Ltedośd 3100 km na potad-^S,y5w. Heleny leży zgu-Jji Atlantyku grupa wysp '^Cunha. Jest to jeden jej odosobnlonydi ar-bili ziemskiej. Twirzą głównej wyspy Tristan ,nałc wulkaniczne wy-n^ccessible (Niedostępna) (Słowicza) oraz rafa Stoltenher. Do archi: "25aana jest ponadto sa-' jgysga wulkaniczna zwana iBb Diego Alvares, położo: I bn na południowy wschód ggj wyspy archipelagi r
ia wymienionych i«Tsepek w} nosi -łącznie za-' 93 km-. pod«^s gdy ^ ^ _^ Tristan da Cunha, raa Ji"Leży ona na szlaku mor-njolndii i Australii oraz na statków wielorybniczych po wodach Antarktydy.
PRZYRODA
Tristan da Cunha jest _ wulkanem, który lau^e wieki robił wrażenie ■i dopiero. niedaMmo ,„„ akty\ł'ność; Ta okragte Iwinosi się w swym najwyi-stożku wulkanicznym na I nad poziom morza i mniej ^ńa tyleż metrów pogrążona Atlantyku. Wypełniający niaśyw wulkaniczny opada kie strony stromymi wi-irerwiskami skał w stro-
DU.
I południowej stronie, wyspy ^ się dó r. 1961 Stonehill — I skalny Utworzony przez po-I wybuch wulkanu w połowie gó stulecia. Na ptooc i na od Stonehill ciągną się szczytów górskich. Ich I wierzchołki wygładziły się z czasu i porosły kosówką dniastą trawą. Tristan da Cunha nawie-|cz^ potworne ulewy, które i podmywają skały. Głębo-erozyjne rozchodzą się promieni we wszystkich adi od głównego krateru, rzeczki wysychają do dna, limie pnemieniają się w rwąi-ob', -wypełniające wąiskie de kaniony, jary oraz wąwo-jsphikujące roślinność oraz t lichą glebę.
—- z dużą ilością opadów atmbsfe-
rycznych — sprzyja rozwojowi życia roślinnego i zwierzęcego. Średnia temperatura lata wjiiosi +a)o G, zimy; -f 14o. Deszcze padają tu przez wszystkie pory rokUi^ przybierając- często charakter lilew powodujących denudację zboczy skalnych, a więc ogołocenie z resztek i takjuż lichej i sk^ej ^eby; : Świat rośUnny wyspy wykazuje wiele fohn Mdemicznych. Thima-czy się to tym, ze wyspa liie była nigdy połączoną z Jakimkolwiek lądem stałym. Rosną tu gigantyczne paprocie, widłaki i trawy kolczaste, tworzące nieprzebyte zarośla. Jedynym drzewem— fosną-cym ną zboczach gór jest gatunek Phylica arborea, słynny dzięki temu, że znajduje się jeszcze tylko na wulkanicznej wyspie Nowy Amsterdam, położonej o 7500 km na wschód. Tam znajduje się także charakterystyczna dla wyspy Tristan da Cunha roślina trzcinia-sta Spartina arundinacea. zanie słona zapewne przez prądy morskie. ::
PTASI RAJ
Na wyspie Tristan da Cunha nie ma płazów ani owadów, jest natomiast dużo ptaków. Prawdziwymi gospodarzami archipelagu 'są olbrzymie albatrosy. Czarny albatros, zwany tu molly, ma zdumiewająco duże skrzydła, które osiągają długość czterecłi i więcej . metrów i posiadają 30—50 lotek. Pozwala to ptakowi latać bez cliwili odpoczynku PO kiikai dni i nocy. Na Jandzie albatros -.przebywa tylko w czasie wysiadywania jaj i karmienia ■ piskląt, przez cały pozostały czas; unosi się nad oceanem z dala od wyspy.
Na Tristan dą Cunha i na. sąsiednich wysepkach gnieżdżą .się tak wielkie chmary ptactwa, że po prostu nie można przejść, bo co kilkanaście centymetrów znajduje się ptasie gniazdo- Z ciekawszych gatunków należy wymienić olbrzymiego burzyka nurowatego, który bezlitośnie prześladuje mniejsze ptaki i pingwiny, a potrafi rzucić się nawet na człowieka. Są tu dalej kolonie rzadkich żółtpdziobych albatrosów i skalnych pingwinów; Jest niezdolny do lotu . chruściel Atlantasia. Po odpływie morza przybrzeżny równomierny klimat wyspy, pas wyspy staje się podobny do
różnobarwnego kobierca. Obnałają się wtedy czerwone, brunatne i zielone glony — wodorosty. Bardzo ciekawy jest kelp tristański. Są to wodorosty o długości przewyższającej 50 metrów. Zapuszczają one korzenie w grunt otaczając nimi podwodne kamienie i skały. Szerokie liście służą im za pływaki, pozwalając wodorostom utrzymywać się na.wodzie; Przy brzegach wyspy znajdują się pasy wodne ' szerokości do 30 km, pokryte tak g^bą warstwą.kelpu, że poruszana wiosłami szalupa tylko z trudem może przedostać się do brzegu.
W wodach Tristan da Cunha jest dużo rekinów, kaszalotów, ork, gło^ wonogów, rzadkich południowych gatunków słoni morskich, fok sel-sklnowych i delfinów. Liczne są tu jeszcze, gdzie indziej już wytępione, wielor>'by
Głowonoga trudno złapać, zależnie bowiem od okoliczności zmienia swe zabarwienie: z czerwonego staje się brunatny, szary lub żółty, a w razie największego niebezpieczeństwa mąci przed sobą wodę wypuszczając gryzący strumień czarnej cieczy.
LUDZIE
Wyspę odkryli Portugalczycy upamiętniając w nazwie .nazwisko admirała, który ją odkrył; Później wylądowah tu Francuzi i dopiero w r. 1816 wzięli ją w ł>osiadanie Anglicy, pozostawiając stu: żołnierzy; których zadaniem było uniemożliwienie wykorzystania wyspy w celu zorganizowania ucieczki Napoleonowi z Wyspy Sw. Heleny.
Po śmierci Napoleona garnizon skasowano. Na wyspie pozostał tylko jeden człowiek r— dymisjonowany kapral. Potem przyłączyło, się da niego kilku marynarzy.z okrętów, które uległy, rozbiciu u brzegów wyspy. W późniejszych latach władze brytyjskie deportowały na wyspę grupę więźniów angielskich płci obojga W roku 1894 liczba stałych mieszkańców wynosiła 61 osób
W sierpniu 1961 r. zamieszkiwało wyspę ogółem 264 mieszkańców. Mieszkali oni w jednym na całym archipelagu osiedlu Edynburg; położonym w północno-zachodniej części wyspy. Osiedle składało się z 32 chatek skleconych z grubych płyt kamiennych; W centrum stał kościółek kryty błyszczącą blachą.
Anosłrie tadyidd pdaryte lub laorpane a i*ienciąi kamioiia-mi. bbiĄ IośchAi tB«idowd się drewniany dom 'Magistra'' — ąo' gielskiego >nqdcy który po^:
dlegid gubernotoniwł V Wyspy Sw. Heleny. Faktycmą jednak władze na wyspie Tristan da Gonha sprawował niekoronowany "król" wyspy, waiy Repetto. wiaśddel statku rybactiego "Eraittis Repetto" i barki rybackiej 'IMstania".
Na wyspie czynna hyti stacja telegrafu idax>wego i urcąd pocztowy. Pierwsze znacdd pocztowe kolonii Tristan da Cunha wydano 1 stycznia 1952 r. Do aerpnia 1961 r. ukazało się łącznie 59 znaczków. -•I*rasa zachodnio - europejska, zwłaszcza angielska usiłowała przedstawić wyspę Tristan da Cun-ha~jako istny "rai na'ńemi". W niesłychanie jasnych barwach odmalowywała idylliczne życie jej mieszkańców, żyjącydi dostatnio i spokojnie na łonie pierwotnej natury. Flotylle wielorybnicze i rybackie, zawijające do Tnstan da Cunha w drodze na łowiska Antarktydy, stwierdzały jednak coś wręcz przeciwnego. Ich załogi widziały na własne oczy, jak ciężkie było życie mieszkańców.
We wnętrzu domów mieli jedynie z grubsza ociosane łóżka, ławy i stoły. Gdzieniegdzie na gołych ścianach wisiały dywaniki ze skórek pingwinów. Rządca wyspy "magister" — pełnił równocześnie obowiązki lekarza i nauczyciela. Nic było podręczników, a cała nauka polegała na tym, że dzieci -słuchały kazań ''na tematy biblijne. Ludzie chorowali na szkorbut i inne; choroby, a pomoc uniwersalnego, ."magistra" musiała być bardzo problematyczna, skoro lekarze z flotylli wielorybniczych byli napastowani . przez chorych »7-spiarzy; prośbami o leczenie . ropiejących wrzodów.
W ciągu krótkiego lata nie dojrzewa tu zboże ani warzywa;. można zbierać jedynie ziemniaki. Pastwisk nie ina. Bydło wywożono na letnie miesiące na wysepkę Inacr cessible. Prócz bydła hodowano owce. świnie, drób, koty, psy.
Mieszkańcy Tristan da Cunha pędzili życie tak odosolmionc, że wielu z nich nie miało nawet pojęcia, jak wygląda kino. Gazety docierały bardzo rzadko. Miejscowa gazeta "TnsUn Times"* powielana 1 niewiele większa od aiicusza papieru listowego, wycłiodziła bardzo nieregulamie. Wyspiarze nic posiadali w ogóle pieniędzy. Nie
midU ctf^kupować ani ta co. Z tę^ teństir obcynd, i ludimi q^
dmotą czekali na pnybycie- jakie- naszej wyspy...
gokolwiek statku, spodziewając ^ *. • •
się, zeza pryndtywne drobiazgi » niepokojem
ze skórek pingwinów lub za świe- «» "^^e^® "ic na wyspie
ie ryby otnymają mą^ę i tytoń. ?f^^P^ opuszczeniu
Ale statki zawijały na wyspę izad- ^hodn o to, czy
ko. a mieszkańcy wyspy odczu- »awa i gorące popioły
wali brak odzieży, chleba, kaszy. "dszczą całkowicie życia na
tytoniu;
ZAGŁADA
6 sierpnia 1961 r. odczuto lekkie drgania, które z każdym dniem stawały się silniejsze, aż 8 września^ z wysokiej na 700 m opoki tui za osiedlem Edynburg oderwały się wielkie bloki skalne i z piekielnym hałasem runęły w dół. rW samym osiedlu rozwarły się w ziemi wielkie szczeliny, popękały ściany domów i wodociągi.
Nazajutrz rozwarła się ziemia w odlegtości 300 m_ na wschód od osiedla; Szczeliny powieszały się: z niedającą się wyobrazić szybkością. Wyspa miotała ze swego wnętrzo ogień, chmury popiołu i strumienie lawy.
W tych warunkach mieszkańcy musieli szybko opuścić rodzinną wyspę. Załoga angielskiej fregaty "Leopard" ratowała mienie 264 ewakuowanych. Oba miejscowe statki "Tnstania" i "Francis Repetto", przewiozły ich na Wyspę Słowicza. Nie udało się natomiast uratować bydła i owiec. Opuszczając wyspę naczelnik urzędu pocztowego zniszczył cały zapas znaczków oraz kasownik, zamykając; tym filatelistyczną historię tej wyspy.
Ewakuowanych mieszkańców wyspy zabrano potem do Kapsztadu, a. następnie do Londynu, dokąd dotarli w listopadzie .1961 T; Lon^^ dyn nic wzbudził zachwytu wyspiarzy; -Zafa-scynowani oglądali tramwaje,, autobusy, kolej podziemną. Nie mogli zrozumieć, dlaczego ludzie tak się w I>odynie śpieszą, czemu się: nie śmieją? Szesnastoletnia Carline Swam . oświadczyła reporterom, że woli swoją wyspę.
Półtorawiekowa izolacja wyspiarzy spowodowała, że choć mówią po angielsku, nie uważają .się zą Anglików, lecz za Tristańczyków. Cechuje ich pewna duma narodowa i . tendencje separatystyczne; Gdy Willy Repetto spostrzegli . ze jego była "poddana". 19-letnia Le-tycja l..avarello, wdała się w żywą rozmowę z młodym Anglikiem, oświadczył jej poirytowany:
— Stanówmy jeden naród i cłicemy pozostać zawsze razem; Nie potrzebujemy nowej krwi! Nie ' życzymy sobie flirtów ani mał-
archipelagu, powodując zagładę jedynego w swym rodzaju rezerwatu fauny i flory oceanicznej.
Brytyjskie Towarzystwo Zachowania Fauny i Pierwotnej Przyrody wysłało na wyspę w styczniu 1962 r. ekspedycję naukową w celu zbadania stanu zagrożenia przez
sliy widkaniczne ;oraz nych w zwierzostaoid. stwierdziła^ na wyspie dwie 15. czałe psy,
lęta. Koty: i szczury wsplolsrstę^ zbocza skalne. polmj%c piskiej i jaja ptaków..
Na początku 1983 r. udał; 8if B Anglii na Tristan da Cunha rekonesans ewakuowanych mlesduufr* ców wysepki. Po stwierdzeniu, ie pomimo znacznych szkód nadaje się ona znów do zamieśskaniat rozpoczęła się akcja repatriacyjna na Tristan da Cunha.
Ankieta wśród generałów
(dokończenie ze słr. 2) na wschodzie, którego osłatecz- "
wów, kolejnictwa, i łączności z granicy wschodniej na zachodnia".
śmierć Piłsudskiego nie wpłynęła na poważniejszą znuanc doktryny. Wiernym kontynuatorem koncepcji Piłsudskiego był bowiem jego następca jeden z niewielu generałów, któny poparli go w ankiecie — Rydz-śnii-gl>'. Inny zaś reprezentant tego poglądu, Kasprzycki—^ objął tekę ministra spraw wojskowych.
W wydanej w Londynie pracy poświęconej historii Polskich Sił Zbrojnych w II wojnie światowej, czytamy:
"Studia nad planami wojennymi kierowały się do roku 1&38 przede wszystkim przewidywa-niann obrony prze^d napadem od wschodu. Założeniem za.sadni-czym tych planów była niemoż: liwość prowadzenia wojny na dwóch frantach. Wybrano więc ten, który—- wedle ówczesnej oceny był ważniejszy i praw-dopodobniejszy, i tam skupiono cały wysiłek..." — "Jeszcze w roku 1938 -rr- czytamy wewspor mnianej pracyuważano, że przygotowania wojenne w kierunku wschodnim powinny być ukończone w pierwszej kolejności".
Z. dużą intensywnością kontynuowano inwestycje wojenne nad wschodnią granicą prowadzone za rcądów Piłsudskiego. Rozpoczęto m. in. fortyfikowa-nie Polesia w 1936 roku. Dla porównania wa rto podać, że. o ile na inwestycje takie. prowadTone na śląsku wydano w ciągu czterech lat- (1933-37) około 14 min zł, to na umocnienia ]>oleskie wydatki za okres dwóch lat (1936r7) wynosiły ok. 35 min zi: W roku 1936 Rydz-Śmigły ustalił wytyczne do planu operacyjnego
Janusz Jasieńczyk Wszelkie priwa rastrMione. (Copyright) 20 =
potr Paweł promieniał zadowole-;?acierał dłonie, robił do Eli mi-' sztubak, któremu udał się figiel, nocześnie zerkał od czasu do cza-«łroi|ę nielegalnie zaparkowanego ra" .W końcu powiedział: Lepiejtutajf niż w aucie. I nikt ifidział, że Kot się wśliznął. A te-dodał — Kot skoczy po "wiska-Ja stapiam.
AllK) nie — rzelda Ela dla zasa-^clrwilc jednak "Pietrela" konty-* proces opilstwa Ictóry tego wie-[^y^^y się już niemałą ilością
Kofez, Eluś powiedział w pe-momenae Piotr Paweł. — Mamy [go palanta. _ ]ie spiesząc się dopił whisky, dopil-m żona nie zostawiła ani kropli porto, i flegmatycznie, zagamia-' siebie. Elę, wyszedł przez "or-yjnę" drzwi. Przy aucie stał ^iędniego parkingu przed Fe-naUem. mężczyzna już leciwy, o jakby odrobionej z rzemienia; w ceratowym płaszczu i w shiżbo-JPce o białym wierzchu. -•W to, pana wóz? -^zapytał, gdy '™«>ł się na dwa faroki. ■Tak jfest. A bo co?
'i^ nie wolno podjeżdżać, ani parr ^^Sorry, nie wiedziałem. Nie ma
-Owszem, jest — dozorca wskdzał w kierunku nowozbudowa-Lip-Juch Wok6w. r*2W«:lMltómy od strony kiaa — "^eipUwy Piotr. — Z tej stro-^eszczono żadnego znaltu. zastanowił się.
(tnie ^ przyznał. W każdym '"^fjfogą państwo tu zostać.
oczywiście — zgodził się LT^jMparkujemy u pana. To tai-ryjj^ — to mówiąc wsunął w łlS^" póHcorotówkę. L** jea, sir ~ dozorca zrobił się Można podjechać tędy. ^ podprowadź wfe. ^^nuinewrowała "lOkcrem"; ^C5to)»ął dozorcę papierosem nim przyjaźnie wsuwając «we wypowiedzi londyńskie ««»arowe ^ był specem od
pewnym momencie — że codzień macie tu trouble z członkami Klubu Filmowego.
— Nie, sir, nie tak znów często — powiedziała rzemienna twarz. Ale zda-"za się. W zeszłym > tygodniu na przykład... — zastanowił się — tak, to było w środę wieczorem, nie. we wtorek, ')ó w środę miałem wolne...
— Tak koło dziesiątej wieczór —: zaryzykował Piotr Paweł.
— Skąd pan wie?,
— Moi znajomi wybierali się o tej porze do kina. A że byli pod gazem... — I jak jeszcze! Jeden był w sztok pijany: prawie go wnieśli do klul)u tym bocznym wejściem. Była mgła, ale dobrze widziałem, bo właśnie wyprowadzałem wóz klienta tu spod tablicy.:
-— To by się zgadzało — improwizował Piotr, — Jeden był w płaszczu Burberry..
— Jeden w jasnym jrfaszczu, drugi hył bez płaszcza, a ten trzeci miał ciemne sakoalto. Mieli szczęście: zaraz mnie iłiny klient odwołał, potem, trzeci. Jtiedy kończyłem shizbę, to już icli tu nie - było.
_ To pan nawet nie zapisał numeru?
— A nie zapisałem. I po co mi to? j? nie poUcjant. Ale tego zielonego sportowego Zodiaka to i tak bym po-
,,ał. Ja mam oko do samochodów, w tym się przecie pracuje.
Ela ustawiła już wóz,, więc Piotr Paweł zapytał jeszcze tylko:
- _ To pan zawsze o dziesiątej ze
służby schodzi? .
— We wtorki i w czwartki. Wtedy bvło jakie dziesięć po dziesiątej jakem skończył. Jak-mgła, to zawsze gorzej.^
- By nie wzbudzać podejrzeń "ciecia Borowscy poszlL.na kwadrans do Ita-wiarni Festiral Hallu. Koncert trwał jeszcze, więc znaleźli łatwo spokojny, o-
sobny stolik. ' j • •
Gdy kelnerka postawiła przed nmii kawę i odeszła, Piotr Paweł znów zatarł
_ No, Eluś, możemy sobie pogratulować. Ładna była robota.
_ Eksperymentalna — przyznała Ela. — Teraz mniej więcej wiadomo, jak się to odbyło. ^ j •
— Mniej więcej? Wiemy dokładnie.
Ben-Topaz nie żył, gdy g?Jf P^g^f-AL Jeden z morderców, mcstety PołaJs,
vszedł głównym wejściem — jak ja dzisiaj — wyszedł t)ocznym,wnieśli nieboszczyka, wyszli, znów jak my, i odjechali. Czysta robota.
— Skąd wicK, że już nie żył?. I ten v'olak nie musiał być' mordercą, mógł być tylko pomocnikiem zabójcy — już po fakcie.
— .To drugie jest -możłiwer Ale co do tego, że nie strzelali w Klubie, to będę się upierał. Szalik, uważasz, szalik!
--Zaraz, Piesiu, tłumacz się jaśniej;
— To jasne, jak twoja wyszorowana i błyszcząca patelnia. Widzę to. Polak, będziemy go tu nazywali Ixem, chodzi Av płaszczu Burł)€rry i: w zakrwawionym szaliku (ale nie wie; że jest on zakrwawiony ja także tego nie zauważyłem). Wchodzi głównym , wejściem, pcha się od razu do ostatniego pokoju, ale łam zastaje kogoś. Jest zdenerwowany. Przypomina sobie, że w tej części; klułńi rzadko kto bywa w płaszczu. Nie chce podpaść, więc wraca do kawiarni, zdejmuje płaszcz i~ szalik. Szalik spada na ziemię. Potem jakaś dama stawia tam torbę.
-— Iks wraca do ostatniego pokoju, stwierdza, że nareszcie jest pusty, o-Iwiera boczne drzwi. Wnoszą zabitego; Pozują go w fotelu i nagle Iks przypomina sobie o płaszczu i szaliku. Biegnie do kawiarni, łapie swój płaszcz i mój szalik, który w międzyczasie powiesiłem na hakU; Wraca do trupa; Wychodzą razem z tym drugim, albo Iks wychodzi już po nim. gdy tamten już czeka w aucie. I odjeżdżają. Drzwi zosta-j.viają zatrzaśnięte— tak jak my je zostawiliśmy dzisiaj. Potem ja znajduję szalik Iksa na ziemi koło jakiejś torby. Sztymuje, co? \
— Tak. szafa gra — przyznała Ela. — Ale to dopiero początek.
— Oczywiście: Ale jest Mysz/ Może ćiia jednak wykryje nazwisko tego Polaka.
Już w- aucie w drodze do domu Ela
środki. A on jest bardzo niczego — zakończyła przekornie dr Helena liorow-^
ROZDZIAŁ XVI w kł^m Ela udaje lekkomyśirut / i co r tego wynikło.
;— Eluś. jak ty dziś cudnie wyglądasz ^powiedziała Nika wpatrując się w dr Borowską~jak w obraz:
— Jak malowanie, prawda? >— Ela zaczęła się cicho śmiać 1 nie odwracając twarzy znad kierownicy rzuciła na ■ śliczną sąsiadkę przelotne rozbawione spojrzenie.
Stanęły na sygnałacłi przed .stacją Notting Hill Gate. Ela odwróciła się do Nikł i. mówiła pogodnie, bez cienia goryczy:
— Bo to jest- i malowanie, moja miła. Spod pędzla Maliny de Loubique. Pamiętasz i^ówną Pe^Zetkę z dzielnicy Śródmieście-Południe? Wsławiła się e-nergią w czasie Powstania — w randze pełnego porucznika.
— Jakże, pamiętam ją, oczywiście. Herod łiaba. ale przemiła. Półarysto-kratka z Podola, jeśli dobrze pamiętam, bodaj że wdowa. Jest tutaj?
— Jeszcze jak! — Ela; ruszyła w stronę Bayswater Road. — Zdążyła wyjść za mąż i męża pochować. Kocłiała go i pielęgnowała jak dziecko w chorobie, ale myślę, że jeszcze się wyda za jakiego pułkownika. To jedna z najpopularniejszych postaci w londyńskiej Polonii. Ma zakład kosmetyczny wysokiej klasy.
Coś takiego! Nie do wiary!
— A jakże. W Paryżu, skończyła specjalną szkołę, ma; dyplom wielkości wołowej skóry.; I całymi dniami masuje Idientki, klepie po zadkach, poprawia im cerę, przylepia rzęsy, maluje. Bywam u niej raz na miesiąc. To ona nauczyła mnie wszystkich tricków — z rzęsami, brwiami, no wiesz "we w ogóle''.' Piotr lubi, abym o siebie dbała.
r—r Nie to miałam na myśli. Naprawdę wyglądasz na trzydziestolatkę. Nic
J. & J. HARDWARE
Polłkl .łkład towarów tolainyeh, firb. naczyrt kuchennych orat-priY» Iwrów wodoci40owych I oflrzawania
----J. Słefaniłk, właic.
745 Ouebn Sł. W. . EM 64863 ; Solidna obaługa. NtiMe Ceny. Bezpłatne porady w sprawach kana-; UzacjI; i ogrzewania. ■-, 8
ny Avariant całkowicie był gotów w początkach 1939-roku.
Na tak konsekwentną wierność doktrynie militarnej - Piłsudskiego nie mogły zapewne pozostać hez wpływu sympatie ideowo-polityczne nowego marszałka. Pnyczynkiem do ich cłMnaWierystyici może być, zanotowana przez ówczesnego wiceministra spraw zagranicznych Szembeka, wypowiedź Rydza-Smigłego z; 30 stycznia 1^7 roku. Otóż w Irakcie rozmowy o możliwościach podjęcia przez Hitlera zbrojnej krucjaty antyradzieckiej Rydz-!5migfy stwierdził, że "jeśli na wypadek woiny ideologicznej — Polska będzie musiała wybrać, to - wybór jej z pewnością nic padme na rzecz Sowietów".
Tak więc twardogłowe doktrynerstwo wojskowo-polityczne naczelnych wodzów konsekwentnie; odrzucających wszelką inyśl o zbliżeniu z ZSRR skierowanym przeciwko Hitlerowi, pokrywane sloganami o' mocarstwowości i polityce równowagi sił, następowało realizm i musiało wpłynąć na pięcioletnie opóźnienie przygotowań do odparcia napadu hitlerowskiego na Polskę.
Realizm większości" uczestników ankiety ''Rosja czy Niei)j-cy", racjonalne opinie komórki specjalnej, znalazł siwoje taa{}i-czne potwierdzenie X września 1939 roku.
Zbigniew Szczygłeltfci (Poiifyka)
POLSKIE PISMO W POLSKIM DOMU TO HASŁO MILENIUM.
OKULIŚCI
ADWOKACI I NOTARIUSZE
GEORGE BERt B.A.
ADWOKAT I NOTARIUSZ Mówi po poleku. 1134 Dundat Sł. W. • Toronto Tol. LE 4-8431 . LB 44432
BIELSKI & BIELSKI
Adwokaci - Notarluut •. Obrortcy Załatwiamy wtzelkle tprawy
cywilne I karne.;: C. M. BIELSKI, BA., BCL. V. W. BIELSKI, B. COMM. Suita 307 National Bulldlng /
U7 BAY 8T. - TORONTO _
'~ TBL.: SM M251
TBL.: CH 4-7214
100 W
E. V, liATURA, LIM
ADWOKAT — OBROŃCA
NOTARIUSZ 10 Adelald* «ł. Eatl, Toronto 1, Ont.
Tel, Biura r- EM 4-M3S Mletik. — LB ^^im
^W
nftgle chwyciła Piotra Pawła za ramię, i ^g^j^^^ajn przecież wiesz, że nie u
— Piesiu, mam pomysł? „iiem kłamać.
- No strzelaj! „ , ^ ^ _ Tere-fere — uśmiechnęła się Ela. Mam znajomego Polaka u Devan^ _ ^ paszporcie te parę
sa. Można by się dowiedzieć, kto u nich . j ^^^j
kupował te szaliki.
Piotr nie odpowiedział od razu.
Ale t>-tuł doktorski mnie gubi. Ja k się jest doktorem medycyny z Polski, to
— Słaba szansa — zawyrokował wre-^enj^źna -mieć niniej niż szcłe.--Ale_n>ożna spróbować. Jak się^z^^:^^!^^ z czasem wyrzeknę
nazywa ten twój znajomy? . tytuhi, na razie mi się przydaje. Ale
/madysiaw. Nazwiska nie pamię j (jjiaaj dobiłam się specjalnie dla Wła-tsm, ale mam gdzieś zapisane. Znałam Ziomka.
go w A. K. jako "Grzechotoika". Ja się nim zajmę.
—-Ty? Może lepie)...
Na tym urwała nie odpowiadając na pytające spojrzenia Niki. Wkrótce zaparkowała wóz w Hyde Parku, Piechotą
— Nie. Pieskłi, daruj. Tym razem j raszyla do Devansa. Pogoda tiyła ślicz-
użyję moich babskich spos<^w.
na, park mienił się barwami; śląc im
— Jat chcesz, kołku. Błam nadzieję, pod nogi swe jeszcze żwawe, jeszcze nie że nie pójdziesz na zDfiady do garsonie-| souatne liście: więcej pozdrowienie mi-
ry tego tajenmiczego iaceta.
^ Kto wie... Czasm oęl liAwięca Unefaoli)lonityń^j zuiqr,
a2iDDego;,Iata* niż przestrogę przed me«
OKULISTKA
BR.-BUKOWSKA-BBJNAR O.D. 274 Roncetv«liei Av».,
(przy Geoffrey) Tel. LE 25493
Oodzlny przyjęć: codzlennla od 10 raao do 8 wlecz. W auboty od 10
do 4 wlecŁ
OEHTYSGI
Dr. E. Wiehna
DENTYSTA
Godziny: 10-12 J 2-3 386 Bathurtł Sł. — felM 4651$
Dr. 8. D. Brlgal CHIRURG — LEKARZ DENTYSTA — STOMATOLOG : Bpecialitta ehorO* lamy «ttna| PhyBlclan'* * Surgeona* Bnildlng Kancelarta No. 270
86 Bloor St. W. — Toronto Tolefon WA 2-0056
aw
DR. W. SADAU8KA8 LEKARZ DENTYSTA Przyjmuje za uprzednim tel«fonie» : fiym porozumieniem. Tolofen LE M250 ,129 Gronadior Rd. (drugi dom od RoncetyaUaa) .
M. MARCHLEWICZ Iniuronce Service
70 Humberv«le Blvd., Toronto 18, łoi. 239r2694
załatwia:
— UBEZPIECZENIA: na życie; samocliody, od opinia, kra(izi(.'żc i in. < solidnie i najkonytłnio).
— PACZKI DO POLSKI P.K.O.: lekaritwa,
owoce południowe, wolne od cła, przekazy pieniężne (przeliczenie $1.00 -^72 złote).
— PACZKI Domu Wysyłkowego Hackobe Lłd. pewnie i szybko.
JAN ALEKANDROWICZ LLM.
NOTARIUSZ OLA PROWINCJI ONTARIO Kontrakty, Patnemeenicłwa, Tetłamcnty oraz AMy Czynooicł Prawfie okrailona w "Ontario Nołarles Acr. Pomoc Prawna we wnclkich uprawach Rodzinnych, Spadkowych 1 Majątkowych w Polsce 1 Z«Kr«ntc4. .
Wlerzytelne Thimaczenla Dokumentów, - Pomoc w Imigracji do UAA./ ł odazkodowanlach ihltlerowaklchi — Inconie Tax,
Biuro* 618AQueen St. W./ TorontóTOnt., Canodo
Tal. 1-5441. — Wlaowram: fccrtiorouoti AM
łOO-W
m
iii
m mmm
Wyjazdy - Wycieczki ■ Dokumenty „
! ' . ' li..,,11- - r. /,/vn> '■I!.1 ,
►.AJTAMEJ, NAJLtPlEJ, JSZY BCtf.J
FOUR SEASOHS TRflVEL '
i'
mm
m
1-
'{i (i
hiimj.^^>,:'^'i-^'L*':.r:'r^^,/ , '.....Ji....................iiiiiiiy iiiyiii, If?rtI"' iTOmi!^^^
11^^67611618737661^93622468643274586436169
999999999999999999999999999999999