— Tak! to prawda -— przyznał Prasyiłle.
— Dawniej godło spiskowe, dziś może pamiątka rodzinna, profil ten należeć musi do jednego ż Bonapartystów, — ictórych przecie nie brak i dziś jeszcze w Paryżul Przypomnij sobie pan, czy między wrogami posła niema któregoś z wybitnych Bonapartystów. ^ Sądzę, że imię jednego z nich znajdować się musi na liście 27-miu. Gzy mam to imię wy mienić?
—Margrabia Albufex? — wyszeptał Prasville.
— Tak jest, panie dyrektorze, margrabia Albii,f^; on to zgubić musiał ten maty przedmiot, który nosił jirzy sobie może jako talizman. — Widziałem - wfd^ taki^di okazów, przechowywanych dziś po muzeach, Miargrabia VAlbufex jest potomldem korsykańskiej rodziny I on to intisia} porwać pana posła.
Tak, to bardzo możliwe—-' powiedział dyrdrtor. Albu
fex jest człowiekiem bardzo imiatym i łiazardoiimym. Przy pominam sobie teraz, że był on mociio zaplątani^ w sprawę
Arsen był w gruncie T^omym, że nie kto inny^ tylko Al- mej strony ńlatwienja.
Dla niego nie ulegało wątpliwości, że nowy posiadacz li Sty zechce z niej ciągnąć zyski podobne, jak poprzedni, nie ograniczając się do zenTsty nad posłem. Z drugiej strony nie wątpił, że Daubrecąue nie podda się tek łatwo.
Wszak umieścił swoją łiste w bezpiecznym biejscu, wszak nie ma jej zapeWne przy sobie —- należy więc pośpie szyć i odszukać go, zanim mar^abia wymusi na nim wyznanie, gdzie ukrył ten bezcenny dokument.
Przedłożył te swoje przypuszczenia dyrektorowi policji, a dyrektor uderony został trafnością jego uwag. Skromny, prpwincjonalny detektyw imponował mu coraz bardziej by strością swych kombina<grj.
— Gdzie pan mieszkasz, panie Nicol?— zapytał go.
— Tu, w Paryżu; zatrzymuję się na placu Clichy pod nr. 27. Jest to mieszkanie jednego z moich przyjaciół, który u dzieła mi gościny.
— Chciałbym mieć pana pod ręką.
■ — Będę bardzo szczęśHwjr, panie dyrektorze, jeśli moje skromne usługi przydadzą się na co.
— Licz^ na nie — a w pierwszym rzędzie polecam opiece pana, markiza Albufex. — Oto adres jego, a za parę godzin otrzymasz pan tre^iwą notatkę o zwyczajach jego i sposo bie życia. "
— Mam go zatem śledzić, panie dyrektorze?
— Musisz się pań stać jego cieniem, rozumie pan, nieod stępnym jego cieniem. .
— Zrozumiałem, panie dyrektorze — odparł z niskim Ur klonem mniemany Nikol.W chwili, gdy dyrektor nie pa trzył na niego, Arsen wynnenil niezna<anie iw^
nie z hrbianką de Mergy.
— Pmie Prasyiłle — rzękla Klarysa — Ja także chcę dziafeć, czy pozwoli mi pan współpracować ż panem Nikol?
—- Ależ naturalnie odpaEj!! dyrelctor. Któż md więk sze do tego prawo od pani. Myjecie też liczyć na wszelMe z
8.
302 ^esrkiiifiiio St i
przy Caritpn Street 100 nor/ticseSni? urządzonych pokoi od $2.00
Smaczna kuchnie, ceny nHd? I Btzeczna usługa. TaAcc wiec2ortinii boa do-dotimwej dopłaty.
O. f. DAY
■'i:i.^^'lTl^;i^l^vll'l'1VVl!^'"TylVl|;;^^'J,||l^v!M,T1^%\l;^ul'l^^
: DENTYSTA
^ K - RAY ■ Godz.: 9 — d po pohidniu
Uikio vrleczoxcan\.
838DuiiidasW.WA.9822:
(RÓB EucUd ulicyj -
Im *
INTERES POLSKI Różne przekąsie! 1 napoje Grzeczna obsmga —. wzorowo czyetoSć. Otwarty w dzień i wsiocy.
(Obok Byerson Ave.) 528 Queen St.W. Toronto
J
KontrabGw duiowlanjr.
Buduje nowe 1 przerablo staro budynki. Kopio piwnicy I wy wo2ł ziemię i prace cementowe
728 Iticlhmond St . WA. im
WA. 5870 - Rez. RĄ. 6062
POGRZEBOWY 455-57 ąmm St W.
s-BAY. mmx:. ti-m? >
DENTYSTA ~ POLAK Otwarty wieczorami. mi Bartoa St, B. —Eamiiton
ssę
Wiellca, ośmid kolorowa, nowa ^
I Bliskiego, oraz Dalekie go Wschodu, ilustrująca
fronty wojenne (Europa, Afryka, Morze Śródziem ne, ^- Bliski i Dalelri Wschód, Wyspy na Pa^ cyfiku) — wielkości 85x40 cali.
Do nabycia w Administracji "ZWIĄZKOWIEC"
700 Queen St. West Toronto — Ontario Cena 25c. z przesyłką 30c.
ZAKŁAD STOLARSKI
L A Z
Toronto, pnt 511 Donias St. W. • EL. 0723.
MW"
Wlaćcictel Góra) Z Zakopcott-go —iaistrz Stolarski.
Józef Gholek
Zalcład ^pracuj^ systemem 2 mechanizowanyin. Wykonu;© wflzclbi© roboty, w skiad iu^ laratwa wchodzące; Szafy^, S*" ły, Olmfl^ Dr«yi, eta Rol»r?Q tAranm i wykończono.