"2WIAZK0WltC?r LISTOPAD (MOVfeMWER) 2$ - !«4
roku
(7kli pole. ch z Tip . łeh krój ych słyną 1 ubrania, firmy jest solenie lub
Zasiępij.
a nape-i., że Tip
a-d«euj»' ;**Al?feAR/ii GŁOGOWSKA
D JANIE ł((K:HANOWSKłM
no dawiTO. bo prawie czjte-^ jat temu. qa dworze jednt-^bogatych wielmożów wielu
. Wszyscy siedzieli w wielkiej, pięknej sali słuchając utworów sławnych muzyków i poetów. Aż nagle ktoś z gości zaczął czytać:
Czego ciicesz od nas Panie za Twe hojne dary? Czego za ^dobrodziejstwa którym nie masz miary? : ' Kościół Clę nie ogarnie, wszędy pełno Ciebie:. .lvv\otchłaniąch, i w morzu, na ziemi; ną niebie. Zlotkteź wiem, nie pragniesz: bo to wszystko Cokolwiek na.tymi świecie człowiek mieni swoje. ' Wdzięcznym Cię tedy sercem. Panie. wymawamy Bp. dla Cię przystojniejszej ofiary nie mamy.
jt-chałrkształcić się na uniwersytetach, był już znanym i cenionym w całej Polsce. Zapraszano go na dwory i pałace aby zebranym gościom czytał swe wiersze, obdarzano, go zaszczytami i wysokimi urzędami. ' .;
"ledwie si§ kiedy. dEiecięurodzao", = Coby łaski rodziców swych tak godne było: Ochędozne, po^uszne, karne, niepieszczone. Śpiewać, mówić, rymować jako co uczone; Każdągo ukłon traiłć, wyrazić postawę. Obyczaje panieńskie, ludiikie/ nierze^raiWe, Dobrowolne, układne, skrontńe i ^wstytfUwe. iNigdy ona po ranu kannie nie--wsponJittaiła, Aż pierwej Bogu swoje modlitwy oddań. " Nie pnsda-spać, aż pierwej matkę poWroWiła I zdrowie rodziców swych Bogn jtKjrttćzyia. Zawżdy przeciwko ojcu wszytM iffiebyć-J^'^ Zawżdy się uradować i ptliycwtać z drogi; • Każdej roboty pomóc, do każdej ^sługi' Uprzedzić było wszytki rodziców swych śhigi."
STRONA 11.
brsz ten, który- wychwalał bść i bogactwo ziemi prz:ez snvorzonej zachwycił ittkich. A wiecie, dlaczego? Ifowym czasie choć ro.^:::!?-L po polsku, w. szkołach U, czytano i pisano tylko toie; Niektórzy próbowali iBk pisać w ojczystyan języku fem; ale dopiero. Jan.Koćha-^potrafił poezje; swoje w.v-idać pięknie i mądrze a tak fez serca i takim ślicznym. Ł językiem polskim, meż gdy Kochanowski wró
Ale Jra Kochanowski nie lubił 1\^-ań\ego życia dworskiego to leż wkrótce' przeniósł się do swojego .majątku, Czarnolesia. Tam w ot'Oczen;u rodziny i pi7;yjaciól czuł, się. najszczęśliwszym, tak v;ypowiadając w wierszu swe u-c?.ucia: : , v
fj^ncji i Włoch, gdzie wy-
i-Panie, to moją praca a zdarzenie Twoje; j;aczvz błogosławieństwo dać do końca swoje! 'łmaniecbaj pałace murowane mają ' ■: - : . j szczerym złottfgłoWera ściany obijają. •
Panie'niechaj mleszkamw tjm gnieździe ojczystym . .jlymnie^opati^ zdrowiem i sumieniem czystym.
owcu
EŻULTATY.i
|#jr poeiy Jana Kochanow: y nie tylko pięknie napi-talć'pełno w nich rozum-sżl&cMnych uczui? iśd ojczyzny. To • też .■ słusz-[jazywaray go Ojcem Poezji kej, bo'był pierwszym Po-
lair 1310
;edaż płj-t wytwórni
nglii.
lasycznej,
i jej płyt ką argeri-
I żądanie.
mSY FLORtSTS
liWIEC 1 A RN i A
iliinpłjąea Polakom przez
przesdo 30 lat [awny Skład. POueen W. ,; Czynny 24 godziny
749 Óueen. E.
Tal. m 3-1618
lakieni, który ta,k wzbogacił, upięknił i rozsławił język polski.
Mała poetka
We wsi Czarnolesię w ziemi Va-domskiej," w 'domti państwa Kochanowskich ^ spokój panuje i szczęście, Jan Kochanowski, .wielki pbeta.polski, siedzi'przed domem w cieniu ukochanej lipy iw j.ięknych wierszach opiewa wielkość B-pga, chwałę ojczyzny, sła^ \vę bohaterów. Nad domem czuwa żona ze starszymi córkami, lecz największą pociechą ojca jest maleńka córeczka Urszulka. O niej tak pisze ojciec-poeta:
Nie tylko jednak te cnoty ozdabiały ukocłianą córeczkę poety, nie tylko rozpraszała zmaj^ twienia naatki i ojca pieszczotą i dziecinnym śmiediem, łfecź jeszcze ojciec cieszył się nadzieją, że Ursżulka odziedziczy po nun talent, że zostanie poelka, bo choć maleńka była, już składała wierszyki; Dziwili się wszyscy dziecku, dziwili się domo^ i goście, którzy licznie odwiedzali w;ielkiego poetę.
Pewnego razu przed przyj az^ dem jakiegoś sławnego gościa Urszulka nazrywała kwiatów, a na pytanie, co z nimi zrobi, odpowiedziała:
Przyjedzie tu rycerz ójcui matce drogi, . a ja te kwiateczki rzucę mu pod nogi.
Lecz nie zawsze Urszulkai była wesoła, czasem zamyślała się smutno, a gdy pewien znajomy rodziców żartował, że weźmie ją
do siebie do Krokowa, odpowiedziała:
Mnie weźmretóo annyr • Aniołek niewinny.
Tak, jakby preecruw ż€ niedługo śńuere zatóerze ją od rodziców, lecz widząc zmartwione twarze ojca i matki, pocieszała ich słowami:
Jedna ji^t ?^ogafe^^ gdzie troski Me,ma ni goryczy, tam tonie każda-godzina w -szczęściu i ^wbrczy, tam słońce wieczne «wieci dla .ludzkich daaecł.
Przeczuwała Uriszulka śmierć swoją. Dom Koctianówskich opustoszał. Nie było już "śłowićż-: ka", który "amiłał. życie ró^-com. Poeta raędoczekał się.abj z małej Urszułki wyi^sła wielka poetka. Rozpaczał też biedny ^oj-ciec, a nie mogąc ukoić hóhi; na^ pisał 19 żałosnycSi wiersz^ tżyłi "trenów", gd^e op&kiwał sw^e nieszczęśde wołając do mmii3:e|;
: '\..Samotny|)ragn}fi4KwaQaó-nią w celach towtóystedL -it żenstwoiiłk wj^htczone." "Szukam 4>i»tnlet} dos^ na w^ów-Tcf ^«ku*' '^Tfraler |tt?yśtojny, niebledior,. smyczony samotnością, aft^e^ feotespondencję..." TySĄce "bldch o^szeft '-we •wraystKfth jęsgrtcaeh^ <^ata uka-Kdją fil(^ 00 dH&. Itih motywem przewodnim ^esŁ.lęk ptzed sa<
; j^Śtaficny łęfe Gdówiek jęsł otworzeniem towarzyskim. W sa-molhości szczęście jesl niepełne. nieszcżęślJłe trudne do zniesie-^
kMM' iEnóśzą''ieszcze gmrej sińftotnosc ftiż mężczyźni. Z na-
— Wzięłaś mi, zgoła niówiąc, duszy połowicę, ostatek przy mnie został na wieczną tęsknicę.
Chcesz sprzedać lub kopić dom? Najlepsze I najszybsze rezultaty mieć będziesz, ogłaszając się M "Związko »cu". Polscy przedstaitdr-eiele obsłużą cię solidnie iw twoim .V|czystym języku.
bkantwa do Ęaro^^
Amerykańsłde i" europejskiej leki najlepati^l vi«koki
wysyłamy do wszystkich części ^iata. : Pocztę lotniczą opiłacamy. ' ■ Przyśhj zamówienie do r.asżego biuta
JJniversal €. A, 401 Yfiflge St. ToroniOj Onf.
Lepiej sif zaasekuromć — nii pjirai is^wać
Załatwi Giwiszelldfi polisy ubeź:pieezeniewo^; r najstarsza i największa polska agencja
TOROliTO ^NSUPNCE S£ii¥ICE
Wysławiaiijy polisy na: życie, samochody, domy, kradzieże ttp. Posiadamy przedstawicielstwo towarzystw asek^acyjnyclł.
i 366 Dwulas Sł. W. Tefef. UL 64$3j il^^^^^
/jłgżna telefoBowaź Wdzień lufc wi»ctornm\Ą^'^
tury tó^aine-i mćzuciowe gubią się^w pu^se odosobnienia. Te, łrtórelyjąsamei mają awykle lepiej ułożony czas, bardziej opanowane aswy i większą samodzielność. Ale kobiety przyzwy-.ozajone żyć w ;licznym kręgu ro dśiniaym, ótotżohe dziećmi i do niownlkatfti; gdy Są pożostawło-n^-sobfe sa-mc, zwłaszcza w dłu-glę-^jesienne (»y Ttfamowe włeozo-ry^ doznają ('ucznoia młynarza, łętory nie może znaleźć miejsca ani spokoju w młjmie, który stanął/ . .
.:.Ńi^2iela: ./.Maż wvszedł, dzieci też... Ciemność za oknami, deszćż dźWbni w szyby, wiatr ję-. czy;:. Coihjbić, mój Boże? Zawsze jest 'COŚ' do icerowańia i s^ia; ale czy-to 'da ceatwlfekowi .odpo' czynek i ^»pkój? Ach, tak by się chciało mieć jakieś towarzy^
' Prószę bardzo. Jest. Jest zawsze, czeka ńa nas zawsze, zawsze .gotowe powieść nas w przygody kolorowe i porywające, lub w tiajtśjniejBze przeżycia ludzkiej ■duszy. Towarzystwo wesołe,, pło oh!e,,;alł>o mądre i poważne. Książka. .
Większość kobiet mawia i to w dodatku z akcentem dumy: "Ja nie mam czasu książki wziąć do. ręki". Jest się czym chwalić, rzeczywiście! Zresztą najczęściej to nieprawda. W najbardziej praco-v^tym życiu kobiety, poza zupełnie ^wyjątkowymi okresami, jest jeszcze czas na książkę: To nie biiak czasu odsuwa od Pani książkę całymi latami, alą złe nałogi wypływające z lenistwa umysłowego. Takim nałogiem jest atWy-(sąj tracenia zbyt dużo czasu tta pifema ilustrowane i gazety. Jeśli Pani roa«zas codziennie przeczytać ^wie gazety i kilka pism w ciągu tygodniai, a nlę ma czasu
mięsifl<» wziąć książkę 'i#rt6 j^-%łaWe umydo-iwe ł^nlstnt)4!>W poczeJudoiach kObie^sTZttctdą fił^ma ctosr sta-lychi znjytych, ozęsto brudnych jśism. A zupełnie wyjątkowo zda-iza się,"by Któraś pr35ynio^"z śo-"bą książkę.,; . '
Gd książknnożna-slę-fetwo od' s!*'yezał6,-a wtedy rozwija się za-miiówamd do plotkarstwa^ tS' nichgazetowyofcaensacji. €zyta* nie fksiąźek starannie ^łobranych rozszerza;-BMMhwyM oźy. wia umysł, uspokaja nerwy. Osobie przyzwyczajonej do czytania nie grozi,jofftka samotności.
Książka prorjdzie "dotias i będzie nam dotrzymywała towarzystwa w najskromniejszym i najcłaśniejszym kącie, ptzyjdzte na krótko czy na <Bugo, będzie cierpliwie czekałą^ na naszą wolną chwilę; "jdejdzie^dy zechce-Czego można więcej żądać od towar^szkł?:
Pomyślmy, by ^ zaprosić na •długie jesieairte wieczory.
ZRA2Y - NADiHEWftiNE' CEBULĄ
a funt "round steak", 4 średniej wielkolci cebUle, 8 małych kartofH, 1 puszka no. 2 pomidorów, 2 łyiki spsu: pojmdprów«go,.v2 łyżki chrzan tru, :Vi: filiżanki .m#4. szczyptą majeranku, 1 łyżeczka soli, 2 łyżki ;tłiisżczu, trochę pieprzu.
Mięso podzieKć na cztery plastry l każdy, plaster rozbić, by stiał się bardzo cienki, posolić, i pc^iepn^ć z obu stron. W każdy plaster mięsa zawinąć jedną ćebidę ^inając hńe-gi wykałaczką łub metiUowymi szpil kami przeznaczonymi do spinania mięsa. Zawinięty zraz otarzac w mą-će. i dbruniienić w .gorącym tłuszcza na patselnl lub ,w obszernym płytkim ,rondlu. Gdy, zrazy qbru-mienią ślę dodać pomidory, sos po mldorowy i chrzan (świeży, tarty lub. zaprawiony-)..Nakrywiszy pokrywą dusić^ zra:^ . wc^pyjn ogniu piizeiję ;pół godziny, po c?yjn dodać osłeni kartofli i dusić zwolna przez jeflną godzinę. ■
Powyźsw przepis daje całkowity obiad — składający się ż mięsa, jarzyny i kartofli, który wystarczy uziq)(^nić sałatą ...świeżych jarzynek. ' ł :
stenrii. Na razie cement ten ma cieiimy^lorilecz z czasem zbieleje.
t t^^li umieszczona W Środku rącz> ka uiłokiywkiiwh^adła, to radzimy sobie w sposób, że przeprowa-diamy. przeŁ pdkrywkę snMę od-pcwi«dniej wielkc^i i po wierz-'Cbaiej «troaie wkręcamy ją w nie-duiir,k<Mceł^ który ale nie rozgrzewa W cuisie gotowania 1 nie parzy palców.
' < Pamiętali łe gromada iwiiiitetn xiidada. ■— Siła portkict? gromady zaleiy iod Tweiej Ufspdłpracr. '
Telefon skł^du^ polskiego RE-nOO (dwa, ^dwa, iato%
RE-22 00
Dobry cement intzydatnydo sklejenia -czegokolwiek w gospodarstwie domowym, sporządza się z popiołu drzewnego, którego jedną kwartę mieszamy z pół filiłanką soli kuchennej i zarabiamy wodą,.aby otrzyjnać masę odpowiedniej konsy-
lALNY
A" siei
- zaplsi ncyjno-yslą Da Wiednia
irch kolb tonę , Podaj
k, U$A
T. DOŁgGA-MOSTOWICZ
lOSC
[I
E
TD.
LAND
(43-8)
Tak, dziki zwierz — potwierdził.. .. -'.^
~ Moja droga — powiedziała pani Nina, jakby nawiązując
wj przerwaną rozmowę — jednak musisz przyziiac, ze i w tym
stBrok, który zwłaszcza ną kobiety działa silnie, Kasia wzruszyła ramionami: -Nie na wszystkie.
-7 Kobiety — powiedział Nikodem — na ogół wolą brutalną i-oiż ślamazarność.
-- Niecił sie ;pan nie reklamuje — roześmiała się Nina.
Rozmawiano'jeszcze kilka chwil, po czym .Dyzma poszedł do pokoju. Pamiętał, że umówił się w parku z tym zwariowanym «od którego można wielu ciekawych rzeczy dowiedzieć się o 50towarzystwie.kołwfowskim. .' • '
Sprawdziwszy, że nikogo w pobliżu nie ma, otworzył drzwi.na ■'SUybrał aleję, która wydała się mu najprościej prowadzącą Icamiennej ławki.pod stara lipą..
aie mógł jej wszakże odszukać" i..już zaczął tracić nadzieję, że ^'się z tym Ponimlrskiin, gdy. usłyszał w pobliżu ujadanie
-•Jest! — ucieszył się. _ ,___ __ _.;_____
J IJotnie, w pobliżu ujrzał pokracznego pieska obskakującego m pień rosochatego kasztana i. szczekającego zawzięcie. Pod-pzrolc i ku swemu zdumieniu zobaczył młodego hrabiego usa-pEego w rozwidleniu gałęzi.
zapyta!
jest pan -r- zawołał ten z góry — to doskonale, wskoczył lekko na ziemię i skinął Dyzmie głową. ^^^^""'^'^i'Pwał mnie pan przed Klimkiem? -
■^Broń Boże. Zresztą nie ma go w domu.
19 dobrze. Zdziwił się pan, że siedziałem na drzewie? r-^|e. dlaczego... . ; r-V\idzi pan, to atawizm. Czasami odzywa się w człowieku
TsH-ł^'^^^ ^^^^ P°^^^^ P^^^^^^y'^^ form bytowania. Nie ^^l^sji tego, panie ten.;. No, jak się pan ńaz>^a?
^j.2^^D3^znia. Głupie nazwisko, a^
SJSa^-^^^' wygląda pan na Nikodema.. Ale mniejsza o. to. iij''Brutus też nie wygląda na Brutusa, a ja na źorża. Po ^\Pan. ze ten łajdak wyjechał? C;'^2Jedcn dzień. . _ '
Iłk^K^^^"'^ -l^kiś nowy Szwindel szykuje. Czy pan wiesz, że or. F soborowe wydarł?
"'J-ic. nie słjrszałem — odparł Dyzma, -■. fft:*vli^^^''" pan, Kunik trudnił się lichwiarstwem. A że mój ^ch r dużo pieniędzy, zaś wojna mocno nadszarpnęła stan j^^»!inanc6w, Kunik łatwo oolątał nasze interesy i wmówił w ;^P3pie. niby fikcyjną sprzedaż Koborowa. _ .^Jakto fikcyjna? Taka na niby?:
ir-^je Wiem, nie znam się na tym. Dość; że zrobił Jakieś grube I^^Wwo 1 przj-właszczył sobie majątek. Ale to nic. Wsadzą go rJol<ryminalu.
,p'>o, dobrze— zapytał ostrożnie Dyzma — a dlaczegóż w ta-siostra pana hrabiego wyszła za mąż za Kunic.,za Ku-
fnilości.doojca;Ojciec nie*przeżyłby wyjazdu z Kpborowa, zwąchawszy to^ podsunął ojcu układ, że jeżehTvma lO;
zoną, bn" przepisze na hia tytuł własności Koborowa j.Posób nasze gniazdo rodowe pozostanie w rękach Ponimu--^^•'^stra więc poświęciła się i gorzko to pokutuje, bo ojciec Jf-i.ilubie_i tak umarł, a ten łotr wycy4'anił od Ntny jakięs ^ "a ogromną siimę" i plenipotencje. Dzięki temu siostra me
może ani palcem, ruszyć we \^asnym majątku, bo gaiłgan-Kunik, m.a pełnię władzy.
— A co na to mówi jego córka? ■
— Ta Kaśka? To też małpa, ale Kunika nienawidzi, bo on podobno strasznie maltretował jej matkę.
^Umarła?- v - \ , ^
■ ■ —Kto? • ^
— Pierwsza żona pana Kunika?
— Jakiego pana? — zaperzył się Ponimirski — łajdaka, cł-.a-ma, nie pana. Pan to jestem ja! Rozumie osoba?
— Rozumiem -^zgodził się Dyzma — a więc umarła?
— Po pierwsze nic mnie to nie obchodzi, a po drugie umarła już dawno; Proszę nii dać papierosa. .
Zapalił i, puszczając misterne kółka dymU, zamyślił sie ^ębo-ko„. Dyzma zauważył, że Ponimirski jest dziś znacznie spokojniejszy i diktego zaryzykował zapytanie: .
— A dlaczego pana hrabiego usunęli-z pałacu?
: , \ —Co?
— Pytałem, dlaczego pana hrabiego .usunęli? Ponimirski hic nie. odpowiedział i'dłuż.szą chwilę wpatrywał
się w Oczy Dyzmy. Wreszcie pochylił fsię do niego i rzekł szeptem:
— Zdaje mi się, że.będę pana potrzebował.... . Mnie ? —zdziwił się-Nikodem.
— Cłiiicho! — rozejrzał się nieufnie dokoła. — Mam wrażenie, że nas-ktoś podsłuchuje.
■r— Przywidziało się panu łirabiemu. Nik(^o tu nie ma.
— Pst! Brutus! Szukaj szpiega, szukaj!
Ratlerek przyglądał się swemu panu z głupkowatą miną i nie ruszał się z miejsca.
— Głupie bydlę! — zirytował się hralne — posżoł wóri? Wstał i skradającym się krokiem obszedł dokoła krzaki. Gdy
usadowił się znowu na ławce, powiedział pouczająco: Nie można nigdy przesądzić w ostrożności.
— Mówił pan hrabia, że będzie mnie potrzebował — zaczął Dyzma.
— Tak, użyję pana jako narzędzia, tylko musi mi pan przyrzec absolutne posłuszeństwo. Oczywiście, nikomu ani sfowa.' Przede wszystkim pojedzie pan do Warszawy do mojej ciotki, pani Przełęskiej. Jest to bardzo głupia i bardzo szanowna osoba Pewtóe i pan to zauważył, że osoby szanowne najczęściej są głupie?...
— Rzeczywiście...
Ponimirski wykrzywił się ironicznie i dodał:
— Pan, panie, jest wyjątkiem z tej reguły, bo chociaż pan jest głupi, szacunku nie wzbudzasz. Ale to drobiazg. Tu sprawa jest ważniejsza. Otóż, ciotka Przełęska ma szalone stosunki i Kunika nie-nawidzi-Dlatego właśnie pomoże panu w mojej sprówie.
—fW jakiej sprawie? , . ,
— Milczeć, sapristi, gdy ja mówię. Kunik ogłcKH mnie wariatem. Mnłe! Uważasz ipan i uzyskał kuratelę nade mną. Otóż, chodzi o to, by ciotka zmobilizowała nie wiem już tam kogo, by ustanowiono jakieś konsylium, które orzeknie, że jestem całkiem normalnym. Rozumiesz pan?
— Rozumiem? -Na;piszęlist dó ciotki, w którym przedstawię pana jako swego
kolegę, chociaż wyglądasz pan na szewca, ale ciotka tak pragrde zaszkodzić Kunikowi, że gotowa uwierzyć. Objaśnisz pan wszystko ciotce,'źe tu nade raną się znęcają, że mnie więżą, że mdje iiirty przetrzymują- "Krzeba to przedstawić w najczamiejszycll kolo-racłu.^, ■• ■ " ■ . -r . .
No, dobrze, ale... ,
—Cicho! Chcesz pan spytać, ćo pan będziesz mieć za to? Otóż, dowiedz się, że za to zaszczycę pana moją przyjaźnią i dożywotnią renta. Wystarczy? Idę pi-sać list, a pan przed wyjazdem dó Warszawy, niech przyjdzie tu po list i szczegółowe iństrakcję. jednak zadefitmcjujesz mnie, pamiętaj pan, że ciMiie zabiję, .Jak psa, ]3o widz-enia; ■ ' . .
Gwizdnął na ratlerka i jednym susem znikł w iuzsdcaćlt -
— To wanat, nie Ulega najmniejszej wątpliwości — pomyślał
Dyzma. -:v-'---"
Jednakże informacje hrabiego ,musi3ły zawierać enactaą dotę prawdy. Kunicki sam przecie mówił, źe Koborowo kuplŁ Stosunek zaś doń jego żony i córki łstottiie był wtogi. Ma się rozumieć, «te ma. sensu zajmować się tym obłąkanym i jego projęktama, jednakże należy zastanowić się, czy z tego całego mentlisti nie da się wifciącg* nać dla siebie jakichś koTzyści?^; , ■ ■ ■ ■-^^■■^ ' i Dyzma iia razie nie widział jesęKoe iadoyeh otwieTa|ącydv «ię możliwości, lecz zdawał sobie sprawę, że posiadanie cudzych ta-
jeninic nigdy nie zawadzi. Zwłaszcza w jego położeniu.
----W każdym^ razie muszę się jakoś wywiedzieć, czy to, co ten zwariowany hrabia opowiada, jest prawdą.
Przyszło mu na myśl, że gdyby się zarzuty Ponimirskiego po-tsaerdziły, miałby raiozność grozić Kunickiemu ich ujawnieniem. Rozmyślał właśnie njid tym, gdy. już przed samym pałacem spotkał lokaja, od którego sie dowiedział, że.pan-^iewrócił 1 odesłał aiito, bp interesy zatrzymały go jeszcze na jeden dzień,. t. ' Wiadomość ta ucieszyła Dyzmę. Jeszcze jedna doba świętego spokoju! Jednakże postanowił nie odkładać swego zachorowania. Zawszeć to lepiej będzie wyglądać, gdy reumatyzm przyjdzie na cały-dzień przed konferencją z Kunickim. - To też podczas kolacji zac?ął, krzywić się niemiłosiernie i<chWy-taćsię za ramię i za kolano. Obię panie, a zwłaszcza Nina, ze wsp<M-czuciem wypytywały go o przyczyny bólu, gdy zaś powiedział, że to reumatyzm, obie zgodnie zaopiniowały, że w Koborowie klimat wilgotny sprzyja atakom reumatycznym. Pani Nina zaś nawet przepraszała go za nieuprzedzenie o tym.
; • .Akurat pi^ pstatnim łyku kompotu ból Dyzmy .stał się już ntiedo zniesienia. Przeprosił panie i chciał iść dó swego pokoju, lecz pani Nina kazała służącemu, b\' go podtiaymjwał, sama zaś poszła do dtmowej: apteczki pp jakieś lekarstwa, r jDyzma był zupełnie zadowolony z siebie. Scena wypadła do skonale. Widział to nawet z mmy zaaferowanego lokaja, który pomógł mu rozbierać się i ułożyć w łóżku, a później przyniósł lekarstwa. ■:
fo kwadransie zapukano do drzwi, a gdy powiedział — proszę, usłyszał głos pani Kiny:
— Jakże się pan czuje?
r ^ —Źle, próSzę pani. ^
— Niczego panu nie potrzeba?
— Nie, dziękuję.
— No, to aoł)ranoc. Mam nadzieję, że będzie jutro lepiej.
— Dobranoc pani.
. Zaległa cisza, a że kolacja była obfita, Dyzma uczuł senność i zasypiając, pomyślało; • .
— Ta pani Nina, to^sympatyczna baba... Ba^ hrabianka...
ROZDZIAŁ 5.
Klimat Koborowa fatalnie wpływał na reumatyzm Nikodema Dyzmy. Rankiem okazało się, że przez całą noc oka nie zmrużył i że bóle się wzmogły. Z takim raportem przyszła pokojówka do pani Nii^ i wróciła z nowym asortymentem lekarstw i z zapytaniem od pahi, czy może by pan życzył sobie jakichś książek do czytania.
•Dyzmie jednak nie chciało sie wcale czytać, nie chcąc wszakże zdradzać braku entuzjazmu dla hteratuiy, powiedział służącej, że trudno byłoby mu trzymać książkę wręku.
Efekt tego był dlań nłespodziewfiny. •; ^Mianowicie, za drzwiami znów rozległ się głos pani Niny
- — Dzień dobry panu. Martwi mnie to, że panu nie lepiej. Mo że posłać po lekarza.?_ V.
— O nie, nie trzeba-----stanowczo odpowiedział Nikodem.
~ Pan pewno bardzo się inidzi. Może by panu ktoś poczytał głośno? . s ; :
— Cóż robić, kiedy nie ma komu, -
Za drzwiami zalę^ cisza i po pauzie odezwała się pani Nina-—-Czy można Wfijśc do pana? ■
— Ależ,; proszę'bardzo. -
^"^zła i obpuciła go spojrzeniem, w którym mieszała się cift-kawość ze współczuciem. Niespodziewanie zaproponowała, że mu sama będzie czytała. Nie było Innego wyjścia i Dyzma/dziękując 1 przepraszając za kłopot, musiał się zgodzić,
r Ależ tó drobiazg. I tak nic nie robię. Z przyjemnością przeczytam panu cokolwiek. Tylko musi pan powiedzieć jakiego autora pan woli? . - , ,
. J^ikodem zastanowił się; trzeba wybrać jakiego lepszego, to-ktego, co go inteUgentniejsi wybierali w czytelni w Łyskówie. Już wiedział o którego chodzi, o takiego Anglika, co to się pisze ina-creji a Wyrnawłai się Dżek London.
y—, iwoże coś Dżeka Londona? — powiedział. - •. r Uśmiechnęła się i skinęła głową: r—Za chwila przyniosę kilka iego książek.
Wkrótce wróciła z kilkoma pięknie oprawnymi tomami r powiedziała: ;
—; Wcale się nie zdziwiłam, że pan właśnie tego pisarza lubi ^ Dyzma nigdy nia czytał Jccb Londona, odpati jednak:
(DClity ciąii natfąpi).
POLSKI ZAKŁAD
legarmtsłrzowskl
762 Oueen W.^ Toronto
P(»ladam wielld wybói zegar ków damskich i męskich marki ''Omega" i in. jak również budzików i biżuterii.
Przyjmuję do naprawy zegarki różnej marki chronografy i szto-pary pod gwarancją i tanio. Proszę wstąpić 1 przekonać idę.' Po tej samej cenie naprawiam 4segarki przysyłane z dalekicb o-kolie, przesyłka jest polecona i gwarantowana.
Właściciel K. TUTLIS.
NAJPOPULAR-: ' NliJSZY POLSKI
P RO^RAM RADIOWY
W. ZADORA SZUWALSKIEGO
dhigóść fali 1270
W KAŻDĄ NIEDZIELA
o 10,05 i-ano
1080 Broadway, Buffalo 12
Administracja "Związkowca" przyjmuje zamówienia na komun katy, życzenia urodzinowe, rocznice i t.p. Bez żadnej dopłafy.
NASZĄ SPECJALNOŚCIĄ SĄ
instalacje do ogrzewania mieszkań z automatycznym rost-prowadzeniem i regiilowaniem ciepła.
Air Gonditioiied niating
ognewacże otejno J. A. BRAnY & CO.
(Om BURNERS)
992 Roseiawn Ave. Toronto 10 OR, 7744
mm BiAłY
GODŁO NARODOWE POLSKI
Or7.eł. Biały z korona, wykonany z metalu wedhig wzoru znanego Polonii rzeźbiarza, Michała Stróża, na czerwonej tarczy o pięknych zarysach wielkości
10 cali na 11.
Orzeł ten będzie ozdobą i prawdziwym upiększeniem każdego mieszkania polskiego, a tarazemstanowjić będzie symbol Waszej łączności duchowej z polskością.
Cena wraz z przesyłką
tylko$3.95
zamówienia wraz z należnością
przesyłać dó: POLISH ALLIANCE PRESS Ltd. 700 OiMMi St. W. • ToKtmto 9.
a:$a4|. ...........
—-J-f
m
i
i
M
M
m
mm