legt po^'
Entnzjald :mprawiitiQia Eogra^i po-tltinuczą, ;le; to taniej.itp.
posiadacza
^śienai 1;^^
niewygodne-
iowaniaiB£; onmri,: 4a •
jest. śic '
ern^S ba, ......la wyto.:
ają oncrgit.iy. iestkanie;^ «ty<3ny, na eźyciowjrifśi, ości 'Z~zlsil-; ksiąft(v danno^^io-: ze na ty^' gacenia Dacznie i|o-
jrch in^śj.
h, a- waz jach :poii^v przed p nem, Jttórjr nagromadzo-
'bytowa-
rok.. Toa.
iwek ubfeżifle-zasad'
^ego, ty^ dyjsfałt')aju«' Afattiti IćpszeJ' rainy sięia-'
ipsze. I4ta li ■ niechęci : nam u)U*. clMJć po-Pactał^ ^
■nii^ńanff;: Ń^nMKór ^
moźna^i" ' ,'niyzycjx ;^ większych Nie prze«t.a» izacjl bibKo-
ludzi stani-jednym: ecznośd wy* nie inamy elitą kana-^ , ie s%- ^ wczynyka-M; opietać ńa. — ••olliee , któiy ,<P nie .p«e-O.-
fiieuipk-cbęd^ ben m.dunk-bia w aa-
ncwszyioi
krajów.' ^
irszystko- im
znajtiesEr
tym kćąju.
sneji bar-^^
. (Gdy co-
ybywać go- ^
gdy,na po
aystko-cor^t: Audchła •
uCTicie?
Bompo-
"Chosen
s" O Sta-
nie wy-
pienme
ba^ nawet
łączności, .
uł fomkl-
Istwa, niż .
aą ińł jui ^ yjczytanii, latadi piy^ '''
Ikoi sdinK^
"Z\YfĄr?!CV/IEC" SnTZEM (January) «rt,Js, 7 ~
43
erzy Giżycki ^
A POŁUDNIE m PIEKM
Opowieść X kraju na pohfdjłfcl^ łego^iieltła na ziemi Sahary
Ididża to była "pani kapitanowa" leżnie wściekła utrzymanka t^apita-Lodzącego obozem. |ie masz się czym chwalić," Ken dział. "Ta twoja Kadidża, to suka... bó że jiest pna 'żoną •kapitana i mą ho imię-co jedna z żon Mahometa." a nlah!'i krzyknęła Mariama,' kia: w dłonie- gestem- wielkiego ^zdziv -'^ąd~żnasz""imiona żon naszego
.a?"
, jestem badawęm Koranu i waszą a księga nie-^ina?dlajnnieLtajemnic-Ihaiprzykład żejsielbłądżica, na któ łahomet zwiał z Mekki .dcLMedyny na > sie El Kotswa; że z /wielu, żon, i miał^ wasz prorok -r chociaż pd^ ^ jego wyznawcom na nie więcej -— tylko ostatnia, Aiśzay do-
swych posłów, .wzywając ich do przyję-" cią .jego nauki.żydzi odpowiedzieli, że najlepszy %wód'-że1WrfijŁ jest to, że MahoraeC W7iął z niej wiele Tzeczy..." ' p
"A to prawda?"
"Czy ja wiem — tak mówią. Ja~tam riiCzftam'naiiki Jehudi."'_^~" "A inn(B'riarody?"_ - ' —_ . Nazarejczycy * mówili/ że Mahomet jest człoT<riekiem,- więc i jego nauka jest ludzka, A-dni-mająś^tą_księgęi_którą im' Bóg. :przysłał przez swego synatr-To prawdą-?" ~
■ ,;Tak mówią.'Jak będziesz z powro--t«;ji,^w Sygu, zajdz do misji i spytaj któ-regp z mojojców^^i=rrr;—" ^ "ją raz ■ móWiłam . z jednym mójoj-
Rozdział' XIX.
mirlaiił, iia'.północy, to mnie-uszczypnął w pośladek.'*
"Może on^tylko chciał przekonać, czy ty jesteś kobietą-z-cfała i kości, czy też: tylko pokusą, jak ta, co się ukazała Augustynowi."
—^'AnjgustyA? Nie znam. Może óii z innej kolonii?"
"Tak, to prawda, że~ty nie możesz gó znać. On rzeczywiście z innej kolonii."
"A ty wiesZj co zrobili Syryjczycy?" powraca.Mariajna do. swej'historyjki.
"Nie. Przyznaję ze wstydem, 'że nie wiem'."
"Oni porwali Koran na kawałki i używali do... no wiesz..."
jo rii&go,Wstanie dziewictwa; no.i jak ty (myślę tu o 'oKadidży) miaj ^ poHrewieństwa, bo jego°ulubiony IHainźa był' to pijaczyna i^ zwai^o-' j.-na punkcie kobiet awanturnik."' 1 jiiż zdumienie Mariamy nie'ihia-^ anie. Czas\jakiś patrzyła na Kena loka; potem przysunęła sic: do nie-)zep'nęła tajemniczoi na ucbo; ^ ;
może ty jesteś naszej wiary?" Łie, jeszcze nie -jestem,-ile.>kto wie! Jelożeńśtwo, to nie: jest'-taki głupi sł: baby się kłócą między-sobą, a na spokój.. Wezmę Kadidzę na pier-Iżonę, jak Mahomet^i f?otem ciebie;
loja ładn4 kuzynkęj;z którą cię kie- „r, ■ ^, • u • x •
tidziałem w Bamako. Ale co się z , , Domyślam się. Mozeby się to me ieje? Nie widziałam" jej już kawał ^^^ło, gdyby wasz prorok posłał był,im ■ ■' " Koran-na-grubszym papierze, Wiadom
że był skąpy Flaśy"^^^
Ale żon^m dąwSl"^^
- ."A to," Mohsieur Weber ciągnął swoje wyjaśnienia, "jest^Swięty Gaj"" Wska-żal n^ wielką kępęTstarych 'drzew,^po-wiązanych jakby ż sobą plątaniną nię-.ziiczonych : lian :i podszytych, gęstymi krzewami. .''Jakie misteria odbywają się tu od czasu da czasu — nie wiem. I nie chcę wiedzieć. Znacznie to zdrowiej. Zbytnia ciekawość jest nieraz w Afryce bardzo niel)ezpieczna A ja' mam żonę i wkrótce będę miał dziecko. Gdybym był "sam..,""'
Energiczna twarz dyrektora rolniczej stacji doświadczalnej, którą Ken zwiedzał, zdawała się bardziej jeszcze kanciasta z powodu napiętych muskułów po obu stronach szczęk.
Ken:obserw'ował spod.oka swego no-J wego znajomego^-^NJe, ten-mocno^ zbudowany urzędnik, sądząc z nazwiska zapewne- niemieckiego lub alzackiego po; chodzeniaTTiie był tchórzem. Poiprostit miał -zdrowy rozsądek^ zrozumienie swych -obowiązków, i •v
"No, ale tutejsi czarni .kapłaliLnielS^^^^^^^^^ ij^h mi-
mogą chyba-pozwolić sobi^a krwawclJ^^^' zaintonowałyone jednak satyrycz-
Igraszki ludzi-panter', którymi utrzymu-ją w terrorze swych wiernych, i • załat^ wiać swe osobiste porachunki;" zagad-
iriama się zasęjjiła.
I wstyd mówiC; :,Ona jest teraz" z ,..... .......
ś syryjskim psem z Moptl." ' -^^^darunków. On nawet powiedział: 'Le-
CDż ty jeśtcś laka zajadła na Sy-|rków? Pewniei,który z nich, swoim ajcm, "oszwtfbił cię na jakicjś-za?
albo perflunach?" Iha, widzisz, że nie wszystko wiesz ej relig^", kiedy stawiasz takie py
'=~MaWaina^Tyiłmfuje. strasznie Dopisyjrać się i imponować swoją pycją.."' Zresztą, rzeczywiście, ma lą Pjjftłięć, jak wiele "dzikusów" i lasę'ciekawych historyjek. A że
Kftfan z jakimiś ustnymi podania-
to'detal.
Ładbwiła się wygodnie "w kącie łóż-ia/T!uciła; na swą nagość jedną z f/swych granatowych; płacht i za-
j; tymi Syryjczykami to było tak: (let posłał do: wszystkich . ludów
piej jest 'wydać pieniądze na żony^ niż na'jałmużnę, lub świętą wojnę/'
Ma to pi /.eJH: wszystkim -teti plus.
nął Ken. "Wawet tak łatwowierni mu: rzyni nie uwierzyliby, że to prawdziwa .panterą mogła się zaawanturować do tej żyznej, gęsto zafudnipnej doliny." ' Weber>się uśmiechnął. "Nie jest to tąkgp nieprawdopodobne* jak się panu zdaje. Kilka tygodnił temu przechodziłem, tak^jak teraz z panem, na granicy naszych pol. i "świętego Gaju". Miałem pod pachą dubeltówkę, gdyż szedłem ku zalanym polom ryżowym,, gdzie jest zawsze sporo kaczek; Chciałem przynieść żonie parę tych małych 'ryżówek', które są bodaj że najsmaczniejszą zwierzyną afrykańską. Było to pod wieczór. Szedłem^ wolno, zamyślony, gdy .wtem poczułem jalcby jakąś siłę, zmuszającą mnie do edwrócenia się.
"Tu, spod tego rozłożystego, cienistego krzaka błyszczały wlepionej_we mnie ślepia; Odruchowo, nie rozumując, rzuciłem flintę do ramienia i strzeliłem. Zakotłowało się piekielnie w gęstwinie, potem cisza.
Wtedy dopiero uprzytnmniłpm ^^^^sn-
Gdy docłiodzili do campement,* gdzie Ken ulokował się na parę dni, panowało tam wielkie ożywienie. KUku milicjantów z nahajami w rękach dozorowało składania; w szopie -motyka '.'bab" do ubijania ziemi 1 kilofów. Pięciu czy sześciu wyrostków, podpędzanych' przez jakiegoś boya, zamiatało na gwałt, podnosząc tumany kurzu, 'drugą część przez-znaczonego dla białych glinianego bur dynku, połowę którego zajmował Ken.
Przy okrągłej chacTeT^zie mieściła się "kuchnia" — dwie młode dziewczyny, nagie poza wąziutkimi lempe, biły rytmicznie długimi na p^lora metra dl ą-gami w otwór ■ wielkiego drewnianego moździerza.
__^,Na zmianę smukłe, okrągłe ramiona wznosiły^ się J opadały; Grały muskuTy: na .brązowych plecach, a / wąskie- biodra t)rzeginały się gwałtownie, gdy tors, dla zbalansowania tłuczków, pochylał- się w tył,^prężąckfzyże i wyrzucając naprzód błyszczące- od poUi jółkula rpicrsi. , Zajęte pracą, zdawały, się nie widzieć zbliżających się białych.- Gdy ci ich mi-
że -forsa; zostaje w rodzinie."
Mariama: nie -^żn)zumiała (czy chciała zrozumieć).-. - \ ——^¥eżeli masz "'zamiar przyjąć naukę Proroka -r- powinieneś już teraz postępować, jak nauczał."
"Masz rację!"
Ubawiony, Ken sięgnął do portmonetki. Potem dodał:
'■AlC' Mahomet nie tylko lubił dawać żonom podarunki. — ; bardzo też lubił robić z nimi to,' co zwykle mężowie robią z żonami".
Mariama zachichotała i odrzuciła przykrywającą ją płachtę.
* Chrześcijanie.
iia zwiutkę.o ' Ojcu-Kcmcndancie"',któ ry zwiał przed Śamorim ^ bohaterem walk ■ przeciw Francuzom'\ o niepod-lugłość:--r—^—■
'"Baba kumandan be lara mi? Samori bi ka,' krclunu ja ti jc...-"--
Z. za. rogu długiego Sotnostwa schroniska., rozgległ się chrapliwy: krzyk:
"Maku! U ba bieu! U ka barake ko-sobe!"**
"Aha, nasz wielki Budowniczy Mostów, "Postrach Dziewic" już_wTÓcił", skrzywił sic~-Weber i, zniżając głos: "Mam. nadziejCi że owi kiplingowscy koledzy sierżanta Hugo' byli trochę bardziej/kulturalni."
"Skąd to dziwne przezwisko)—^Postrach Dziewic'? Czy dla tego, k je tak brutalnie -pędzi do roboty?"
"Nie, panie. Przezwisko to powstało .stąd; że gdy przybywa do jakiejś wsi, lub osiedlar-się w jakimś campement przy poprawianej przez siebie drodze żąda zwykle pd miejscowego kacyka czy wójta,- oprócz tradycyjnego pożywienia dla służby, wody, drew i t. u. — niewinnej dziewicy, dla uprzyjemnienia: mu ■sjesty czy nocy. Doszło' do" "tego, że riie-
ADWOKACI i NOTARIUSZE
6E0RGE BEN, B.A.
ADWOKAT I NOTARIUSZ..
".....""MowTpo polsku.
1147 Diindas Sł. W. - Toronto T*l. LE 4.8431 i LE 44432
E. ,H. LUCK. BA., LLB. (ŁUKOWSKI) i R. H, SMELA, BA., LL.B. POLSCY ADWOKACI.
■Wspólnicy:flrm.Y adwokackiej^ Bianey» .Pasternak, Luckft Smela. S7 BLOOR ST, W. rts Biiy WA 4?75$ przyjmuju wleczoramł ra lelcrtfnici-nym poroiumicnicm. 55 S
Popierajcie lych-żlclórzy
ogłaszają się^ - w "Związkowcu'
JAN L. Z. GÓRA
-ADWOKAT — OBROŃCA i NOTARIUSZ -I437-Qoeen-Sł. W.^Toronto
- ^cl-rBiura: LEllill
Hii;szk.:_AT 9-8465
S6/S
0. HEIFETZ, B.1tr
ADWOKAT:
NOTARIUSZ 55 Wellington Sł. W.; Toronto, Oni. ■ EM »-64SI, wleeiorbm WA 344«
CM, BIELSKI, BAB CL,
ADWOKAT I NOTARIUSZ
Przyjęcie codziennie — SuUe" 702, Hcrm.int Bldg. /
21 Dundas Squar*
(przy Yongc St.)
Toronto — EM 2-1251
Wicc7X)ranu za upr/.cdniin _ tclefonicŁiiym porozuinienicn)^
UFE&JlATnRE'
Domowa Kurncia Naturalna
Gdzie zawodzi wszelka medycyna, tam pomaga KURACJA NATUIULNA.
Jedyna .w całej Kanadzie; Można też, leczyć się w domu.: Podaj dokładne obja\\7_ choroby a wyślemy 'odpowiednie lekarstwa i pouczenie. Mamy ZIOŁA NA SCHUDNJCCIE,x— Cena $2 00, . ■ , ''"_
MEDICAL HERB CENTRĘ '64-Całhedr«l Avenuo', Winnipcg 4,~iMan. ■
— 92 w
■i-: .___I
DENTYŚCI
Dr* El WACHNA
DENTYSTA )
^odainy; 10 . 12 ł 3 8-
386 Bałhursł Sł. ~ EM 44SI5
" ' w
OKULIŚCI
bie, że właściwie nie wiedziałem, do cze-^ go strzelałem, I to niegrubym śrutem, że ślepia były nisko, przy ziemi — nie znaczyło to koniecznip, hy ■7wipr7^_Kyłn
małe.7- mogło się czaić, przypłaszczone.
"Chciałem z początku iść w głąb- i sprawdzić,: ale dałem spokój — to byłoby zbyt ryzykowne. Tymbardziej, że się szyI>ko ściemniało. Dopiero na drugi dzień posłałem kilku murzynów z kup-kupami.^ Wyciągnęli olbrzymią starą panteng^Pokażę panu w domu skórę. Całe szc'zcścić, że było tak blisko,^e śrót szedł jeszcze kupą. żeby tak było o jakie dwadzieścia kroków mógłbym dziś tu z panem nie rozmawiać."
» Wielkimi tasakami.
raz za jego przybyciem dziewczęta 'ni-kną w brussie i t^Uko chłopaki towarzyszą wysłanej, na jego powitanie trady-cyjnęj orkiestrze z bębnów i balafonów.
"Więc pan myślUfi-i te sunguru... Ken wskazał na dziewczęta przy moździerzu.
.Schroni.sk;i.- ■ * Milczeć --, wy, (Ul ordynarne przcklcń-■stwfj). . Pracuiele . por/,!|dnle.
Polską Książkę na wakacje możesz nabyć w największej księgarni polskiej "Związ-ko\vca". Cenne premie. Wielki wybór nowości.
. OKULISTKI Br. Bukowska-Bejnar^ O;'O; Wiktoria Bukowska, O. D.
prowadzą- nowoczesny cabinot okulistyczny przy ;
274 Ronce$valles Ayenuo
obok Gcoffrcy St.
_Tol. LE 2-5493-
Godziny przyjęć: codziennie od IC rano do 8 wlecir,(ir. W soboty od 10 rano do,4 po poł, ., 37/ł>,
DLA ZABEZPIECZENIA WASZYCH OCZU
Z EIS S
Punktal szkła do-okularów
już do nabycia w Kanadzie. Pytajcie o nie u Waszego specjalisty od oczu. . ,
■93 .S ■
■f^—-^^W-—WW—»f>^—»<X-—!>0<
IMaria Rodziewiczówna
y()g=»<)<==>(><=s><;tg=>(><=>(><=r«
s / / -36
Poż
ary I tgiiszcza
i>'^ćś>,(><i
Drogą przyszedłem jak' ty!
A czego? _, •
Za .interesem. Może do mnie?
A do ciebie! .Ale tu nic miejsce zhowor. Idż daloj. dalej, nic trać
Mnie pilno wracać! JL-hałko-- przyspieszył, kroku. Szli
w milczeniu aż w koniec pomostu, fe głąb-mieli pod stopami. Strażnik
jot, tu pogadamy! rzekł spokoj-lobywając coś: z:-:zanadrza, ^czega łko dostrzec nie mógł, ale co wyr głuchy trzask, jakby palnej- broni )dprowadzeniu kurka, I Piękną garę wołów macie, Michał-
móv/ił strażnik powoli, a w głosie Iś dźwięczało fałszywie i za dar-" [o tylko szkoda, że się nimi nie piedługo.Tani towar diabła wart, jisza dusza! Słuchaj, przeżegnaj się
3w pacierz!
IGd wam się dzieje? Mnie do domu jracać!.,"-^ wybełkotał chłop, co-isię na brzeg ' 'kładki, i szukając jmi palcami sznura z łozy, ■ jkarewicz postąpił o krok. Oczy pcje. zamigotały mu ziełono, głos penił zupełnie,
[:W piekle twój dom, tam dziś od: Bsz. Ach, gadzino nikczemna, któ-|icz na to.-wychował-iak brata, by
wał W Żałobie i jęk zbolałych piersi szedł Ta przyszedł doft list. z gubcrnialncgo
z; jesiennym wichrem na oszronione la sy i.: łącząc się -z .innymi ogarniał Litwę całą, " • , .
Liście Opadły na mogiłę Żelisławskic-jjoj innych pod Krasną Choiną — i, uleciały polne ptaszęta, cot długo śpiewały szczątkom wesołego chłopaka pod kurhanem z darni, cichego już na wieki. Piosenka. jegoUrwałąJ ed tiojila to_i-u
Chłop szamotał się^w ostatnich kurczach. Był młody ł silny .jeszcze raz wybij .się na wodę, jeszcze się ruszał, ale już woda zalewała mu usta otwarte do krzyku, zrobił kilka wysiłkówp^by się obrócić, rękami: machał, rzucał się i znowu zniknął,.tym razem na dłużej .
Gdy znowu z rzeki wyjrzała _^J,warz grzebie: iudzka.byla to już twarz topielca, sina, jwym krzyżykiem, co w kilka miesięcy, wykrzywiona, straszna. Prąd go porwał sczerniały od wilgoci, pochylił > się już i kręcąc, wpychał powoli w gąszcz ta- ku ziemi.
taraków i oczeretii, fale narzucały nań| Chłopak sierota nie znaidzie._go po kawałki traw. i liści, po chwili zginął latach, gdy się pomodlić zechce, wśród moczarów. .
milkła,, a on sam z moskiewską kulką w,piersi spał,- jak tego pragnął^ we własnej -ziemi:— szczęśliwy, że nie przeżył ostatniego boju!
Opadły liście po-borach i sadach^ po wsiach* i miasteczkach, osypały też róż-' nobąrwną sukienką cmentarzyk stary, gdzie w jeden dół-złożono zwłoki Kazimierza i żony. Nie było nikogo na po-ksiądz naznacv,ył grób sosno-
Makarewicz wstał, schował pistolet^ za sukmanę, obejrzał się-w prawo i lewo i do~ łódki wskoczył.
.Mglista noc: objęła'go wokołO; zniknął, jak był przyszedł;. tajemniczo, cicho, nie dojrzany przez nikogo
IX
PRZYSIĘGA CZAPLICA
Sterdyń stał pustką. Wnet po aresztowania świdy Czaplic wyjechał z siostrą za granicę, jak twierdził i wrócił w adwencie sam. Dwór huczał życiem, błyszczał bogactwem—^ pałac tylko stał niemy; ponury — i po salonach rozlegał się; z grobowym echem krok jednego czowieka. Jak potępieniec snuł się po nim Czaplic.
•miasta z .ważną wieścią.
Bure oczy zdrajcy pojaśniały złośliwymi triumfem. Odczytał list raz i drugi ~ ńle był syt nowiny. Wie.ść to _była radosna dla niego: puzed dwoma tygodniami skoficzył się proces' Aleksandra świdy; .powstaniec poszedł, skąd się 'nfg'-dyriic wraca, poszedł do kopalń miedzi ha Ural. > .___i
: Zapłacił Czaplicowi za to, że śmiał kochać Władkę.
Pan Dominik wstał, rozłożył ną biurze wielką kartę Rosji, pochylił się nad nią i kreślić począł -czerwonym ołówkiem długą ,Viic na wschód.; Linia szła w.śród śnieżnych pustyń; przebiegała wilgotne turmy, smrodliwe etapy, okropne szpitale.. Po tej drodze czatowały na więźninr pędzoncgo^-piechotą, mrozy f^ćłioroby, wycieńczenie i gorączka; czatowali strażnicy i szpitalni dozorcy, czyhały wszystkie nędze i niedole! Któż to przcbędzie? Dziesiąty może — dziewięciu legnie!
Za czerwoną linijką szły iskrzące, złe oczy Czaplica, jakby wypatrywał i odgadnąć chciał miejsc;ę, gdzie ofiara. jego' padnie, by y^ie powstać. Aż :wreszcie kreska dobiegła Uralu, = . Czaplic się wyprostował; złowieszczy uśmiech skrzywił chudą twarz, x ostatnim wejrzeniem z góry objął kartę.
.Nie wyciągnie już ręki Swida po tę, której; on pożądał nie zobaczy jej więcej, nie przemówi, "nie spotka. Mię
Dr Tadeusz Więckowski
. LEKARZ ' DENTYSTA
Tel. WA 2-0844
310 Bleor St. wf — Toronto
przyjmuje po uprzednim poroiumle-niu tcleronlcznym. W
Dr. s. D. mmć
/LEKARZ DENTYSTA "Ofl RURG STOMATOLO($ Sp^ciallita cłierdb lamy uitn«|
•, Physioians* & SprReOns' Buildlng
Kancelaria Jiio:- 27(L 86 Bleor St. W. ..— . Toronto ,
Telefon W A 2-0056 " ^7^ W
Dr. M. LUCYK
DENTYSTA.
2092 Dundas St. W, • Toronto
Tal. RO 9-4682
__w
ii
Dr. H. SCHWABE
DENTYSTA^ /.I Howard Kark.Ayo.
(rój; Roncesvalles)
Godz. przyjęć za zam. telefon; LE 1-2005
49-S
Dr. Władysława SADAUSKAS
LEKARZ DENTYSTA 129 Grenadier Rd.
«lruBl dom.., od Roncenallea) Pnyjmujc za uprzednim telefonicznym porozumieniem. Telefon LE 1-4250
8
i
Zbigniew H., Boyko D.C.
DOKTOR CH«ROPRAKTYKI.
S|iVt;jali/.acja lV(:V.'CMia aitrcly/.ir.i(i;;rcunialy7.iuu, lumiwgo, 7"fryjiilyki,..--djilcfim\^śc|-^łnuik^ -
i .slawuw^. . •, ' Gabinet wypo.sażony w najnow.szc' urządzenia _;--X-Ray---prześWiełleniar--~
78 LAKESfHORE RDi
MIMICO - CL 5-2231
' S3 V/.,l(J
Opadły liście, co patrzyły na ten P^^^^ ^^^^^'^ ^ ^^"f opadał fik-VFtf"ii "^^is.- i ^ . cyjny zapał; wracała dzika martwota^
Godzinaniir^siadywał-w--^foteiu-^ ny W''próżnię, lub-chodzif^^^^
Czasami porywał się gorączkowo do; dży nimL wróg potężny położył otchłań!
krótki; krawy dramat^^___
kleszcząc
Opadły ] szeleszcząc smutn^o^p" -szronie zimowych, szemrały, w ofierze tysięcy, o łzach, o bólu, zgubie.
Z liśćmi opadły nadzieje i wiara;, nad. krajem wisiał siwy, posępny tuman, tłocząc piersi i czoła; po pustkach szalały wichry zimowe, r pomimo tylu nieszczęść i tylu^krwi nie było ni kraju,: ni
Triumfujący uśmiech Czaplica zbladł -zwolna i znikł.
Usiadł, czoło dłonią - podparł, przy-mriiżył oczy — myślał. Przechodził ko-
trapiony wewnętrznym niepokojem, nie leje żvcia swego. Bardzo młodym nakre odzywając się do nikogo. Głucha cisza śłił był sobie plan, ułożył obowiązki, wy-była mu towarzystwem. „- znaczył zadanie. Został tym, czym pra-
Nie żałował straconej opinii, znajo- gnał; miał to,. co wówczas za szczęście mych,-^są.9iadów, -dawnych stosunków, uważał., stał na .szczycie! I na^lezrodzi.
uporaną, przebaczą. Zapomniałeś ^ 'potem grobowa cis carewiczu,' ghipn^ Pacierza nie ^^jg^^^ • r- ■
cisza rozpaczy i
p. nję mówisz, no, tó i tak cię'sza- * pżmie! Ot, masz, zav mękę mojej [Iti bierz kulę -—i przepadnij.
, Kto na Sybir nie poszedł, kto nie zginął, ten się. zamyKaŁ w domu, bojąc się na śftriat .wvjfzeć, bojąc się sąsiada, służ-
, -r. 1 "'I^,/.Tw,.
, .. , , T- . bY, chłopów,-szakąli-urzędników."Twarz
ROdniosł rękę i wypalił raz;^^^^^ ^ wyraz-fliaftwej Tezjfgnacji, szkanitt-, tak uroczym
nie zostało- hic, oprócz^fmętów rozpaczy
|hałko1SŚS?f5rę._iyknął, fl^^ ^^^^^ Ij-pwnowagęrzwaUł śię--na wznak ^ bezsilnej^wsciewosci,.;
Ja prysnęła' ąż do^twąjzy Maka-
Niekiedy^z idaleka dochoiiziła wieść tajemnicza o tycj^, co ginęli z nędzy i mąk^^po kazamatach, DO turmach, po ko-'
■S&^I^J^^ ^"^r^l^ll. do na <^vlacb.rrśfetótyini oczami pa- \ Wie^jzla^z^ust-do ust, z dworu do; ' l4.ui?Itó^SiS.nabi. dgoru.-araćhoaziła taprgdzje mos^ n raz-iMjlet^ wdowieństwo lub sierodwo. Dwor sta-
nimbu, /który go -otaczał: niegdyś; samotność w domu była mu'najcięższą do zniesienia/Dawniej napełniał ją czarem dźwięczny-^łos Władki, dźwięki* jej for-temanu lub elastyczny, lekki krok: Nie bwa wesołą, żywą swawolną, a jeSnak jedną ż^-^ł dawniej 'Sterdyń a teraz?; vTeraz było tp więzienie złote, piękne, a zimne.^^bez duszy. W ogrodzie po-jnarzły jej kwiatki^rpóalej^ih-- opadłe liście przysłały^śjad-jej-stóp^^Tifjinie-szkańiU-, tak uroczyml^iiiegdyś; p
na ■ rzeźbionych sprzętach, yl Przyznał w iluchu' Czaplic. że jej jednej żajow^ ze wszystkiego, co straeiłj-r-jej jednej brak mu było okropnie — za nią tęsknił, jej pożądał.
Mij'afy tygodnie, miesiące — nadeszła"^ zima. Czaplic czegoś czekał, _spo-dziewał się, jakaś myśl utrzymywała jnu .iycie^łagbdziła'chwilami samotność; Aż wreszcfe /pewnego grudniowego wieczo-
ło się nowe pragnienie^ podeptało tsm te, rozwielmożniłosiC wszechpotężnie. Chciał posiadać Władkę. Chciał — Czaplic ■ nie pamiętał, by kiedykolwiek chęci nie dopiął, a więc i ta musi być za-' dowoloną!. — »
JaW;» Myśli -tysiącami oblegały mu mózg — i znowu, jak za -lat młodych, Jtre^ił -plan, układał oJłowiązki, wyznacz zadanie, Czasem^^^śródjych-myśli OOTaz jakiś zalewał mu JtrwiąsercęJ ńa
chude- policzki występowały eiemne.-pi^ ^0!^rumienca,v a źrenice zapalały się
zwierzęgoni l>łyskami szału^^^ Wówczas bvł str-aszrym, ohydriym i widać było; że do Jej walki na jcięższe j,* a najważniejszej w ż}'ciu_użyje siTwsżystkich, każdego sposobu i cofnie się cłlybaną skfaju grobu,^ przed potęgą śmierci! Noc mu zeszła w ten sposób, długa, mroźna, hucząca; wichrem. Wtór to był dobry do
tego, co. się w nim działo.
NAPOJE NA.WAW7.IKJ ZBLIŻONE' DO TYCn. Kflk}KK TAiCWAM HJAA-,.KOWALy W KRAJU ńODUlNNYM...
Cola - Ginger Ale - Orange - Cream Soda
BEZPŁATNA DOSTAWA
na bankiety i inne okazje
W TORONTO, TELEFONUJCIE —
WAInut 1-2151
w dnie powszednie -do-godz~7_wiecz._
Nie -dostarczamy towaru do prywatnych domów.
to-w
Paczki PEKAO do Polski
DO WYBORU ŻYWNOŚĆ. MATERIAŁY. PREZENTY^ LUB WYMIENIALNE NA PIENjĄDZE 'i (prawie 100 złotych za dolara)
|jafliqii^raiiing^ J. Kamienni
"T0R0NL0)'^"*v'g3S Oueen S». W. ~ Tej. EMJrAOiS -EDWÓNTON, ĄIła: 10649 'CZHiŚłrwł — Tel. i-^m, ,.R0VVNlEz3vSZELkl'E LEKARSTWA ITP. _T
Majszybciej i nsjlanwj! Wolne od cła!
ŚWIEŻE POMARAŃCZE I CYTRYNY.