III
Ifjanmaczneie tegotówMgoa niwiska jest P^^^ naszej ilniHlffty. meteorowi 'wx»«l« -fał; & jego siytftotf ■ Bi|JU|}e abaraowaitt i'Itdnije «■ bardzo stosantołwjwl-; Pdwetne działa iak.»w««P lo-^ I imfor na szjrtto ppstramte t nie ciała. Rxed mkn^cjnii w>^-ana se jak 84yt9 _ " powietrzna, która In-jego prędkość. W nfanikii po dostaniu Jegc w atmosfery, zmniejfin de I a^romnie. Przyiiamownie , tej olbr7>iniei prędkości wy-weun^trz masy meteOru nieb molekularny, Łzn. mi-lijne cząsteczki wpadaj* — silne drżenie, co po-sot>ą podwyższenie sif W jednym mgnieniu
tenty z okzcsa 10-14 nkazim se z kisnito fcnnu«|j,ji Ł»a i nmwamw l.>nwi.i>,i,»
Na tej podstawie T»^^m^^ j| meteny posiadaj* tał jak knde
dato
swe 4£ro-
i masa meteoru rozżarza się, a wewnątrz niej gazy uj4 eksplozje, raiiy«aj«e oa kawałki. Tak dzieje ae ze wszystkimi meteo-kamiennymi. Rozprysnąwszy , na wszystkie strony, zaczynaj* . następnie spadać ku ziemi na ; jej siły grawitacyjnej, szylK nś ich opadania liamowasa ; pnez opór powietrza, liał najbardziei powierzchowne je wykazuj*, ii nie we ch porach roku pojawiaj* tdde same ilości meteorów. Itkresie zimowym, gdy niebo do [pdziny rano jist ciemne, ido-ae, że najwięcej meteOTÓw się, poaynając od póino-osiągaj^c' m^^fcgimiim o pi*tej nad ranan. , powstaje to zjawidio i jak je sobie tłumaczyć? Jest to z posuwaniem sie zioni i z jej obrotem dookoła Gdybyśmy np. wystrzdiii
d podotae jak ziemia. ki*żva mkól sfańem. Dowodem, ii twier-dmiie to jest słasme jest ie ziania w każdym tyra saiigwi dnia nka zoajdnje sie równoca-
bce
tym samiym polożeoia «t>-iqiL V dmn 8 tłc»»yj<*» r tym okresie icsolar-Tut pojawiaj* sir meteory Łeookły. jest to potwiodzeme. ii ki*i* oae stale po tej samej drodie top. eiqi5ie) wrakół Słońca, te jedjme to wytfnmaczenie jest doane słanie Sie jasne; gify aświadsiBw sołń^ ii caty nasz system i^y stale pasowa sie
Gdyłjy meteory nie
Pntodniowij, &lie£cłli swe Włażenia: "lysi*-i lyswe meteortw i meteoiy-r spadały bezustannie « ine-jedncj nocy.. Pojawiriy sie dosłownie w każdym miejscu w olbr^mich ilo-Zamieszknjiicy te obszary tałgłgr gjiowiadali nam, że w raku nss tej samej nocy obserwowali podobne qawidco. Wnioskować należy, źe w rokn 1833 powtńny sie to samo".
FnyposKtenia astronomów okazały sie cłnsme: nie tylko w tym rakn ale również w 1866 widziano w dnin 27 fi^topadn deszcz spada-j*cydi meteorów o niebywale wielkim nasieniu liczbowym. Jest to dowodem, iż w orbicie Leonidów
istnieje jAieś wyjątkowe ich sku-{■sko. które wpada w pole widoczności ziemi regularnie co 33 lata. Ikdszym wnioskiem jest łatwe stwierdzenie, ii obrót Leonidów wokół sioaea trwa właśnie ten czasokres. To samo zaobserwowano w odnirsienin do Perseidów i innych łtujm^i meteorycznych.
Zna^y włosld astronom Schia-panOi. zajmujący się specjalnie zatgadnienian ruchu ciał niebies-kicii. Aisziedł w wyniku swych ba-. . . . . ,dań do wniosku, iż skupiska me-
kra^ 1 me pasowały sie z nimj^orów krąż* wokół słońca po tych ram. mejn^yby sie '«g»fa™«>saaqgfa torsdi co znane komety. Mrokn pojawiać w tych sazmełi r^g^sody np. krążą po tej samej okresaeŁ IBezatome od tego. za^.drodie co kometa III, wykryta w sa4y mectaamki ki*icnia ciał nie-j,^ 2862. Leonidy po trasie ko^ Iw»«Łt«* mówi* nam, iż mefa nie mott trwać bez Każde z lódi mnsi sie
ńa n%«i^tm a isłafe-|
j« d^^iddUeidUe miliarJly taiy wi^oae «d a&gp. Zdanie soUe iwia&nnośds:iytlł. liczb pire^
kiUę ahnatni* i wpaifiaby w rój much, jej część prze-1 L napotkałaby ich na swej dro-jujwięcej. Z tej samej przy-r^ta część ziemi, która posuwa czele, natrafia na najwiek-t;2pść meteorów.
o odmiennie sytuacja pned-d« jeśli chodzi o okresy ego nasilenia w pojama^ meteorów. Najwięcej ob-ich można pomiędzy kwietnia, 20—31 lipca, sierpnia oraz 10—20 listo-
wfciA j^kicsos ^t**ffTJ* po łfiTp* łB~ peffaołi. efipay czy też pazdnlL Z tej wiec EBCP tdbnomie ipmiit-wama iiiHemów podlegał* Miitnriu pncwn i pmanai: drogę V pewmcii fAri tuli z t<v rem ki4ienia ziwni Gdy j tycłi spotkań inńri* sie. pojjwiai* sie w ptdiłiżn ziemi jedynie tylKo
Zaonserwawaoo równiei, że pojawiające s^ okresowo meteory nie zawsze wystają w jednakowym nasileniu liczbowym. W nie-któiycti latadi nkatzoje sie icł> bardzo wide; w innych mniej. Itaia 27 listopada 1872 roku nalirmnn idb w Getyndze, w Nionaecii. w pzżedąga tnech godzin 7700 sztnk.
i. wykrytej w 1866 roku. Dla imodi gtiq> meteorów znalenono lóameż odpowiednie komety.
lądrem każdej komety jest zgru-iwanie niezliczonej ilości kamie-■3. które oderwały sie na skutek ia różnych ciał niebieskich. RKzątkowo astronomowie byli zda-iż wszystkie spadające na zie-aae meteory są pochodzenia ko-ra^awegD i że pochodzą z obszaru systemn donecznego. Twierdzenie to lqio biedne. Dalsze badania odowodniły, iż meteory i meteoryty spadają na ziemię również z poD jego zasięgu, że w obszarach wsBcfaSwiata znajdują się wielkie ilości "sitrumiMii" meteorycznych w OBfeitacfa innycfa, niż naszych sy-eoów słonecznych. Bonrażając te interesujące za-■łwi—M łatwo dojść do wniosku, jak drobnym i mało ważnym lańd i Humboldt. iOan^ dokonaC pyłkiem jest nasza planeta w ogól-ibsenncji 12 listiyada 17S9 rokujnym systemie wszechświata. Słoń-
Bzynńe 14U00O w pneciągD 5«x godziny. Dwaj astronomowie Baap^
dodownie mn^wości lad:Ue> go rozumu. Gdy trzymamy w reku nudy. spjadly na ziemie meteo-lyt, trndnó p(q;>rostu nam uwie^ rzyć, ii wedrowił on miliony a może i miliardy lat gdzieś w nie-skończonych przestrzeniach mi^ dzygwiezdnyeh qim dotarł w k((6-cu na powierzdbnie ziemi, że Jest on cząstką jakiegoś ciała nieUes-kiego, odle^eet od nas może o nw8», ni«o jaśniejsi Uuk, miliardy lat świetlnych (szybkość ^l^^^ńW niezmiennie w tym smyin świata wynosi 380.000 kilometów PunWe nidba. To odkiyde wyka-na sdcunde) i niemożliwego do ''^> ^ ^atło zodiakalne nie jest dostrzeżenia z naszej planety przez IP^^^^™ zjawiskiem, związanym najsUniejsze nawet teleskopy, że Jedynie z odblaskiem Światła słonecznego, jak sądzono początkowo. Pod geograficzną szerokośdą południową można np. zaobserwować światło zodiakalne w formie jak gdyby różnobarwnej tęczy o dużej rozpiętości.
Tajemnicze to światło badano bardzo długo. W rezulUde wielu przeprowadzonych doświadczeń przy użyciu polaryskopu — przyrządu, który stwierdza czy dane ciało samo wydziela światło (np. słońce) czy też chwyta jedynie odblask innego (np. księi^c) w^ory-to, iż światło zodiakalne jest re-flduem blasku słonecznego, bardzo skomplikowanym i zależnym od innych jeszcze czynników. Również spektroskop potwierdził to w całej rozcią^ości.
Badania światła zodiakalnego powodowało wiele hipotez jego powstania. W rezultacie stwiierdzo-no ostatecznie, że jest oho skupiskiem pyłu kosmicznego, który na olbrzymich wysokościach odbija refleksy światła słonecznego. Dalsze badania wykryły, iż znajdują się we wszechświecie dwa takie skupiska kosmicznego pyłu: Jedno znajduje się w orbicie krążenia planety Wenus, jest bliższe słońca i silnie zgęszczone, drugie, pomiędzy Jowiszem i Marsem, znaonie większe, ale mniej zgęszczone. Wydaje się przy tym, iż pcritożenie planet ma wybitny wpływ na te skupiska kosmicznego pyłu i w związku z tym są one raz mniej raz więcej widoczne z powierzchni Ziemi, w świetle z odiakalnyiń oczywiście.
NASZA OJCZYZNA -r ZIEMIA
Zastanawiając sie nad problemami wszechświata i nieskończonych w swym' ogromie przestrzmiacfa międzygwiezdnych, łatwo dochodzimy do wniosku, iż nasza ojczy-
składa sie on z takich samych kamieni i metali, jakie spotykamy tu u nas. Rozważając to, podświadomie dochodzi sie do wniosku,, że cały wszechświat musiał być stwo-Rony przez jedną wolę, według tych samych złożeń i prawid^.
TAJEMNICZE <WIATŁO ZODIAKALNE
W niekótrych częściach naszego globu zaobserwować można interesujące zjawisko: w początku roku, po zapadnięciu ciemności, w miejscu gdzie słońce skryło się poza linią horyzontu, w jesieni zaś przed jego wschodem, ukazuje się nad widnokręgiem łagodne światła w formie olbrzymiego stożka. Wierzchołek jego łuku sięga połowy wysokości zenitu nieba. W okolicach podzwrotnikowych zjawisko to trwa przez cały rok.
Wąska strefa, którą przebywa słońce w jego rocznym czasokresie, nazywana jest Zodiakiem. To łagodne światło nazywane Jest więc światłem zodiakalnym, ponieważ stoi w ścialyiii ^wi^zku z pro mieniowaniem bla^u ^necznego. (^y przeprowadzimy prostą linię z wierzchołka stożka światła zodiakalnego przez jego środek, przekonamy się, ii prowadzi ona dokładnie do' środka słońca, które znikło już za horyzontem, bądź też na chwilę z poza, niego się wyłoni.
Dalsze obserwowanie tego zjawiska odkrywa nam fakt, iż światło zodiakalne rozpościera sie i ha przeciwny kierunek nieba. Z drugiej strony występuje ono w formie nieco słabszego w nasileniu stożka. Oba połączone są słabym odblaskiem, mającym formę jak gdyby mostu.
Astronom Borse odkrył następnie, iż w tym słabszym stożku zodiakalnym światła znajduje się
tnMiwma t eal* pewiioSd* .&ie Jest w tym zystonie mitiai«Aw światów j^kął cenłnln*t oajwał-'; niejszą oriiit*. Jest ona Jedyniie wspóttuwanjmcłu w nieustannej drodze paptzez wszechświat tHr nydb doóc. olfanymidi planet, mniejstych idaaetoidów, ksieiy;-ców. komet, meteorów. mete«Ńry-tów. chmur kosmicznego pyłtu Wsqrstko to razem jest zagadnieniem częściowo wj^jaśnlonym, w wititsa&ci jednak wypadków okrytym mSĄ tajemnicy, kt^j ludzki rozmn pojąć nie Jest w stanie.
Ziemia, jak powiedzieliśmy. Jest czhmkiem tej gigantycznej rodziny ciał wszecłłiwłata. Wydaje sie nam w nasaej dumie, łe z racji istnienia na niej nas — ludzi, zajmuje ona w koannsie jedno z najwał-niejszycii miejac.
Byłoby jednak naiwnością i non-sensem, gdybyśmy w swej żarom--miatości cbddi twierdzić, ii Jedynie tylko na naszej planecie istnieje życie i obecność istoty, stworzonej przez awóRe na Jego obraz i podtdiłeńsiwo—
KONIEC
m
m
(dnift itW od mtemiUm
Dr.M. JINDRA Dr. V. ilNOflA V LIKAMI • OINTYKI ' iuj4 takte jftMiw^ w ta upHMliiIm poriwiimlaatom tctefontcuym. II Spodlna Rd. ^ WA MM4
Joanna Chmielewska
KLIN
18
: CÓŻ, śkóró pan tak chce— zaoy-8ię powoli przyzwyczajać do tydi lic, które mnie otajo^ją z pnjay-:Pańskjego przyjaciela.
Zdaje się, że tajemnice to' pua
— Co takiego? (Boże, następny )PQzwoli pan, śe będę Um^ zdania.
^ Proszę lani, ja znain tę ia-i orientuję się, że ta zamićspnie . pny osolidstej rwnuana "i kiedy wobec^a1)ędzie'p3ninaj-iej aę spotkać? Dziś chyba joi za
Woliec t^ do jolia. Cskam z ntę^oue-
nian—
— Ahe. jeszcze jedna Zecbee pani przyjąć— — rzeczowy ^os w telefonie napełnił aę na^ jadowitą indyczą i zabnmial szczególnie dolńtnie — -serdeczne punlrowiełiie od panL_ — i wy-mienO nazwij.
na
.tena woH. spójtiąiaiin
wpół do dziesiątej.---^Mam nadzieję, ie nie będzie się wniagał spotkania ó dwunastej ińęt-— powiedziałam jadowide. O dwunastej piętnaście? Dlacze-- w jego ^Kae słychać b^ wy _Mumienie i nieniał <drarzenie. A F>i>ak nie tak rifiHa^faj zna tę Ch
.T-łBc, drobiazg — odpailain apnej-rr Myślałam, iKzyjjadei zoazfl «wouni metodami MoŻB być jotro, chwileczkę^
ftąkie miejsce, w k^rym % fco-bywam fodyjwmtp o tej a»-|*™»ie. Po prosto wycbodzę z pra-zamierzam nłgdttej btafc nad-"0 dla pi^rfemnofci tydi
Zniow mnie zastra^ Co to za nowa sa^ika? Nazwidm znane, ale bez związku
ze mną.
— A kto to jest ta pani? —spytałam ze wtnmienipm. którego nie zamienałam
Bkzywać. — Sowo pann daję, ie takiej nie znam.
— Wyfaoc^ pam. jestem zmosony się wyłączyć. Przepraszam, do widzenia.
— Do widzenia — powiedzdfem mimo won. na nowo ya^irnma i zaintrygowana. Nie, no. oni mnie do grobu wpędzą. Jak Aigo będzie ttwai tai cudaczny galimatias? Znów lazestałam co-
bdwiek ronrorieć.
Podejrzewdam gagi kawaŁ Na wszelki wypadek zajrzałam o pią^ do kawiarni, ale żadnego odpowledmcgo faceta tam nie EanaS. casisńae. Do-
,^ być JDtrp^o^edetmiastąi na ^*«aikowskieli^ Kb-2 Plast^oini
uprzejmie. Jiitro p ne-
Ja panią pozoańL iUei,^jeffilnii Wysoki, aanij, w aatpa
«»jest. u diaWa. taiłdl anoAf
loze, źe ^ tak jnteBgfttfnie BoaćwSam.
T^ndd dmwać pszestafi i nie ińe za-ffasalD dźwięku triffnmi Z taćńeji, znńw będńe coś dzżwnega. podmodam dndia^cę: I me lawiodam ńę.
— Nijmoeniei panią puepiasŁun — uśtfsaban ten sam ^os co wcaonj — źe nie nurtem pazybyc na nmówioae op^rfioTiii' Doprawdy, jest ud ogromnie
pizykiu.
— Ihoiuazg. pic nie idEodii — od-poitnn. — ISetb pan npoepBie cfawOę zaczep wezmę aAae
IB^dębm papicfDsa i «i<ficBai do te-
fcCaon.
— Ale dDDCD paa me ppgłjt —po-
^ijffiiijjiiti---to aiedi pn pcąyna}-
iBBKi tasz tnbimĄws^iń. WtAM jam poiińe; na fitodć.lMMlE^ kto fo jot
ta pam, której ns _
Hie mam takiiq pam i wagl^ ^^foa
— To niech pan chociaż powie, dlaczego to pan do mnie dzwoni, a nie'ten pański dziwny przyjaciel?
— Widzi pani, ja jestem niejako podwładnym mojego przyjaciela i załatwienie tego rodzaju sprawy można by zaliczyć do moich obowiązków.
Masz ci los, minister się znalazł, kurczę blade...
— Jeszcze raz panią najmocniej przepraszam. Wiadomość, którą miałem pani przekazać, jest już nieaktualna. O-trzyma ją pani drogą oficjaUią.
— Niech pan chociaż powie, kied:j', bo mogę wpaść w rozstrój nerwowy od tego oczekiwania >— powiedziałam złośliwie. .
— Nie jestem upoważniony do udzielania dals^cb wyjaśnień...
'"Płyta ińu się zacięła" — pomyślałam z wściekłością.
— ..a teraz, niestety, rausze już koń-, czyć rozmowę. Pani wybaczy...
Istny Wersal, tylko tyle, że w domu wariatów.
Byłam zmuszona zająć się moim re< montem i przez kilka dni miałam urwanie ^owy. Czułam się nieco zaniepokojona możliwością ewentualnego zaaresztowania mnie w momencie, kiedy mój dom przedstawia najgorsze pobojor/iśko. Na szczęście remont się skończył, a ja ciągle jeszcze przebywałam na wolności.
I wtedy właśiue nadeszła chwila naj-olpropniejsza ze wszystkich. Zadzwonił do mnie jeden z przyjach^, którego nie widziałam od urlopu. ^
— Coś ty najlepszego narobiła? — q>ytał beż wstępów. — Już kompletEde joa ^wę npacUaś? Dużo się po tobie mogłem spodziewać, ale tego, to już do:. IHawdy lueT";- '
Ha! Bojowy rumak w mojej dus^r poderwał się na dźwięk jiwbudki. a— Kodiany! Ztotyl — wykrzyknę-
łam. — Mów natychmiast, co ty wien!
Dużo wiem, ostatecznie znam pąr rę osób. Po ^ką cholerę zrobiłaś takie potworne zamieszanie? V
— Ateż ikarbie drogi, to nie ii* ja w ogóle nie-ź tego w>9«tkiego nie ro-amnion. Ifoie wiedzcie ty itńl cokolwidc wytłnmaacyŚŁ
^ Ja woH idtol to ty mi wy-maco^JOedy inatf .czu? Móżen IKzyjtf ji^^o piei^M do Bristofif?
Pnyndńiśfn wBcdzie b ki^ej panie. żdv <^ wicCEde c^ę^-dowfe^eć. 9ti^ fRed pkTwmtimćoańaim w ftris-toin na tu^am.r2tpń3^tbaony
—Przestań się wygłupiać i usiądź. I mów.
— Co mam mówić? .
— To, co wiesz. Może na prz>'Uad wiesz, kto to jest ta pani, od której jadowitym głosem przystano mi pozdrowienia? — I wymieniłam nazwisko.
Przyjaciel spojrzał nagle na mnie bystro; a potem odwrócił wzrok-
— Wiem, kim jest ta ta pani — powiedział powoli i na chwilę, zamilkł.
Czekałam w napięciu. Sięgnął po papierosa/zapalił i zaczął dalej.
-r Kim b^ ojciec tej pani, to bez wątpienia wiesz?
— .Ach, więc to jednak jego córka? Tak przypuszczałam, ale to ml nic nie wyjaśnia. Co ja mam z nią wspóhiego?
Przyjaciel znów popatrzył na mnie dziwnym wzrokiem.
— Powiem ci to, co wiem, a resztę sobie sama wededukujesz. Znałem kiedyś tę panią jeszcze w jej panieńskich czasach. Biardzo dobrze ją znałem.
Znów zamilkł I spojrzał w dal w zamyśleniu. Nie patrząc na mnie zaczął opowiadać dalej. Streszczał mi biografię tej pani, a ja słuchałam w milczeniu i mroki tajemnicy zacz^ się wreszcie rozpraszać. No tak, moja genialna przyjaciółka! miaia jasnowidzenie: babka siedziała... Dwa rozbite małżeńftwa i to rozbite z wielkim hukiem... Związek od kilku lat... podrywacz dużej klasy... no i babka z ostrym charakaterem...
— I po diaUa tyś się w to wplata? —; zakończył z wyrzutem. — Na co ci to-było? To jest związek, który się pewnie skończy małżeństwem, a tyś się wpakowała w sam środek.
— Mój dró^ — powiedziałam nnut nie — a skąd ja mo^m o tym wiedzieć? Czekaj, opowiem d, jak U) wy-^dało od mojej strony, to też coś niecoś zrozumiesz. Wprawdzie on sam sobie był winien, bo trzeba było nie łgać tak bez sensu, ale przyznam ci aę, że chętnie bym go przeprosiła za te moje dowcipy. Poducha].
Przyjaciel wyshidi^ mojego opowiadania z przerażeniem malująorm lię na obUczu. Niekiedy wydawał z siebie jęk rogwczy.
— Wiesz, ie ty jesteś neaarwiWe niebeq>iecziia dla otoczenia powiedzie wreszide. — Nie wiadfflDO, We^ można być iiarażonyA na ataU twoj^ poczucia bumoriL Gł^ko wq>óiaii)e
OKULISTKA
J. T. szmowsKA
Batfaai* otn. aoMmnlł nkici i (to-^Mwainraate leoBtact teiues" — fwłilfiiiii* ud 10—7. toboły wlenie. V łBAydi s»rtita>Łto im opfńćDln pomBMicniMł.
«17St.aBirA««uW
OKULISTA
S. eHOtOffSKi,
412 RencMmllM Ara.
(Utafco Bamrd Fuk) Cotfdnj tnjttt od I0-«JO ons tofefoidcznm porozumieniem.
T«L LE t^OSi — CL 940M
Pr.Y.J.
ŁlKMUt MimftTA
prnlaui* takt* wlMsotairi i w ■obot) ta upnndalm ponWinUttrtia
lAlsfonlcisysi* m tUmcmallas ^ IM MtU
Dr. DANUTA SAWASOCil^lĆZ
ml*ka pintyittka; ^ PnyinuiJ* u itprsMhi|m t«Uf aBl(»
ai] Jłonc«sv«Un Avi»\
LIKARZ OeNTyStA Mówi pó polsku > a4S Cozwall Ara. • Ti»ron»o I Tal. HO ł'44M
. typ
Dr. T.VL OranoKinkl DBNtmA CHIRURO Kówi po polsku, 2fJ Spadina Aire, Toronto
Liisky
WA 1-3924
Oaj badamy, okulary dostosowujen. do wMystkieb d«{^ tów wmłkn. oa nerwowość, na ból głowy. Mćwia; po pbti$a.
A V. UacBOIALO
TECMWCy OPTYCY (Optklam] 2«7tA Bioor SłTMł, Wetf Tofonfo 9, Oni.
Speclansiijcsiy tlę m doUeranłu oku-Ur«v s mtpty lekarń - okuUstów, ■ncBtdw BMacjcit po poUku
Godłłiv pRyite roiłrlwmłf od 9 rano do 8JO po pol,, w iobot« od • <lo lSiD.£ TeL7<M«B StMcJallki od "Cóntacł L«MM"£
CbiropraMyU W Toi^
. ■' STANMLAW X'LACH.-:^^V'-^ ' .'.'^ IM RwicwrallM Ara. — . Uiftifll
RYSZARD LUCk4.UK6W8ia
RYSZARD S. WYNN-Wil^AąsKl ISS Sł. Ctoir Ara. ^ ; ^at4ftV
temu nieszćzęślijwnnn człowiekowL Ale Joi go moiże lepiej nie przepn«j.lN> ńiów Atewiad<mio, 00 z tego wyniknie.
Jgm .^.pndcoiiuiem.
^Zapewniam d«;ie Ja bym ini^jm adioitf tak:m».
368-212f
ono!
442 OUilM $r. W,
Wmtamr i^eoi^^i^Bac^t^^S
nnnmr. — Wyfconajeaiy reeepty kanadyjskie Szybka i fachowa obsłosa. W okresie wioseno; rąco doskonałe witamiay dla dorosłych i wotae ale i po|vawiaJ«ee ogóbw śaniopoezude^ Wipulate roby eaaoełastyane, jjdt poóooehy dastyezoe, nkuy ebirur^cziw i sportowe itp. Ptzied wyjazdem na wakacje raflzuny zaopatr^ się o> droec w apteoki pierwszej pmnocy. Wszelkie craUwleiia pnyjnaąjca^ listmic. tdetonieznie lub otoUi^ ' M V
■ - MHa pol Aa aMoga, : . ,: -i C
ileeuny «>-tjikb td^
potalta Aceo^ WKdkteb obeiptMsa* |
nmillTO nSURAHCE SEAfICE I
nUUP MMAMEK i tAY MMti|tt- ^ I
mmmmmi