NR. w/94
CO CZYTAĆ?
Ludzie lubią mówić o sobie często cliętniej i więcej aniżeli o innycłi; Ale każdy chciałby możliwie najwięcej wiedzieć o bliźnich.; Na najniższym pozio^ mie tej pasji .znajdą się plotki i..; donosy wszelkiego "itypu a-gentów. Ploteczki w strawniej-szej formie, ozdobione handlor _wą reklamą, dostosowaną do gustu odbiorców dostarczają referenci prasowi gwiazd sceniczr nych i innych wielkości publicznych. Gdy pojawi się na powierzchni jakiś nowy polityk, informuje się; skrzętnie nie^-tyl-ko o: jego planach, zamiarach : politycznych, lecz i o życiu prywatnym. Dowiadujemy się, co i _ kiedy-lubi jeść i pić, gdzie się ubiera, Tcto jest jego ulubionym autorem, czy kompozytorem ((o ile wogóle mteresuje się takimi .alijTOi^prawami)-iio-ł—na--turalnie kto zacz jego zona i dzieci itp; Te i inne prywatne ' szczególiki podobno bardzo pomagają, w karierze a według o-; pini znawców napewno intęre^ ^sują publiczność. ' Najwyższą niewątpliwie kategorią intyninych informacji są pamiętniki, przede wszystkim o-sób, które odgrywają poważniejszą rolę na jakiejkolwiek niwie publicznej działalności. Niektóre z nich interesują tylko historyków lub krytyków literackich, autorów biografii, podczas gdy inne są również pasjonującą lekturą dla każdego . czytelnikai. Niektórzy pisarze sięgają , dó formy pamiętnikarskiej nie dla zaspakajania ciekawości publiczności, lecz dla ujawnienia proce-, su tworzenia i dzielenia się,,na gorąco" obserwacjami, rozmyślaniami itp. , .
Niedawno ukazał się „Dziennik" Gombrowicza, , pamiętnik literacki__jednego_z najciekawszych . współczesnych pisarzy polskich, znajdujących się na emigracji, a teraz drugi, młodszy, pisarz emigracyjny Andrzej Bobkowski reprezentuje swoje „Szkice Piórkiem".
Jest to tez rodzaj pamiętnika literackiego w formie regularnych zapisków, obejmujących okres Od 20 maja 1940 r^ do 25 sierpnia 1944'*r. .Z wyjątkiem kilku miesięcy cały ten czas au-. tor spędził w Paryżu a resztę we Francji.
Do Prancji,. jak wynika z tre-; ści zapisków, ■ Bobkowski przy-; był jeszcze crzed wojną, nie jest więc uchodźcą, zagubionym ;W'' nowym kraju,': czy zołnierzejiij który - nłe:,"zaolal 5ię ewakuować, Bobkowsići kocha Francję miło-
ścią nieograniczoną, lecz nie ślepą. Ma głębsze, lepsze wejrzę, nie nie tylko od licznych cudzoziemców, którzy jak on osiedlili się i pokochali Francję ale i od rodowitych Francuzów.
Można zaryzykować twierdzenia, ze dwa tomy ,iSzkiców Piórkiem" Andrzeja Bobkowskiego dają wierniejszy, V ściślejszy 0-braz Francji, aniżeli niezliczone tomy różnorakich specjalistów, ścisłe pamiętniki' obserwatorów i aktorów ostatniego dramatu wojennego. Nie jest to książka „wojenna"; Bobkowski nie wtajemnicza nas w podziemie francuskie czy. polskie we Francji. Wręcz przeciwnie, jiszej^^o życiu codziennym. O przeciętnych ludziach, Francuzach i obcych, w tym i o Niemcach., o kinie, tea-tr^r—książkach;—obrazach:—O
IWlAZKpWieC". ORUDŻiEŃ (Oeccmbcr) Wtorek, 31.
-J957
w dniach ewakuacji Paryża ka i mózgu; pomimp wszystko pisze Bobkowski: „Iflęska. Ze- — do serca".
wszystkim -co go interesuje, czym się spotyka. A wszystkie te spostrzeżenia, uwagi, rozmyślania są kapitalne. Pozornie nie wiążą się ze soba, ale w ne-czywistości tworzą doskonale zbudowaną logiczną całość. Jasne, lapidarne zdania, wnikliwe WTÓwnania przykuwają do*le-ctury; Brak w niej sztucznego jatosu, natomiast uderza swo->oda,_ granicząca z . obrazobur-czością. Autor: rozwala czasem jednym słowem czy zdaniem grzeczne, tradycją obłożone, for. muły. Bezlitośnie smaga każdą formę zakłamania, szukając bezustannie prawdy. Nagiej 'prawdy, nawet jak najbardziej bolesnej. Bezgraniczna uczciwość wobec siebie samego pozwala Bobkowskiemu na ciskanie ciężkich oskarżeń pod adresem innych
smutnego otępienia wyrwał nas głos trąbki. Gdzieś w głębi ogrodu strażnik trąbił wesołą melo-, dyjkę. Wypłaszał ludzi pned zamknięciem parku. Mrok' już zapadał i zieleń była czarna. Koło nas przejechał na rowerze inny strażnik i krzyknął: On fermę.-:.,
„Ghodż—• zamykają Francję — powiedziałem". —
Gdy nadszedł rozkaz opuszczenia Paryża przez mężczyzn w wieku, poborowym, w którym był.i autor, notuje: „Muszę się rozłączyć z Basią, bo jeżeli o-puszczę Paryż nie chcąc być dezerterem, to dlatego, aby gdzieś tam i kiedyś jeszcze się bić; A w takim razie po co z żona. Dó wojska nie idzie się z żoną. Skręcałem---się - wewnętrzńieT miałem wstręt do siebie samego za to tchórzostwo: bo mogli-J)y,^powiedzieć_,,dezerteFiJr-No^o co? Nie wypada, muszę wyjść".
Poszedł, ale do wojska już nie doszedł. Miast tego Bobkowski zwiedził południowa Francję, dla której wojna była jakimś snem. jakimś nieuchwytnym pojęciem,
„Byłem dziś w zamku, w katedrze. Przed ołtarzem stał sztandar, ksiądz w czarnym ornacie, msza bez dzwonków^ Po nabożeństwie organy huknęły „Mar-syliankę". Kolana mi sie ugięły,• ściskało w gardle. Tadzio miał łzy w oczach. A Francuzi wychodzili z kościoła uśmiechnięci, wielu jeszcze przed wyjściem tkało papierosa* w ustach, nakładali kapelusze, grzebiąc po kieszeniach w poszukiwaniu zapałek lub zapalniczki. Zaciskałem pięści. O i eż trudnie] żyć, gdy się jest barbarzyńcą. Nie — przysdość nie. "należy do zoład-
Niemcy są wobec Francuzów wysoce wyrozumiali, uprzfejmi, grzeczni, szczególnie na tle ich zachowania się w innych okupowanych państwach. Bobkowski uważnie obserwuje metody działania nłemłeckieęo, reakcję Francuzów i notuje: „Fabryka historii pAcuje na trzy zmiany i sprowadziła najlepsze urządzenia. Może .najlepszą z nich jest maszyna kłamstwa. Konstrukcja jest naprawdę godna podziwu. To kłamstwo jest, jak źle podrobione banknoty. Ale już tyle puszczono ich - w obieg, że wszyscy przyjmujemy je i płacimy, jakby nigdy nic. Wiemy, że są faszywe, ale chowamy, do portfelu Świat? Ludzkość? Człowiek? Proszę! 1.500 Kł.v tych nQwycli_JrQdk6W-:.. obiegowych; nie mają żadnego pokrycia, lecz nie grozi im dewaluacja".
1646 Queen St. W.,Joronto^O!!#=s^ 4E-4=4722
maszyny dÓ SfYCIAVsłNGERA"
najbardziej poszukiwane w Polsce, w eksportowym opakowaniu z dostawą do .Gdyni i z kompletem części do robót specjalnych.
SINGER ręczna, cena bezkonkurencyjna $ 99.00
SINGER nożna (w Polsce 25łys. zł.)...... $138.00
MASZYNY do .łrykołowania z licznikiem do liczenia
rzędów (w Polsce 16 fy$. zł.) "Aołokniłłer" $ 69.00
LEKARSTWA, MATERIAŁY I ŻYWNOŚĆ DC* POLSKI I USSR
po bezwzględnie najniższych cenach. PACZKI, MATERIAŁY oraz KUPpNY, DO WYBORU P.K.O, wymienialne na złote po ekpłci^llOO zł, za $1.00.
WYKONUJEfiUY RECCPriT KRAJOWE
• '^>'' ■* 82, 8B, 90? 94
niają się pierwsze niepowodzenia Niemców na froncie wschodnim, Bobkoy^ski notuje: (data 31. Xn. 1941 r.); „Jeżeli Rosja pobije Niemcy, zacznie się nowy dramat —-bolszewizm w Polsce, sowiecka okupacja, i kto wie czy nie-^lszewizm w Europie. Nic w końcu nie wiem. Mówią, że w interesie Anglii nie leży zwycięstwo Rosji; Może. Wszystko; byłoby proste, tylko wieczny znak zapytania: — Sor wiety. Tamerlan bije Atyllę źle; Atylla bije, Tamerlana ~ też źle. W końcu wszystko odbija się na naszej skórze. Tak to bywa, gdy mieszka się w przechodnim pokoju. Gdzie ci nasi przodkowie mieli głowę? Lepiej nie mówić".
Ale dość przykładowych cytat! Możnaby je mnożyć w nieskończoność; Bobkowski zadziwia nie tylko trafnością formu-łowań ocen, ale i wręcz proroczych przewidywań, „Szkice Piórkiem"-"^chronologicznie-:"bo-dajże najwcześniejsze dzieło Bobkowskiego, są imponujące, dojrzałe tak w formie jak w treści. Potwierdziły one powszechny pogląd o. je^o silnym i orygiiialhym' taTencie pisarskim. „Szkice Piórkiem" sa niewątpliwie jedną z najpoważniejszych pozycji polskiego rynku wydawniczego. Wyjątki- były kiedyś drukowane w krajowej „Twórczości", ale: całość wyszła na ę-migracji.
{B. H.)
Nowa, porywa lica powieić Francisdca Kimletowtcsa ^utofji doskonałej powieje p.ł; ''Czarownica"; Tym rawm jednak aktfa nie tocxy się we wsi polskiej, ale w Kanadzie! Stanach źjCjecJnor: czonych. " '
"GWIAZDY NAD TORONTO" ło dzieje spisku potitycznego, walk o ni^podległoić w ktirych wielką rolę odegrał tajemniczy Polak ,ucz<lsłnik powstania x 1830 r., płk. Gustaw Nils Szulc,
"GWIAZDY NAD TORONTO" opisują płomienna, ofiarną miłość, sieć intryg politycznych: iosobistych na tle których toczy sii( wielki dramat dziejowy; Szpieg/ piękna i młoda dziewczyna, uwikłana w miłość do przywidcy powstania, bunt piijceciwko gubernaterowi; zrywa z -przeszfością.
.Franciszek Kniietowicz, znany ; felietonista ''Związkowca^, sięgnął do materiałów historycznych i nakreślił w dramatyczny sposób zryw wolnościowy Kanady, dał obraz stosunków społecz* nych ówczesnego okresu, uwypuklił rolę mało znanego uaestnika tej rebelii Polaka Gustawa Szulca. ^
"GWIAZDY NAD TORONTO" to pierwsza powieść polska o Kanadzie. Szpiegostwo, intrygi, miłośćstwarza ją naplę tą-atmosferę,"pełrtą dramatycznych niespo-dzianek. '
JUŻ W NUMERZE NOWOROCZNYM "ZWIĄZKOWCA" okaie -gdy^jaw- ^ię-p«erwsiy^odeinek-tei-fascynuiącej powłatel. K
Andrzej - Bobkowski: Szkice Piórkiem — Instytut Literacki, Paryż 1957, tom 1 str. 302, tom 2-gi stT.' 440/ Do nabycia w „Związkowcu", cena za dwa toJ my $5.00.
Skorzystajcie z naszej obfitej Wypożyczalni Strojów.
Posiadamy na składzie wszystko dla Narzeczonej i Narzeczonego,' jak również dla uczestników wesela, • — według ostatniej mody. i po bardzo umiarkowtinych cenach.
*ii£llU!JU-
256 College -WA 2-0991
at SpBdina .
556 YONGE ST. ~ WA 2-3270
Bt WeUcsIey fll-P-93
mm
................. .11
Włai&, B. Csa>!Neta ' Połoca oiMnritf'
750 Qu«ftn St. W. • EM S4ą9d
Jedy^ Portfel Salon; , ,
iaarya'8 Beauiy Ifarifir
specjalizacja w' trwałej'' ondulacji "Permanent" Waves" ' ' • f 216 Bałhufst St.. * EM 04432
ANNE PHOTO srmo
865 Oueen St. W«
Wykonują foiognfle weselne I por-trotjr or^z wypożycza weselne rtroje dla WPandw.
-WlB«r-W.-TllA«r-
Uprasza sie tclefoaowafl po poU&u. Biuro CM SJI47 > Mletth. ItO^Um Torenło. . S7-P-29/B8
Poliki Iklad tewar««r islunyeb. ff«rto» naciyA fcuchinnych oras pnybowm , wodoel464wyelł ,1 o«r»wanl«,
J. & J. HARDWARE Stefaniak, vite§clcle| 745 Oueen St. W. * EM 6^
Solidna Q>^ga, Nlakl*' ee&y. "-^ BeiptatnA porady w BprawD«<l^ kam nozaeji i ogndwanla. 8
Jako prezent na cale życie ofiaruj
Udoskonalony automatyk z patentowaną ochroną : CYMAFLEK przeciw wstrząsom.
Do nabycia
im. OLENDRZY^SKI
Dypl, ZEGARMISTRZ z Po)ski, Szwecji i Kanady - -622 Oueen St. W. Toronto 3, : Tel. EM 4-5677 > <
Na składzie bogaty Wybór podarków na wszelkie okazje. Płyty gramofonowe, aparaty fotograficzne; radia, 6're;: bra, pierśc onki, biżuteria i najdokładniej chodzące zegarki. 87-2
CYMA
POLSKI SKLEP OBUWIA
Stanley Shoa ilon
Obuwie najlepnych firm kanadyjskich 1 anitlolsklch. WueUde kolory
1 rozmiary. 1438 Oundas St. W. • Toronto Tel. LE 59530 , , Wiajdclel ST. mazurkuwicz
P
Nim kupitf, to zobactl GAS lub OIL FURNACe. BOILIRY proito z fabryki IRON PIRBMAN
10 lot swarancjl. Mętnie spłaty (Po oliwę 1 Oli Bumer 8ervlce LB i-mi)
Telef. I. BIENIAS, LE 1-9931
ELEGANT
BBAUTY PARLOUR Farbowania • Ułianianie • Obclnint* I Uktadknis WtosAw orac
wwalkloso rodzaju trwale endulaeia.
V Właie. M. KAROASIBWICi: 1M1 OUNDAS ST. W. • Tel. LI 1^1 Toronto, Ontario. e9>P
Pani Zuza krztusiła się aż ze śmiechu, Ga- uśmiechnęła się do^Gabriela, ~- pan prezes
briel rechotał donośnie, panna z „Bristolu" Łotoć. ' ' ' ' ,
uśmiechała się.również, a nawet Kalina, którą -7 Mój mąz?.„—wyrwało się Ji"alInie.
oszołomiło trtfćhę nagłe zbiegowisko,, dała się : . ~ Tak... panimąz.^-f-- skinęła głową Ko-ponieść ogólnej wesołości, W rozgardiaszu pier- - waLkówna, pochłonięta nasypywaniem cukru
wsza podeszła ^do nieznajomej i podała jej rę- do kawy,
kę, mówiąc swoje pnybrane nazwisko; W kącikach jej ust błądził .nieznaczny
—^ Jestem Kowalikówna — usłyszała w odv uśmieszek. ; powiedzi.- — - - — —-
— No, więc dobrze, ale nie. na długo.
' Gabriel .pobiegł do garażu, wyprzedzany przez Luksa, który przewidując wycieczkę, ujadał radośnie.
Oczekując, aż wytoczy się z wozem i wyprowadzi go na' gładką drogę, Haliną doszła do przśskonania, że KJrzemieniecki ma wiele uroku, Młodzieńcza. smukłość postaci, giętkie, harmonijne ruchy dziwnie łączyły się ze stygmatem znudzenia w jego ładnych rysach. Na dużych, szaro-niebieskich oczach ciążyły powieki, jakby pod wpływem zmęczenia, czemu znów przeczył wesoły uśmiech, pełen okazowych zębów, rozjaśniających dolną połowę twarzy. Ale nawet wtedy; gdy śmiał się i dowcipkował, w górze nad brwiami znaczyła się zmarszczka smutnego zastahówiehia,
^ Oczywiście, wybrał pan największe auto — rzekła, gdy otworzywszy drzwiczki, ^ zapraszał ją wdzięcznym gestem.
Tak, wybrałem Buicka, bo w tamtych małych, trzeba siedzieć w kucki... ^ Umie pan aby prowadzić?
Ho, ho, zdobyłem puchar w Wenecji.-
— Brawo! Tylko niech pan me jedzie za •prędko ostrzegła, sadowiąc się obok.
Po chwili mijali Belweder, zjeżdżając w szosę wilanowską. Pęd powietrza wdzierał się przez' okienko, muskał przyjemnie twarze, tarmosił za krawat Gabriela; a Halinie zasypywał oczy lokami.
—^Alez tak, oczywiście, bardzo się lubimy i wątpię, czy mogłoby nas coś poróżnić.
— Taka murowana przyjaźń? < ' - Taka.
Przez chwilę milczeli oboje. Gabriel, który „wyciągał" sto na godzinę, zaczął hamować, przed niebezpiecznym „zakrętem śmierci".
— Właściwie dobrze by było przystanąć i przejść się trochę pieszo — rzekła Halina.
— Doskonale — zgodził się. Zatrzymali się i wysiedli.
Na szosie roiło się od większych i mniejszych limuzyn, pędzących tutaj z dużą szbkością.
Młoda dama przestała się śmiać. Nie wiedzieć czemu zarumienfla się nagle, choć nie robiła wrażenia osoby nieśmiałej. Pani Zuza paplała bezładnie, usiłując wyjaśnić całą sytuację.
— Otóż trzeba wam wiedzieć, ze juz raz minęłyśmy waszego Buicka, jadąc w tamtą stronę. I obie zauważyłyśmy Gabriela. A co najzabawniejsze, że zawołałyśmy jednocześnie: — ICrzemieniecki! I od razu pytamy się wzajemnie: Skąd pani zną Krzemienieckiego? A skąd pani zna? No i tak zgadałyśmy sięo tobie,. Gabrysiu. Postanowiłyśmy więc zawrócić, dogonić cię i sprawdijić, z kim flirtujesz. Nadjeżdżamy, widzimy z daleka, źe stoicie, więc zwalniamy, uwa-, źacie, a tu nowa niespodzianka: pani Wande-
... —• Jak to się czasem 'dziwnie "W- "sycili splata...:— westchnął Gabriel, zaciągając się dymem z cygara.
ROZDZIAŁ XI
Łotoć wbiegł zdyszany na dworzec. Bardzo spóźniony, przybył w ostatniej chwili. Właśnie tubalny głos megafonu zapowładał^^odejście pociągu, akcentując ważniejsze słowa: •
— Pociąg „Dancing-Rozwód-Brydż" do Wilna odchodzi z dolnego peronu o godzinie dwudziestej czwartej minut dwanaście. Powtarzam.,* Łotoć dreptał obok sunących- wagonów, podskakiwał z dyndającym w ręku czerwonym neseserem, az udało mu się _ wskoczyć na stopień; Chodząc po korytarzu, sapał nie gorzej niż
lina, ogarniając oczanai niebo 'czyste, bez jęidfhej ■^chmurki.-...;. ■•
Nad ich gtówami Wznosiły się sokory, ocieniające ten. kawałek szosy. Łagodny wietrzyk . przebierał w ich listkach, jakgdyby zliczając je :'po'-'kolęi. '■•^
-—Jaka tu cisza —-zauważyła. — Dopiero teraz zdaję sobie sprawę, w jakim mieszkamy ■hałasie.-
— Powinna pani wyjechać na łato. Już druga połowa czenvca.;.,':
— Owszem, mamy zamiar,., mam zamiar --poprawiła się, — Ale dopiero koło piętnastego lipca. Mój Bożctak dawno nie byłam na wsi. Wie ; pan, z przyjemnością rzuciłabym [ to ■wszystko... v■■^.;■. ,;■;/;■■'..■■/■■.;■
— Nie wiem. Co pani miałaby zamiar rzu-^ Jak pani ma właściwie na imię? — spy- cić — powiedział znacząco. ---Mozę rzeczywiście^
tał; zwiększając szybkość. — Bo jedni mówią, „,3 pani słuszność; ■ ■ pniaku,.,
że Halina, drudzy, 'ze Wanda,.. , W perspektywie szosy ukazało się auto.
Jaki śliczny dzień — zachwyciła się Ha- czka! No, tp^ juź^^anijcie, ale j lokomotywa. -Zaglądał do przedziałów i w każ-
?^ dym natrafiał na jakąś znajomą twarz, upamic-le pania odwie- tnioną w ikaplicy na KarnielićkiejiTyni samym pociągiem zdążała do Wilna >,rozwodowa ekipa''; którą eskortowali dwaj adwokaci; Wełiiweb i Gesang.: ■'-■■/'C":-:': ;;a;,>-^\\..;-;/;;:;"-.
Komisarz Tatarczyk, ujrzaw-szy Łotoćia, odwrócił głowę i zapatrzył się .w światła timelu, migające w równych odstępach. ; Turystyczne biuro „Globus" miało od dawna na uwadze rozwodowe wycieczki do Wilna, a ostatnio dawało już znaczne ulgi pasażerom, odwiedzającym konsystorz wileński. Dyrekcja kolei doczepiała specjalny wagon z muzyką, małym kóktailbaferil,'
Na małym dancingu tańczyło już kilka sple-
uśmiać. — Pani Wandeczko Haliny, — ciągle wybierałam się panią dzić, wtedy, gdy'pani była taka biedulka z tą nóżką i zawsze mi coś przeszkodziło;:ze ani rusz nie mogłam, Ale mam nadzieję ,że już wszystko dobrze?.,. — zapytała z konwencjonalnym zatroskaniem.
— O, tak, ani śladu — machnęła ręką Halina, f— Są już nowe zmartwienia...
— Ale .chyba nie takie straszne — podchwyciła Zuza,.;— bo tamto było okropny wypadek. Boże.../jak mł pani )3yło zal! No, ale nie warto przykrych rzecijr wspominać...
— Skorośmy się tak; pięknie zebrali, trzeba by oblać ten zbieg okoliczności — wtrącił Gabriel. — Do .^Margrabiny" niedaleko..,:
— E, o tej porze? — skrzywiła się Zuza.
— Właśnie o tej,; Napijemy się kawy i ko-
U WAS SIWEW4.0SY7
Mołecle przywróci sobie naturalny ko. lor włosów, nie uiy-w«J40. farby, Pełna gwarancja. Spróbujcie butelka na nasz koszt. Jelell nl« b«-dzłeokoadoWoIeni z
)76wrotem'do Tiat. a pienUdze M4 na-WcJ}rala»t.«wr«eone.
Wna. 6<jl 9i^:Uo za butelk^
GOLDENB^RCS
HAIRDRES$I^Q. > SPSCMLISTA CHORAB WŁOSAW , I SKÓRY CŁOWy
1139 puntfss st. w., Toronto LE 1'8I17 otwarty wlecMraml. >
• MP
Dłogolołmi79wirineIir
wyprzedaż
FOTER
Bog&ty . wybór najnow' szycli modeli futer po cenach balkon'
kurencyj-nych. ŁbIwo i, dłU'
0Oł«r«nino-:
we spłaty.
Dwa, sklepy do Waszej 'dyspozycji. Firma nasza słuły. Polakom .od U Itt.
PRIHCESS
Fasbion Furs
I.; 1 '}
I
506 Qu««n st. W. EM. 3^8^ 750 Yongo Sł. WA 1-8«1
zasta-
Odparła po chwili zastanowienia:
— Tak jedni, jak i drudzy mają rację, bo mam na pierwsze Wanda, na drugie Halina..
To mówiąc przyjrzała mu się z ukosa, pragnąc odgadnąć, co myśli w tej chwili, lecz trudno było odczytać cośkolwiek z jego profilu, nieruchomego w napięciu uwagi.^
— Może Janek wygadał się przed nim? — przemknęło jej przez myśl.
Spochmurniała, zastanawiając się nad-tym, czy Głębosz mógłby to zrobić. ' .
Ej, chyba nie... — doszła do wniosku. — To dla niego za marne.',.
Pomyślała, że prawdziwe jej imię dotarło do ludzi przez Wąsalową, albo Marysię, która nie mogła się przyzwyczaic do tego, że panience, zachciało' się nagle używać imienia Wandy. Chcąc się jednak upewnić, rzuciła niby od niechcenia: ■■: , ''.
■^'Czy tyle się o mnie mówi, że aż ludzie myła moje imiona?
*— Owszem, mówi się to i owo... — odpowiedział ale broń Boże, nic złego, same dobre rzeczy. ' . , , ,
— Pan, zdaje się, nadal przyjaźni się z Jankiem Głęboszem?
— Przejdźmy na tamtą stronę, bo nas zakurzy— doradziła, . ,
Caerwona limuzyna nie pędziła tak ostro^ jak inne, a nawetw miarę zbliżania ,;5ię zwal-, niała biegu, aż przystanęła, , '■
Przy kierownicy' siedziały dwie v panie, z których jedna wydała okrzyk ' uradowania i zdzhirienia zarazem. Była to pani Ziiza, -
— No, widcie państwo!...: To doskonałe!,,. Cóż za niebywale • spotkanie! — - zapiszczała, wyskakując z auta. --^ Pani Wanda łGabiyi razem! Nigdybym nie przypuściła, źe się • już znacie,,. — trajkotała- witając sic^z^ftlfiii w podnieceniu,
— Nic dzłwnegOi^^w. Warraawie wszjrscy się znają — uśmiechnął slę^^jfgbj^ei. / -
— No włamie — Mioish, klasnąwszy w dłonie,-^Wiiis^ćzemuż się nie przywitasz ze swoją starą znajomą? -r- Wskazała gestem dłoni osóbkę, siedzącą w aucie.
Rzuciwszy na nią okiem* Gabriel rozłożył ręce w zdumieniu.
a to pyszny kawał! —r zawołał, poznając pnygodną znajomą z „Bristolu"; — a kiedyż parjie zdążyły się poznać? — śmiał się, pomagając jej i^śląść t auta.
Zresztą, może to niezła myśl? nawiała się po.chwili. .-, - ■
Po krótkiej naradzie, nacechowanej skłonr nością do Ustępstw wzajemnych, dwie limuzyny
Cionych par,;z głośnika płynęły: słowa: „po co mówić o rozstaniuuuu!...",
Większość pasażerów była ubrana spoi;to-wo, panie w angielskich kostiumach, panowie w pumpach. '
Łotoć sztywny z początku, rozruszał się prędko. Najpierw „wygolił" w barze trzy kie-
> Cu "a »f ^ u- x ua^^ t« ^'^^^^'^ starki, po chwili juz nucił walca Straussa
zajechały przed „lVIargrabinę', którą to w elce j ^ j^^^^,- ^ ^ .
nobliwą nazwę "osj^^y^^^^^re^mm^^^ trzył-soble jedną z pan, średnio korpuleńtn? i ogródkiem, znana dobrze słomianym wdowcom . walczyka
warszawskim, i to raczej w nocnej porze, niz *^ ' . , . ,• , ^ ,„ ,
w dzlennel ' ' ^ ' Z dalszych wagonów schodzili się nowi pa-
J^---" sążerowie, gdvż z początku nie wszyscy bylr
Usiedli w ogródku pod parasolem i Gabriel uprzedzeni o miłej inowacji w podróży i dopie-
kazał podać butelczynę koniaku i maszynkę ka- ro dowiadywali się ó niej w pociągu. Wkrótce "
wy. Pani Zuza wszczęła rozmowę. ; w salonce zrobiło się tłoczno, niby na warszaw-
Potoczyła się wartka rozmowa, pełna nieo^ skim dancingu w pierwszą sobotę „po plerw-
czekiwanych pytań i jeszcze dziwniejjjzych od- szyra", W miarę, gdy pociąg mijał stacyjki, wśr
powiedzi. Po pierwsze okazało się, źe pani Łoto- sol ość wzmagała się, Nieznający się pasaźero-
ciowa j panna Kowalikówna są imienniczkami, wie zaczęli uśmiechać sie do siebie, wymieniać —- Do pani bardziej pasuje to imię t- stwior-- żarcIJfi'i powiedzonka. Okazało się, żc większość dziła pani Zuza, obrzucając spojrzeniem Hallń^T^jadących to sami swoi: dygnitarze, prezesi, or-
— Wanda odpowiedniejsze jest dla brunetki, ganizatorzy politycznych obozów, słowem ko-
a pani powinna by mieć na imię Zosia, Jadzia ledzy, ^ . .
albo.., Halinka.. - mówiła, zwracając się do Ko- Zażywny grubas, jak się okazało redaktor
walikówny. . .polltyanego tygodnika„Zaprawk;ł
; W toku dalszych dochodzeń ustalono,. źe dzlł walca z figurami, a inny wesołek, prezes
pani Hor}'ńska zna również narzeczonego Kowa- Jakiegofi nieokre.41onego bliżej. fundiiszu^ oka^
likówny, pana Kuliga. zał się jeszcze lepszym wodzirejem, prowadząc
— Poznajomił innie z nim twój szef w ciasnej przestrzeni mazura/
Zawiadamiamy nasźyefa
iii
KLIENTÓW
olej do opalu
■.■.Sł-Ti
. ...jmm^m
ł* obecni* prócsWCGLA nuffi^mi'^ łprx«dsi I dofftrcumy do Ó^oift//^^
iiflpli'
..............m
"WHITE ROSĘ" Dzwoń do POLSKIEK^^AONICY OPAŁU
składu : polskiego Telefon
RE-^2200
Gilbert Av«tiu» '
RE-22 00
(dw«4 ; dwB,, wot ^ noro)
ąmws
wian
i;
poprowa- ipwjj^^jM iwł«ri*i^