Nr 4
ZWIĄZKOWIEC — wtorek, 13 stycTnia 1976 r.
Str. 7
mADOmŚa MONtRCALSKie
Nourelfes de Montreal '—Monfreol News
Biuro redakcji i administracji:
4617 Park Ave., Hontreul, Qne. H2V 4E4 TeL 288-1953
_ Przyjmuje prenumeraty i ogłoszenia Zołotwio sprowy redokcyjne-
Nasare boje antystrajkowe
Triele, jak również przy sposobności doszły do nas'Słowa aprobaty ze' strony szeregu osób. za nasze usiłowania "antystrajkowe"/-'
Komitetowi Pomocy Dzieciom Polskim już dzipkowalii śifty' na naszych łamach za li-dzieloną 'Związkowcowi" pomoc, niemal w ostatniej chwili. Pragniemy raz jeszcze podkreślić wielką życzliwość i uczynność pań z Komitetu z szefem kiermaszu panią Zofią Maliszewskią; której osob-no_dziękujemy za pełną energii pr-z-ychylność.
^jgpa!iin!i"l"<^!W.S!^;l&MSi^
gtćjiliayjiga,
i. ;•
•■""TS'-" -JiMAZOWSZE^-
4 KONCERTY w MONTREALU z NOW™ PROGRAMEM
IGO tancerzy, śpiewaków i muzyków —1000 przepięknych kostiumów ~~
czwartek — T5> piętek —- 16, soboto 17 stycznia 1976 r.; pocz. godz. 8.30 wiecz.
ostatni koncert w niedzielę 1^ stycznia, godz. 2.30 po poł. _
PLACE DES ARTS - sala WILFRID PELLETIER
Bilety_do nabycia w kasach teatru Place des Arts Ganadion Concerts & Artistit Inc. ,1822 Sherbrooke West, Domino Furniture, 3515 St.LawrenceBkd. '
Iii:#^iiiiiiiiiiiiui:«ii«iiiiy!iifófe:iiiiiiiiiHiiii:^:iiiiiiiiiiiiw
- Zachęcone przebiegiem ak-
Strajk pocztowy zdezorga- punkty obsługiwane przez nadal na placu, do dyspozycji cji kiermaszowej b i u r o
nizował wiele dziedzin życia, stałych . współpfacowników swoich czytelników. Przez "-Związkowca" wykorzystało
Dotkliwie odbił się także na •"Związkowca", położone zasa- pierwsze dwa tygodnie ogło- następną najbliższą imprezę
funkcjonowaniu prasy zależ- dniczt) w centrum miasta. Od szenia "Po 1 sk i ej Fa 1 i" polonijną, obchód Święta Nłe-
nej od poczty, a więc i na drugiego tygodnia strajku za- o. "Związkowcu" miały cha- podległości w połowie listo-
"Związkowcu". Wydawnict- częli przybywać abonenci do rakter alarmowy, powtarzane pada ub.r. Za zgodnym przy-
wo nasze obsługujące -całą biura "Związkowca'', jak też kilkakrotnie w ciągu audycji. zv/oleniem prezesa Kongresu,
Kanadę nie było w stanie za- do 2 punktów obsługiwanych Przez resztę pięciotygodnio- uryskaliśmy kolejną zgodę dziękować prezesowi W. Ro- szawskiej rewii pt. "Parada pachnącej "Polleny" —
pewnić dostawy pisma nor- przez współpracowniczkę wego strajku aż do jego za- na instalację "kiosku" "Zwią- nianowskiemu w imieniu. Polskicb Gwiazd 75" w koń- twórni kosmetvków w
malną droga. Z drugiej stro- "■Związkowca"'p. Zofię Laza- kończenia wszyscy, słuchacze zkowea ny straciło względnie poważ- rek i zagrała tu także typo nie zostało ograniczone .w samopomoc, sąsiedzka, kontaktach z terenem ogólno- waż niektórzy abonenci
kanadyjskim..zmuszone csta- bierali "Związkowca" dla nadal dociera.do swoich:czy- goroczna akademią .i obcho- „ggo "nastawienia do'kónkre- panu Zygmuntowi Gawłowi, cznościa podczas przerwy.'że
tecznie w pełnej fazie straj- swoich krewnych i sąsiadów, telników, przywożony auto- cłim. I znów szereg osób ...... . .
wy- zwyczajnej 'p u n k t u a 1 n o-Pol-, s.ci można, było przezwycię-
ładunek "Z\viąz-war- kowca", ułożonego w pobliżu
kowej do wydawania pisma Liczba odbiorców zwiększała ''iksami. do
tylko jeden raz w tygodniu, się każdego tygodnia. Ponad- że w tym
\u\ąr.,.i^r.rA,i'^^^^ to do biura "Związkowca" magazynach .-----------------_________ ,
W AJontreaJu prawdopodo- j^^.^^^^^^ gj szereg' abonen- Toronto piętrzyły się worki przebiegła gładko, bez żad- sowania antidotum strajko
bnie nieco lepiej przedsta- ^zapytując o sposób do- zrładowane numerami pisma nych trudności. Czujemy się wego było wystawienie "kio- \.-iezlismy
wia a si,ę sytuacja niz w in- ^^^y. sugerując otwarcie czekającymi na możliwość do- więc w miłym obowiązku po- sku" "Związkowca" na .v
™T.^fX'° n!fn"i?" H ^^Is^ych punktów odbior- stawy pocztowej.__--
szarże Kanady ponieważ od ^ ^.^.^ czę.ściach Ten fakt współpracy i wza- ^ , , <^ .
l"o\t„tr r^reSefa" ~ „^CSfl- 'pSinK: nie').. broczy„„, a.a,a,„„« Cer- Katara™ Moryas
. związkowca .typowało ew. . >t 'C. > ^ nijnej Aana ^^^(^^^^^^^^\,^^^^^^^^^^^ Grupa. pan. Rzemień. Nadzieja Jabłońska,; prze
życzenia noworoczne;
• KONGRESU
, Zarząd Koiigi-esu Quebeckie-go-zapras/a prezesów i delcga-. nych. sukcesów, jakim był tów .na- doroczną . uroczystość świetny, pod każdym wzgle- składania życzeń noworocznych, ". dem, występ parady polskich która odbędzie się. staraniem . gwiazd i trzeba mu podzięko- Slowarzyszenia Polskiego w nie-wać, ie aprobował bez zmru- dziele, dnia 18 stycznia br. o
zenia oka obecność ""Zwlaz-. godz. 4 po poł w .sali parafial-najba'r. ką .wkłada grono pań w do-"Są tx) panie: Józefa Charuk. kowca". ' nej ^l.sji św Wojcicciia przy
' " " " " ' Kończąc len obszerny
Helena
sta (ż której nota bene do- '•.yf^waiy r-: J . r-——j—j
datkowo korzystają inne pis-{^^^^^J^^^^^^h'pTzt zaSfi z^^^g^HerS" pTna''uwagę, ;b;Tesz'c= świaiu:'j-ak "to jest stosunkowo nieliczna ale 'Zofia^Wąsacz, Leonia Brzezin- ciwstrajkowyclj. uroczyście ma polonijne wydawane ' - '"
Toronto, nawet te "najwięk- ^ . »^ jnnych poważnych
sze 1 najstarsze") ł w len ' większym rozmiarze.
4040 Hingstone ..A;-^, róg NDG" Avenuev. > .
Celem częściowego pokrycia
sposób był zdolny kontynuo- Ogromną pomoc, ale to na-
wać dostawę pism'a bez przer- prawdę na wielka skalę, o- ci^^^S^TncnUi^f cf",t h^' Monlrealu' zjawiają się zwy- niem, Orderem Czerwonego czeniami najwyższych" władz cych poczciarzy, natomiast wy mimo strajku. trzymał "'Związkowiec" ze hr7 ut,ifm„« ,nn~,S .i^ kle raz do roku małe skrom- Krzyża przyznawanym przez Międzynarodowego Czerwone- zdobyliśmy niejakie doswicd-
Po raz Dierw..zv wvdawnic- ^^rony polskiego programu'ne wzmianki, które są jedy- Zarząd .Główny^ Czerwonego go Krzyża w Genewie. <:^]^,Z^''^^^^ ^^^^olc
najwyższych" władz cych
na
Po raz pierwszy wydawnic-^""''^*'"^"!;'^^^^^^ , ■ ^ ■ ■
two "Związkowiec" postano- y-if^iowego "POLSKA FALA" ^^^^^^ ^y^.^. ^^j^^^g^ ^,^p/j. nym zadośćuczynieniem z po- Krzyża v/ilo "zaatakować" s*'""''' ' jego macierzystej rozgłosci do«., a,,^ v ■ cł..^. irniinoi ctronu. w yamian za carii n
cztowy i dostarczać możności pismo dla _ .latorów. Tytułera próby
z siedzibą w Szwaj-
FUNDUSZ INWALIDZKI
. Zamiast. żvczoń.śu'iatecznych na Fundusz;. In w., złożyli;-'. . dr A. Poray-Wybranowska Krystyna i Kazimierz Styś W. i II. Knoll W. .Maliszewski
u ■ . . . . ,i „ , .. scu, bo na łamach '"Zwiaz-
tworzono w Montrealu 3 pun- W'adamiając ogoł Polonu j^^wca", pisma całej Polonii
kty odbioi-.upi.sma, dia tych J^rSi^y^r^o^i^ "^^Łl^S^-
abonentów, którzy je sami ^rAmo stanu oblężenia straj- ^ f° S zeb
chcieli odbierać. Były to kowjłgo "Związkowiec" jest .7^^^
Zmarli
Marii Minkiewiczowej jesteśmy—w.dzięcznl_za_cz_ujne czuwanie nad "Związkowcem" w dalszych audycjach i kiero-
.Francfsiek Dziekan, lat 73, St. Sauver dnia 20 grudnia 1975 wanie telefonów "mało czuj-mąź Marianny Miernik; zostawił roku. Zmarły był reprezentan- nych" słuchaczy w .sprawie córkę i syna z rodzinami: Po- tem emigracyjnego rządu w "Związkowca" do jego biura.-
grzeb odbył sie z kościoła Św.. Londynie,- b..więzień niemiec-Trójcy 26 grudnia 1975 r.. na- kich ■obozów koncentracyjnych, cm. Ct. des Neiges. . Długoletni prezes Związku Ziem
Aniela Sawciyszyn, z.(domu Wschodnich w Montrealu. Spiczak; żona Stanisława, zmarła 24.grudnia 1875 r; Pochowana na cm. Ct. des Neiges w Montrealu. ;
Jan Kubów, mąż Katarzyny Dębickiej, zostawił syna Waltera w Montrealu i siostrę w Polsce. Zmarł 1 stycznia 1976 r. Pogrzeb odbył się z koścoła. M. B'. Częstochowskiej na cm. Ct. des Neiges.
Piotr Parłyka (patrz nekrolog w „Związkowcu").
AAarian Lewandowski, adwokat, mąż Haliny, zmarł 17 grudnia 1975 T. Pogrzeb odbył się z kościoła Św. Michała na cm. w
"Herbarz Polski"
i Imionospis zasiułonych w Polsce ludit Wszystkich staniw i czas6w. Zawlira ponad 700 stron 'druku, ponad' 10,000 nazwisk i imion, 4<1 wzorów herbów/ 3 tomy w jednym grubym tomie, złocenia. .Wydanie luksusowe „HERBARZA POł-SKIEGO" jest wier' n; reprodukcja fotolitograficzna ezemplarza wydania pierwszego z lat 1855—1Si2 we Lwowie..Cene podamy na tyczenie, zainteresowanym.
Zam6wienia kierować na adres: NEW CITIZENS AID SERVICE REG'D. P.O. Box »44, Słałion „B" MONTREAL, QUE., HSB 3K5
D Z1 ę:k ujemy!
Inny rodzaj akcji"zf{Padcz'ej został podjęty celem dotarcia do abonentów "Związkowcąl'. ■Były to imprezy, z których wykorzystano trzy,, bardziej masowe.
Pierwszą był doroczny Kiermasz w początkach listopada 1975 r., na którym znajdował się stolik z trzema kolejnymi numerami "Związkowca": Zastosowaliśmy metodę "samoobsługową" prosząc abonentów wezwaniem na ■wywieszce o odebranie brakujących numerów ."Związkowca", i pokwitowanie odbioru na karteczce. Rezultat był dobry, pisma zostało nie-
. „ ., , nej sytuacji naszego i wasze- . „ ,,. , ,
Leonia Brzezińska "'Związkowiec" f Pora>-\\ybr;.n»uska $oO
^ ,t„„.„„ ■ . o r 4 . Krystyna i Kazimierz Styś .$25
przewodnicząca Dziękując tak niezbyt w , II Knoll $10
Polskiej Sekcji. K.CK, szczodrze naszym przyjacio- W. .Maliszewski . $10
. , : . łom, życzliwym [ pomocnym;- W.,-Bronowicki ■ •.$.'5
nie wolno zapomnieć o pełnej- S. Kisielewski $2 ofiarności pracy-współpraco-. Zamiast kwiatów dla zmar-wniczki . "Zwią-^kowca" w łych po ClOdlaśp: .S,' .Wojnaro-MontrealUi panj Zofii Laza- wicza złożyła pani Wojriarowicz; rek. Dzięki jej wysiłkom, e- dla śp. Fióreńce Skibińskiej zło-cergii, pogodzie ducha i nad- żyli pp. L; S. Woińi. .
"Znicz Olimpijski
Sekcja Polska Kanadylskiego Czerwonego Kra yia w Montrealu w dnio jakoncrenia roku 1974/75. Stoją od lewej pp.: H. Riemień, J. Michalisiyn, Z. Pappius, F. Jaiowska, W. Ła-necka. A. Chudowska, H. Klink, A. Sipunar, T. Perekładowska. SIed«, od lewej pp.: A. Bahry-nowska, Eł Wachowici, J. Charuk, L. Br«xlń.ka, N. Jabłońska, M. Grad, Z. Wąsaci ' H. S^ot-wlńska. Nieobecne członkinie Polskiej Sekcji, których brak na fotografii, PP.: J. Milei,
A. Oscarsson, K. Moryas.
_ Komitet Przyjęcia Zawód- Montrealu" stawia sobie za nikew i Olimpijczyków w zadanie -zapoznanie- naszych-Montrealu—- korporacja za-gości z Montrealom,, prowin-. rejestrowana, w czerwcu 1974- cjq Quebec, z całą Kanada roku z okazji Olimpiady od- ..i oczywiście z-Polonią Kan|r bywającej się w bieżącym ro- dyjska. Wyda\\nictVrO to maku w Montrealu,, wyda ilu-, j.ąca wszelkiecechy informa-strowany przewodnik, i infor- tora turystycznego również' m tor pt. "Znicz olimpiji;ki zawierać" będzie ogłoszenia, w Montrealu", którego celem oraz pozdrowienia i życzenia jest. podanie: turystom pol- dla polskich . sportowców:. skim z w.szy3tkich krajów - . świata potrzebnych wiadomo- Przewidywana wysokość ści i informacji niezbędnych ''SM^dunia. wynosić co naj-podczas ich. pobytu w Mont- "^"''^■J- -10,000 egzemplarzy, realu -W. czasie Olimpiady. Prace redakcyjne już zo.stały Niezależnie- od. .tego główne-, rozpoczęte, jak również ak-go celu, "Znicz, olimpijski w. cja zbierania inseratów.
i
^:iiiiiiiiiiiiiii:jil^aiiiiiiiiiiiiii:^t^;nniiiiiiiiiiia«iiniiii
JA ZA WODA
TY ZA WODA
I
. Przedruk wzbroniony
Copyright: Institute litteraire S.AB
li;at«llll!!J!lljKlailliillt«lil
— Mój tatuś też mówi.
— Cicho Maciuś.
— Gdzie idziesz?
— A o tu, do pani Madejowej — powiedział Ketler.
Chłopiec zmarszczył nos.
— Nie chodź tam.
— Dlaczego?
Ona jest... stara jęd2a, wydra.
— T^ak? Dlaczego? — Ketler nie mógł się nawet roześmiać; Jak stąd da miasta? — rozglądał się — na prawo, na lewo? Małe szczenię nic mi nie"powie, jeszcze zawoła Kruka. . "
Moja mamusia tak mówi. — Maciek przypatrywał się doktorowi. What'^ youT name? ' .„ "
— Adam.
— Adam.what?
—r Czekaj-no, Maciuś, a jak stąd idzie się do miasta?
— Do Monumental City?
— Tak, tak... — ucieszył się Ketler — tylko mi pokJlż, gdzie tu jest droga.:.
Mały pociągnąłnosem.
— No więc, jak? nalegał doktor, drgnął, wydawało mu się, ?e słyszy kroki na schodach.
— North-West — powiedział chłopiec. T- Idziesz teraz do Madejowej ?
North-West myślał ddktor — czy ja noszę z sobą kompas?
— To będzie na prawo? — próbował. Maciek wstał z sanek.
— I tdll tell rhyfather to ghe a ride. Ruszył w kienułkii domu.
— Nie! — dolctdr chwycft go źa rękę. — Nie, ni* nie, pocwkąj.aie nie
m
—- I will — wyrywał się. chłopiec —: Iwill...
— Nieee... -r- doktor położył .palec do ust to sekret, nie mów. :
— Moja mamusia daje mi dolara fo keep a secret.
— Ja ci dam... polskiego cukierka, chcesz?
— Mm-mm, no!
: —rr Dam ci: polskie pieniądze, chcesz? —• Mm mm. l don't .want to: Let-mi go.'~ —Damcl... 50 centów, . o widzisz,
chcesz?
— Mm-mm... I will tell my jather to give you a •ride.
— Dam ci-dolara —, jęknął Ketler.
— Dlaczego? '
— To keep a secret.
— O.K.
Doktor sięgnął do kieszeni. Ciężko i boleśnie wj^'ął z portfelu zielonego dolara.
— To dla ciebie.
— Thomk you — powiedział'chłopiec -:-idziesz do Monumental City?.
Idź już do domu.
—-Na Windsor Road w nocy napadają Murzyni. Wczoraj jednego zabili nożem. No kidding. Bye. l will keep a secret.
Ketler patrzył jak chłopiec szedł- pod górę do domu. Samotna, brzydka kamieniczka Kruków i Madejów mrug«^ na nie-, go żółtymi ślepiami Wokoło biała^ pustynia.^ Gdzieś na północnym zachodzie było miasto, Kolumna Waszyngtona I Szpital Perceval'Norris. Gdzie? — myślał doktor
— jak ja tam do Jasnej^ cięttiet cholery zajdę? Jeszcze mnie po drodze obrobią Mu-
Kraj materialistów, od m^o dzie-
cka. Gówniarz, złoiłbym mu tyłek, a musiałem mu dać.dolara. Za co? Co oni za miasta- budują? Rozlewa' się to, jak kałuże, żadnej architektury, żadnego "planowania. I żeby nie było transportu. To. w Polsce z każdej Pipidówki jakoś się można dostać do centrum. Monumental. City? Niech" to cholera. Wieś. Pustynia. Kilka, wieżowców, kilka głównych ulic i co tU' to miasto wiąże razem? Spojrzał.w górę. Opuchły z jednej strony, a spłaszczony, z drugiej księżyc naigrywał się z. niego. Nie •trzeba się było zgodzić na to ułagadzanie ^Madejowej, mogłem zaprotestować. Zgodziłem się: Bo jestem ghjpi, głupi. Przeszedł kilka kroków, zawrócił. Siedem mil,.to nie ma sensu. Szukał przekleństwa, aby sobie ulżyć. Cholera — mruczał — cholera... Przypomniał mu się nagle sierżant z pod-chbrążówki, przysadzisty z mocnym zadem .i gębą pełną najwymyślniejszych prze-zwisk.
— żebyś był talu długi, jak jesteś ghi-pi, to byś klęcząc księżyc w dupę pocałował. Ketler roześmiał się, ulżyło mu. Szybkim krokiem zawrócił do domu. Zrobimy Julcię Madejową na szaro. A co to mnie obchodzi? Czy oni mnie znają? Tu mi wszystko wisi. Rzucił_niedopałek papierosa na śnieg, wszedł do sieni domu, poprawił krawat, i przygładził włosy i energicznie .pogwizdując pod nosem zapukał do drzwi_mieszkania Madejów.
Po godzinie Adam Ketler wracał na górę. Kieszenie deszczowca miał wypchane ciastem świątecznym wypjeku Julii Made-^ jowej. Na wąskiej klatce schodowej natknął się na Joasię i Johna Armstronga. Doktor Joasia -odsunęła się-gwałtownie od 5wego towarzysza. Zęby Ketlera błysnęły w. półmroki! korytarza, szepnął: Mężowi nic nie powiem.
-r- Nie_wiem o co panu chodzi—- powiedziała^ i zacisnęła usta, a jej szczupła twairz znieruchomiała- i-UJetler wiedział, że . . ta młoda,uśmiechnięta przed chwilą kobieta^ nie lubi go, jakby odczuła jego do niej początkową niechęć: — Ach, żartuję powiedział i pomyślał, że to dzisiejsze z nią spotkanie było zupełnie niepotrzebne. : John Armstriaig nie ■zauważył niczego, albo może udawai, ie nie zauważył, w narzuconej tylko na ramiona ;k^u<tes; stał sze-
roki w barachU promiennie uśmiechnięty: Splendjd.' szepnął — lyou ioere very successful.
— I am ahoays successful -r- powiedział Ketler.
Joasia minęła ich i otworzyła drzwi wyj-ściowe.
;—Chodźmy — powiedziała. ' Ketler zawrócił i wyszedł za nią na dwór. Mroźna, biała noc rozciągała się daleko i wydawała się ogarniać cały świat. Tylko poza pochylonymi pod śniegiem ramionami drzew migotało kilka światełek w odległych, niewidocznych domach.
Beautiful — usłyszał za sobą Ketler. Odwrócił się. John Armstrong stał z odrzuconą ku tyłowi głową, jego mocna, kań-, ciasta twarz' była łagodnie zamyślona.
— Myślę — powiedział. — że my wszyscy mamy z soT)ą wiele wspólnego, wcale o tym nie wiedząc.
— Tak pan sądzi, doktorze?
— Jestem pewien. Ludzie stwarzają sobie różne bariery, a przecież tak dobrze się tam czułem. Uroczy wieczór. I teraz... niech pan spojrzy, niech pan spojrzy na niebo. Cisza. Zupełnie niosłychać miasta. A tam, te światełka-pomiędzy drzewami.
— Piękna noc — powiedział Ketler.
DWA SŁONECZNE TYGODNIE NA JAMAJCE
w .uroczej, rajskiej- zatoce':;
MONTEGA BAY, Jamaica ,
Tylko '1 wycieczka samolotem Air-Ganadd I odlatuje z Montrealu 20 stycznia 1976 r; powrót z:Montega Boy 3 lutego br.
Rewelacyjna cena przelotu w obie strony
$170.00
Całkowite utrzymanie i pobyt •
w luksusowych willach. Bliższych informacji udziela:
BATORY TR A VEL Ltd
1578 St. Ławrence Blvd.
Montreal; que.
Tel. (514)'■845-3342^:;.:^^^^^
845-2108 '4
WYJAZDY I WYCIEGZ KI DO EU ROPY I NA POŁUDNIE /
Przypatrywał mu się zdziwiony, nigdy jesz- i&saasssss^^
eze w ten sposób nie rozmawiał z Ame- . . ' ,-
p ■: r S p rO $ t:O.W-;q;łi1 e;-^
« w życj«nł«ćh świątecihych pohiiszegó. ogłoszenia ' »
podano niewłaściwy numer, łelefonu,^^^^^^.. ^^^^^^^^ % za ćo przeprasza my i prostujemy
rykaninem. Rozmowy w laboratorium, y kafeterii szpitalnej, w gabinecie profesora, Wszystko ograniczało się do spraw naukowych. Trzeźwi, zbaterializowani, realiści
— myślał. Kpi? — zastanawiał się — czy też naprawdę jest pod urokiem tej nocy?
■^Przypomina mi się jeden wiersz—-uśmiechnij się John -r- pan na.pewno lepiej go pamięta ode mnie, proszę mnie
.poprawić.
Oszalał — myślał Ketler — czuł się zażenowany, ale wbrew samemu sobie poczuł sympatię do tego wysokiego, chłopięcego jeszcze mężczyzny, który z ledwo narzuconą na plecy kurtką, z gołą głową chciał mu w te diabelnie zimną noc deklamować jakieś wiersze.
Joasia otulona płaszczem stała nieco z . boku i przestępowała z nogi na nogę.
Doktor zauważył, że nie spogląda ani na niebo, ani na płomyki świateł pomiędzy drzewami, patrzyła na Johna Armstronga: Zrorumia jej \yzrok i poczuł, jak ogarnia go melancholia. ' *
Eliasz URBANEK
Czesław OCHMAN
Jff . Charłered Insurance Brokers
^ WSZELKIE UBEZPIECZENIA ^
§ 171 Brookfield Ave. §
S Town of Mount Royol - Montreal 304 jjK
S Teł. 738-4260 g