Nr 16
im^źKemEc-^^y^a^ 1976 r.
WIADOMOŚCI MONTREALSKIE
- NouYelles de Monfreal — Montreol News
Biuro redakcji i administracji:
4617 Park Ave., Montreal, dae. H2V 4E4 TeL 288-1953
Przyjmuje prenumerafy i ogłoszenia ^ Załatwia sprawy redakcyjne
Przed wyborami do Okręgu KPK
■^^ skay p. Jerzy Gonerko,: p. Helena Długokęeka, trzy osoby warHJnkowo — dr Witold Babiński, p. J. Dylnicka, inż; Leszet Chełmiński, prezes — rezerwujące sobie decyzję.na następne zebranie, lub końcowy etap prac komisji, raatr •ki. -
Do doźenia pełnego składu kandydatów na cynków za-Tzątlu KPK-Q zaproponowano p. R. Kurczą (kooptowanegó _| na funkcję skarbnika w oba—-cnym zarządzie), p. Rawicza
i J4i- ..;A^*j«<*?Ś{>S4^^ Iii
JEDYNY W TYM ROKU
SAMOLOT CZARTEROWY
MONTREAL — WARSZAWA - MONTREAL Odlot 14 czerwca, powrót 13 lipca CENA $399
Zgłoszenia z zadatkiem $100^^ kieroV¥ać'nTezwłoćzhie do:
CANMAR TRAYEL
-^^ M. Kubacki 1410 Stanley Montreal. Tei.28a'5091
Trzecie z' kolei zebranie nadyjskim jako rdzenny Ka-komisji matki przygotowują- nadyjćzyk, rzutki i rzeczowy, ce kandydatów na wyborcze Nadto, co jest nlezruiernie zebranie Kongresu Polonii ważne w naszej sytuacji, zwia-Kanadyjskiej w Montrealu znny jest z polskością, ^ od przypada na 20 lutego; br. dziecka znajdując się w og-Sytuacja przed miesiącem na niu polskich i polonijnych poprzednim zebraniu, tejże ipraw i zagadnień jakie to-komisji zaznaczyła się poważ-, „czyly się i rozwijały w, jego nymi'zgrzytami, które można- rodzicielskim domu, nie za-
(kierownika^ sekcji młodzieżowej KPK)-oraz p, Broniow-- skiego,-członka zarządu centralnego PKTWP. -Delegat formie); lub takich, b. chwa- Stow. Techników . Polskich lebny, ale bądźmy szczerzy,^ v.-ysunął dodatkowo kandyda-. zamierzchły, udział w. bojach ture inż. Kazimierza Mileja pierwszej wojny światowej na funkcję prezesa,.jak rów- . na pewno zwalnia z obowiąz- nież na tę samą funkcję wy- czym do Kongresu nie uległa cjalny i "murowany" kandy-ku czynnej pracy polonijnej suniętop. Zenona Duńskiego, zbyt wielkiemu odchyleniu w dat na prezesa Kongresu 20-w dzisiejszym, oddalonym działacza Towarzystwa Białe- ciągu miesiąca i główne ma- stał nieprzyzwoicie potrakto-okresie i w tak odmiennych, gg Orła, które od szeregu lat n^wry, jak to wszyscy zainte- wany przez swoich adheren-warunkach innego, świata. _„...:„,-i'_ resowani dobrze wiedza, to- tów. Podobno solidarność
BATORY TRAYEL , J. Bascik 1598 St. Lawrence Blvd.
MontraaL Tel. 845-3342
METRO"^TRAVEL
H. Rzemień 5921 Lourerkdeau Montrcoł. Tel. 761-5878
Orgonizujemy także wycieczkę grupowe: 30-niaja do 4 sierpnia
CENA $421
Walne zebranie Zw. Weteranów
Związek Weteranów Pol- Druga część roezn.ego ze-skich. zawiadamia swoich brania . walne zgromadze-członków, iż walne zgroma- nie wyborcze poświecone wy-
by uznać za taktykę p/zed zjazdową. Wystawione kwestie t.zw. "konstytucyjności" kamuflażowych organizacji u-dających społeczne towarzy-.stwa. czy "legalności" ich delegatów nie warte są straty
niechane, we własnym.
Innego rodzaju- wymowę mają rezygnacje z kandydatur dotychczasowycii członków zarządu Kongresu, których np. ciuebecka działal-
v«nf,-n„„i.. .nr,..,„ I T czB się wokół kaudydatury na panuje .nawet wśród szakali, dzenie sprawozdawcze odbę- łącznie wyborowi władz Zw.
Kontynuując sprawy perso- w Kongresie, do czasu powro- stanowisko prezesa Kongre- jak twierdza zoolodzy. - dzie się w niedzielę, 7 mar- Weteranów cibfdzie s w
laine — komisja matka Kon- tu "stosunków demokratvćz- su O przechwvcenie tego ' ca 19 76 T. o^odz. 3 po niedziele 21 .marca Hm? r.
:'fn" "ych" w lej instytucji: Jest n-iejsca zabiegała dwa lata te- „ Walne zebranie Rady Okrę- południu, na którym złożone o godz 3 po pol.
gresu na styczniowym posie-ozeniu przystąpiła do .ramo-v.ogo kompletowania: kandydatur, do zarządu Kongresu (Board. of Directors) i za-
sną razie
du ewentualnej
swego członka Towarzj-stwo - . emieracii Dolitvcz- Pozostają trzy tygodnie z o- dzień 1 stycznia br.
czasu i uwagi jaki zajęły na ność Part.yjno-polityczna wy- trzymała .się: w tym stadium to miało zmienić swe dptych- „ej, ni^ o realia życia jjana- "^'^^"^ ^^^^^^ zebraniu, przed i po nim- maga raczej nieobecności w na następujących. osobach czasowe stanowisko. dyjskiego i polonijnego ..w "'y".^^'^'^-^''^^
Naprawdę poważną sprawą -"J^- Ko.,ros.(. współ- spośród członków obecnego ' ^ = ne"s3'4^t 'nic^hT soSeg? do k"^^^^^^^
O godz. 3 po pol.
Oba zebrania odbędą się w Domu Związku / Weteranów przy 57 Prince Arthur St.E.
obecnego
jest wyc.ofaniriub"wpro7t"^ działania z nim na innej piat- zarządu, jak: p.. Maria Stroń-kandydatury do
Sytuacja na polu wybor-
. mówienie
. zarządu Kongresu montrealskiego przez przedstawiciela młodego pokolenia polonijne-. go,.;wiceprezesa zarzątiu KPK-Quebec p. Czesława Gajew'-skiego; potencjalnego kandydata na członka kierownictwa Kongresu, a w dalszej kolejności, na jego prezesa. Pan Gajewski, nie złożył żadnych oświadczeń w sprawie, swej decyzji, jednak jego rezygnacja po dwuletnim ''stażu" w zarządzie Kongresu jest zastanawiająca i mimochoderii. rzuca światło na rolę i działalność jaką odgrywa i uprawia Kongres montralski,. tutejsza,- koordynująca instytucja zorganizowanej społeczności polonijnej w specyficznych warunkach tej prowin-■ cji., ■
Być może, a wygląda na to. że młodzi Kanadyjczycy nie wid-zą w. niej miejsca dla' swojej działalności. Jeżeli tak jest, to ujmując rzecz o-: golnie, problem vvymiany pokoleń jest w niebezpiecznym dla Polonii stanie. Rzecz nienowa, ale. rysuje się .ooraz wyraziściej, a na poziomie kierowniczym wręcz niepokojąco.
. W tym przypadku strata jest wyjątkowo duża, ponieważ odchodzi człowiek w peł-- ni sił twórczych, uzdolniony, • wykształcony, z . wyrobioną pozycją w społeczeństwie ka-.. C<
UWAGAr
MONTREAL
UWAGA! ;
FESTIWAL NAJNOWSZYCH KOLOROWYCH ROSYJSKICH FILMÓW
OD 27 LUTEGO DO 4 MARCA
JEDEN TYDZIEŃ -4 EGZOTYCZNE FILMY
PIĄTEK, 27 LUTEGO i SOBOTA, 28 — TYLKO DWA DNI
,CYGANIE'
Piątek 7.00 i 9.30 wiecz.
Sobota 1.00, 3.30, 6.00 i 8.30 wiecz.
NIEDZIELA, 29 LUTEGO — JEDEN DZIEŃ
^ŻEGNAJ, PETERSBURG'
Godz. l.OO,' 3.30, 6.00 i 8.30 wiecz.
PONIEDZIAŁEK, 1 MARCA i WTOREK, 2
„OSTATNIA BITWA GENERAŁÓW" Godz. 700 i 900 wlecz.
ŚRODA, 3 MARCA i CZWARTEK, 4
,ZAPOMNIANE KWIATY'
Godz. 7.00 i 9.00 wiecz.
jpólskośc - nasz skarb
, . . , „u ..u ......Polska Rada Szkoloa w nym .stała się akcja reorgani-
svyiadczeniem sprzed dwóch „jj^^^pij^^im roku będzie spo- Montrealu zwraca się do ca- zacyjna sieci szkół sobotnich
lat, teraz, oęaą .n^ewąipawie c^ywać sporo 'obow-iążków, łej Polonii montrealskiej z zmierzająca do łączenia 'do-,
ostrożniej działać by przepro- ^^^^^^ ^ J'^^^^^ ^ ^^^l wzniosłym apelem podpisa- tychczasowych szkół w rejo-
WadZlC,swego kandydata 1,me j„...„_.^„ nvm..nr7P7 nr70a'nfłmV7aoocrft nn«.ro C7tnłw 7h!nr/.To Alroło
cmntnvm ^la nirh ^^'^^'"^go do kierownictwa
Jednakże ich kandydat 2^ ^yć miejsca na odstępstwa sobotnich w naszym mieście, winna spowodować większą prezesa Kongresu winien sko- i^y^^ zasad, ani wahania. Szkolnictwo polonijne w. żywotność szkół, podniesienie izystać z tego ■ samego do- z tego punktu widzenia wy- Montrealu ma za sobą wielki poziomu nauczania przez świadczenia: i pamiętać, że w daje się koniecznym rozpa- dor<^bek i tradycję nauczania koncentrację doborowych sił razie ponownego niepowodze- trywanie kandydatur do re- Jf^y^^ P°^f'^go i przedmio- nauczycielskich i skupienie .■■■■'.■^ , . , .. . i •• -D.il^" ,v,„„ł..A;>i to w ojczystych, będących w pomocy szkolnych w wyma-
nia w planowanej akcji, je- prezentacji Polonu montreal- rzeczywistości 'nauką o Pol- ganej ilości. Przemawia za go szanowni sprzymierzeńcy skiej, właśnie; w roku olim- sce. Dzięki inicjatywie dzia- tym corocznie większy nabór
]i:jskim,'kiedy w naszej Me- łączy oświatowych sieć pol- do szkół dzieci słabo lub też tropoiii. a więc w na.szym do- skich szkół sobotnich rozwi- wcale' nie mówiących po pol-iil ■ ;;ają sję Polacy- z n§ła sJiP tworząc m.in. szkoły sku. Żadna z .dotychćzaso-
■ m.ogą znów dostać się gremialnie do rządów w Kongresie (.jeżeli- los im będzie sprzyjał), ale bez niego, jak to się stało, w poprzednich wyborach,, gdy poten-
1 z
V. . • -A !•:. jh kontynentów kraju wspólnego. nam • wszy sii;.in — Polski. :
drugiego stopnia, t-zwi kursy; wych szkół polonijnych nie licealne dla młodzieży na po- jest w stanie Wyodrębnić tych ziomie małego gimnazjum, .dzieci w osobnej klasie. Wię-Dzięki zaś zabiegom i konta- ksze s.zkoły.zapewnią tej ka-
-.. - -■ ■ .■ : .-.-■. ■ .-. : ■,—— któm wielu działaczy szkolni- tegorii polonijnych dzieci ła-
ABIADY MA DiRf lATCI^E DAICI^A polskie, jak zresztą i po- twiejszą naukę języka pol-
V/rlAI\I IlA D|DLIV/ICIVI[ fVLJIV>| zostało etniczne, otrzymuje skiego przez' wprowadzenie.
Publikujemy, druga listę ofiar wiać na: Polish Institute of Arts od szeregu lat materialną po- : specjalnego programu i za-., na Bibliótelcę Polską; Zamiast and Sciences in Canada, 3479 moc ze strony prowiucjonal- stosowanie metod, przy pomp-
Peel, Montreal, z zaznaczeniem:, nego sektoru rządowego, a w
kwiatów na trumnę śp. Marii Wolpdkowiczowej (do. 12 lutego
ZAPRASZAMY WSZYSTkl^H NA TC JEDYNĄ OKAZJĘ OBEJRZENIA PEŁNEGO PROGRAMU — TEL. 277.8333
W KINIE EMPIRE THEATRE — 451 OgHvy Ave.
(PARK AVE. i JEAN TALON — w kierunku'stacji CFCF) ' Autobusy nr 80 Park Ave. i 92 Jean Talon
Po biiżsie informacje proszę dzwonić 272-8705 po godz. 7 wiecz.
..4-16
♦♦♦♦♦♦♦♦♦♦♦♦♦♦♦♦♦♦♦♦♦
włącznie) złożyli:. Poprzednio
Kazi m ierz. 3rzezi ński ...'.:... o>L:.^^^;j^^^nna.vcP<łraK.WybKanowska "Irena Liebichowa ..... i • Józef Ursyn Niemcewicz'
na Fundusz Biblioteczny im. Marii Wdodkowiczowej.
■ . * * * ■ ■■ ■■ V
- Tadeusz Romer .......
Stanisława S\Vinarska Kazimierzostwo . :
Gołaszewscy............
Mieczysław Nawojski:
$170
25 ■
jg Wszystkim przyjaciołom, i jQ.:znajomym, którzy wzięli udział ■ jQ w nabożeństwie żałobnym za du-szę naszej matki, śp. Marii Wo-łodkowiczowej i którzy tak hoj
•ostatnich latach ze specjał nycłi funduszów ministerstwa Imigracji prow. Quebec. Dotacje te przeznaczone są na
cy technicznego sprzętu-audio-wizualnego.
^" nie przyczynili słe do zasilenia ^oku w zbiórce publicz 5 funduszów Biblioteki Polskiej. ^ej zostały, obrócone ną uno-gW Montrealu serdeczne Bóg za-_ płać składają
$260
Razem...........
Serdecznie dziękujemy! Dalsze czeki prosimy wysta
Andrzei Wołodkowicz i Hanna Grobicka
Apel Polskiej Rady Szkol- ,: nej w końcowym ustępie wy-'
siłę i żywotność do 'Utriymaf. nicC się i 'odrodzenia, rr^^ mturalivegó naporu języków-': angielskiego i francuskiego. -; Rodzice, którzy .nie rnieli za-^'. pewne rnożnbści .w swoim} dzieciństwie;' poznać' dosta- ■ tecznie;rńowy: polskiej, posy- ■
szkolnych. Pieniądze zebrane, w zesz
HiiiinmiiiiiiiiiinnLj^wiiiiiiiiiiiiiK-giginiiiiH
iilaliiiMiMiilJillliOiiilM .....»i>y;iiiiiiiiiiiiii0itf:iiiiiiiiiiiini;j?n
Danuta Mostwin
JA ZA WODA,
TY ZA WODA...
56
_. Przedruk wzbroniony
Copyright: Institute Litteraire S. A.R. L. — Paris
Na pierwszej stronie-,, ho, ho... ^na pierwszej stronie.
'Olculary ślizgały mu się w palcach, a już tytuł wychylał się korowodem; jak rodzica' "•santaclausów" czerwono uśmiechnięta, tłuściutko, świątecznie:
WCZORAJSI KOLĘDNICY. ; Z lewego sknydła salutowały służbiście wyprężone na baczność niby przed gene-r^em odbierającym defiladę litery:
WITOLD SANOCKI^ ' a ]ip nawiasie, obok liter imienia i nazwisk? szedł jeszcze drobny pochodzik ochot-k^w:
:-V (Monumental City).
■ 'Trzasnęły drzwi i.Basia wpadła zadyszana; bukiecik żonkili w ręce: ~
i~ Wieniec laurowy dla mistrza.
j— O! — rozczulił się Sanocki — jakie . ładne, dziękuję.
..Basia stała moeno wsparta o podłogę, patr?y}a :na Witolda, a widziała kwiaty. DołM7. miałam pomysł, pierwszoklaśny.
— Czytała pani? - ' .r— Pewnie! Od deski do deski.
'— No i-co?
— Out of this world!' ■r- Żartuje pani...
j^i:-: Jak babcię, kocham. Pierwszoklaśne! Tylko nazwiska podstawić. Boss ma talent, ^^^^^'.j^^^ podstawić? Panno
Basiu, gdae pani?- Jak to... co pani przez ttó...
; Jak na wrot-
lacłi. Fryga. "Sanocki oglą'da 'się. Gdzie tai Basia? W ręku dodatek niedzielny Nowego Konłi/!Betrt«, myśli: "Jak to. nazwi-
sska podstawić? Co? Nazwiska? Gdzie podstawię?" , _
r— Ja tu jestem, kwiatv do wody wstawiam. Proszę.! Ładnie? No widzi pan! ' Sanocki usiadł za- biurki^, ^etę roz-. to^r Jeszcze raz ten tytuł, jeszcze rai na-
; yjrt^jm^^lgJli^t^ szUankę,
— Co pani miała na myśli z tym podstawianiem? .
— Zaraz powiem, zaraz wszystko wytłumaczę. Tylko... bosuniu, ja do bosunia mam romans...
-— Tak? Co takiego? -ł Sanocki oderwał się od tytułu. Źle to nie brzmi. Oryginalnie. Wczorajsi kolędnicy... wczorajsi.....
Basia zmrużyła oczy, buzia w ciup przymilnie,* nosek, hycnął w górę: : —Ja bym chciała przelot w czerwcu do Italii... dobrze?
— Panno Basiu, pani wie, że w" sezonie nie możemy dostać ulgowych przelotów.
— Ja nie mówię w sezonie. Wylecę w połowie maja; wrócę przed sezonem. To dla bosunia drobnostka>-a to moje całe życie... —
— Pomyślimy...
—^ Przepraszam, że j'a teraz, ale zaraz telefony i klienci i -potem nie będzie pan miał czasu, a ja-chciałabym już do znajor mych napisać...
_ No już dobrze, zrobi się, pani to.
— Dziękuję, dziękuję kochany...
— Co pani z tym podstawianiem nazwisk?
— Bo ja już tam prawie wszystkich od-cyfrowałam, to jest takie; że tak powiem czytanie z kluczem.
— No... no? " ,
, Basia nie odpowiedziała, bo zadzwonił telefon. Sanocki wzdrygnął się nieżyczliwie, ale zaraz zaczął 'nadsłuchiwać zacifeka-wiony. Ktoto? Może Zdzisia? Chce przeprosić..., Hanka?.. Może czytała? Nie. skąd?
— Panie Witoldzie, do pana.
— Kto? — szepnął. ^ .
— Pani Wiśniewska.
— Niecli pani pnączy. ,
— Przdączam.
Witold odcłirząknął, włosy przygładził. Czyta;się'=dobrze, wprowadza w atmosferę. "
j~ iOafiianh si^ iMafi.^iu^r<!zym mCK ^ gę stażytt ■— Bityśli: 'Na~pierwszej Sttoiiie-;
tego się nie spodziewałem. Jak>.ona powiedziała- Pierwszoklaśnie, out of this world... no... no...
— Już mi pan usłużył.
— Słucham?
— Bo jest historia tego. rodzaju...-czy ma pan chwilę czasu?
— Tak, naturalnie, słucham.
— Ja... o tym opowiadaniu; co to pan...
— O! Czytała pani... ,
Basia wychyliła się zza biurka, za nią łowiczanka z afiszu PeKaO.
-T- Słucha pan? — skanduje Niusia Wiśniewska, a tak wyraźnie jakby w szkole sobotniej języka polskiego: moja gąs-ka gę-gę-ge, moja kur-ka ko^ko-ko... — Czy-pan. słu-cha? Pa-nie Sa-noc-ki?
.— Słucham panią. — Sanocki w jedno wielkie -ucho przeobrażony, owinął się wokoło słuchawki, ach słucha, słucha, słucha.
Wiśniewska oddechu nabrała, aż szur-, nęło, wionęło w,shichawce..Witold uchem przywarł, oczy zamknąć, usta zamknąć, tylko słuchać. Setką, uszu słuchać. Czytała.: No, no! I już dzwoni. .Ludzie to jednak..;
Niusja Wiśniewska skandował gładko:
---Za to oczer-nie-nie, za tę po-twarz, za
to zbesz-czesz-cze-nie mnie, rodziny mojej... niech pan słu-cha...- niech mi nan... za te . po-my-je w tych pa-na 'ko-lędni-ko-wych wy-po-ci-nach...
—t Ale, pani Niusiu, nie rozumiem...
Niusia Wiśniewska już nie skandowała, terkdtała ^bko: tyr, tyr-tyr, tyr, tyr-tyr:
— Wkradł się, jak złodziej w na-sze-ro-dzinne-sekrety, niby-to-człowek-przyzwoi-
ty-niby-to przyjaci^^pstrz*^^^^-—- Nie rozumiem't^ jęknął Sanocki.
— Czy to ja do m^a mego: stary zbe-reźnik? Co?' Kolana-odsłaniam-sztuczną szczękę-to-ja- panu-liistorię-tego-rodzaju-że dolne-zęby mam prawdziwe — a że eóme wszystkie. ^ wszy;stkie artystki z Hollywoodu..-.
Sanockiemu uszy opadły* papieros z palców na biurowe linoleum.>Westchnął. Basia zaraz nura;:pod biurko, papieros chwyciła; zgasiła. Ojei, a to heca jakaś! '
Jan Kruk-Czemy .^kuśtykał do biura, kapelusz zsunięty- na czoło, nos obwisa nad wargą. Blizną zamierssył się na Sanoc-, kiego. Stanął. Zdjął -kapelusz, skłonił się Basi: Dzień dobry pani, — Na Sanockie^ go spojrzał, blizna ciemm^i^ przedburzo-wo, chmurnie. Sanocki skinął głową.
Basia zaszczebiotała: ,
— Dzień dobry, -panie -kapitanie, niech pan kapitan spoczęto., ;> ^
— W grobie spocritę 7- mruknął Kruk,_ ale wsiadŁ Opai:f głowę * ścianę. Za nim kalendarz holenderskich Jinii lotniczych
Sanocki omdlewał nad słuchawką: — Proszę pani... pro.
woczesnienie nauczania w polskich szkołach, wyposażając je w magnetofony oraz aparaturę do wyświetlaną
obrazów. Unowocześnienie łają swoje dzieci do polskiej metod nauki stało się pilną s.-koły, by odzyskaiy to,-: co koniecznością, aby nie odbie-^bttj. stracili. Uśpiona pod kio-gsć w rażący sposób od me- potami codziennego hjóia tod stosowanych w kanadyj-;ppls/cość: odżywa; PoTnóżmy skich sz^kołach, do których fej ro2unłi4c sif przy naszej
— Niech mi pannie przerywa! Jak ja dzieci i młodzief chodzą prze- wspólnej pomocy. noszę sukienki przed kolana, to niech pan cież codzieniię. - . , • ^
lepiej na swoją żonę spojrzy. Mąż się zaw.. -Nasz opel ma jeszcze i moc materialną i Waszą sze ostatni dowiaduje, zamiast się na pi- drugi cel, nie mniej ważny" współpracę z polską szkołą i sanie swoim koślawym piórem porywać, to ^ mówi odezwa Rady Szkol- .J^iJ ocknie" żony niech pan pilnuje, już ludzie wiedzą... „ej: — ">1 wianoići^^^^ -U-k. *'
— Czy Sanocki długo jeszcze będzie za- wszystkim osobom polskiego
jęty? — spytał Kruk. pochodzenia w Montrealv. Czei:i u]ircrn =ie wysta-
— Z panią Wiśniewską rozmawia -r- po- sposobność i możliwość wiać (w jednym z trzech ję-wiedziała Basia. . wspótdziatania to trosce o zyków) na: PoLska Rada . — No, to poczekamy. -Polską Szkołę, która winna Szkolna, lub: Polish School
Może pan, panie kapitanie, przeczyta być u)łasnością całej Polonii. Council. lub: Le^ConseilScor w międzyczasie opowiadanie pana Sanoc- Tak pojęty i'rozurniany pbo-lairePolonais i wysłać pod
wiazefc wobec utrzymania adresem: Mr. Stanisław.Ma-polskości V} młodym pokole- kuch, 141-A Gremazie .Blvd. ulu polonijnym, pozwala nam West, Montreal, Quebec zwrócić się do wszystkich lu- H2N 1L5 dzi' dobrej woli z prośbą o. i^immm^i^mmmmh pomoc dla polskich szkół i całej młodzieży w nich skii-pionej". ...
Uderzając w tony emocjonalne apel ' nawołuje roda-
kiego, o tu, ja zaraz dam panu gazetę.
— Czytałem.
— No i?
— To i.
— Co pan taki nie w humorze? .
— Starość nie radość, śmierć nie wesele — mrupknął Kruk i nie patrząc na Basię wstał, podszedł do biurka Sanockiego i szepnął: 1
— A dłligo tam jeszcze? .
Basia wzruszyła ramionami; Gbur... i je- ków "do złożenia, serdeczne-szcze panu Witoldowi przerywa... manie- go datku, nie wymuszonego Ty... nakazem rządourym, ale wy-
Sanocki zaSonił ręką mikrofon. Oczy icolanego. nakazem serca i blade, ucho płonie, na uchu głowa zawie-. rozsijdfcu dla podtrzyniania szona chwieje się, jęknął: naszego zbiorowego kapitału,
— Chwileczkę... chwileczkę..; : jakim jest_^polskość, Wiśniewska atakowała .coraz ostrzej, a wspólny nasz skarb. Od te-
tak wyraźnie, że aż terkocikjeciał po biu- go "pocfatfcw" nikt z nas nie rze: _ jest zwolniony. Na polskie
— Ja pana i c^ej rodziny.;, znać nie szkoły, ria kultywowanie pol-chcę. Znać nie chcę!!! Zrywam! Gra£omanj^_sfcości u naszych dzieci i u
.— Proszę pani, niech pani pozwoli... ^ łiaszycfe wnuków pouńnniśmy -r-; To jest zwyHe świństwo"ludzi w *sami łożyć swą daninę. ■Nie swoich wypocinach oczerniać.;. prosimy o krocie, dajcie po-
— Proszę.
Pielgrzymka-wycieczka
do
ZIEMI ŚWICTEJ, TURCJI i tulipanowego AMSTERDAMU
17 DNI — 1199 DOL. KANAD.
Odjazd z Toronto 9 maja br. • Powrót do Toronto 25 maja br.'
I klaty hotele, ^wyżywienie, transporłacja, zwiedzanie
pod duchowym kierownictwom KS. JÓZEFA O: CAPIOA; CR.-;
Do biura wszedł rptfflistrz Morski. Wy- to będzie dolar, ale.niech bę-
prośtowany, wąsik drapieżny,; wiosennie, dae dany 2 przekonaniem
bez płaszcza, bez kapelusza, ^ oczach przy- wspótodpowiedzitdności ■ za
mrużenie konspiracyjne. polską szkołę. Prosimy także
: Zgłoszenia przyimuje ■ ;• r HAMILTON TRAVEL BURE AU ' p. Karol Balon, właić. :, . - . ,764 Barton St. E., Hamilton,,O
moc poJ^slam szk(^om. Niech ©ntario. Telefon (416) 549-4149.;'
Po<|MMZci«; tif X rezerwację!,;' Postarajcie. »!#: iui o pas^ortl '
Wyiei podane^ ceny mogą ulet,
- Moje uszanowanie panie. A... ^ za- Sfr^^^f^lJ^^-^^^' podwyżek od'-
? łośc naszej polskości lugrun- „,«.i*ł„vch.
nai niezafełnych. Paszporty kanadyjskie czy ame*,;: rykańskie — bez wizy..Paszporty r
trzymał się.—O... to i kolega Kruk tu? . .
- Major też telefonował, że przyj- towanw jej w sercach i urny-dzie - szepnęła Basia. . ^<^^ riaszych dzieci, wszyscy____ „
Morski gwizdnął cichutko gwizdnięciem ft'«'»«y«'^'^««^Jf'^«''-,konsolarno polskie-koń
tajemniczym: ^0 odpowiedzuilnych". ^
— Fiuuu... fi-fi-fi... Polska Rada Szkolna mimo .Witold Sanocki trzymał .jeszcze w ręku trudnych warunków 'nie jest słuchawkę. Kruk przed nim, jak wielki skostniałym ciałem. Poszuku-cień. Morskiego nie zauważył. Odło^łdu- je nowych rozwiązań, które w
wiza do Izraela i
Turcji.
16. 17-
chawkę, westchnąh
— A to cholera...
— Witold, słuchaj no...
— Siadaj — powiedzie Sanockf . ,
— Co mam siadać? De d zapłsfdU?
— Za co? —- jęknij Sanocki
przekonaniu działaczy szkolnych mają służyć wspólnemu dobru Polonii. I tak na przy-
Sprzedaź
OBRAZY Rafała Malieiewsldeco -r olejne,', akwarele 1 - tempenr — ^ da.
Mad, jednym z zasadniczych S^i^^loJW^sf^g::
pos\ini€£*Polskiej Rady Szko- treai. hit-icj. Tei: (sw) , łnej w bieżącym roku szkol-
■^!i■
< <